Rozpakowywanie

430 23 34
                                    

29 marca

Pov: Will

Od samego rana pakuje swoją torbę bo już za niecałe 10 minut mamy wyjechać z domu Wheelerów. Hopper prawie wyrwał drzwi z nawiasów gdy zobaczył że są one nadal zamknięte po naszej wczorajszej rozmowie, tym oto sposobem obudził mnie i Mika. Wstaliśmy najpóźniej ze wszystkich osób które spały w tym domu.

Gdy mieliśmy już wyjeżdżać szybko wysiadłem z samochodu tak aby pożegnać się z ciemno włosym chłopakiem. Mocno go przytuliłem, z wzajemnoscią oczywiście.

- Przyjadę po 16 lub wcześniej- powiedział wypuszczając mnie z uścisku

Wróciłem do samochodu unikając jakikolwiek pytań. Jeszcze raz spojrzałem na Mika który stał pod drzwiami swojego domu ze skrzyżowanymi rękami na piersi, szeroko się uśmiechając. Jim również się na niego patrzył tylko że już z mniejszym entuzjazmem niż ja.

- Matko czy ten Wheeler musi zawsze niszczyć mi humor- mężczyzna przekręcił kluczyk w samochodzie i powoli ruszył w stronę domu

- Znam to- dopowiedział Jonathan. Ja nie wiem czym Mike sobie zasłużył że oni go tak nienawidzą

- Will przykro mi ale jako twój nowy "ojciec"- zrobił cudzysłów palcami jednej ręki bo drugą musi kierować samochód - zabraniam ci spotykania się z tym człowiekiem- zmarszczyłem czoło gdy nikt nie zdziwił się że wogóle się z nim spotykam. Czy to jest aż tak widoczne? Aż tak oczywiste?

- Popieram- szybko dodał Jonathan

- Przykro mi ale ten człowiek przyjedzie nas dzisiaj odwiedzić-  powiedziałem wiedząc jaki chałas tym wywołam

- No chyba nie- wydusił hopper a Jonathan ciężko westchnął- nie po to się od nich wynosimy żeby to oni wnosili się do nas, Joyce powiedz żeby przyszedł jutro- posłał błagawcze spojrzenie do mojej mamy

- Nie przesadzaj, to jest urocze że się tak kochają- powiedziała moja mama spoglądając na mnie.

Myślałem że się Spale ze wstydu. W lusterku nad głowami rodziców widziałem swoje odbicie. Wyglądałem jakbym co najmniej przebiegł maraton, byłem tak czerwony.

- Tak, to słodkie- odezwała się El która od początku drogi siedziała cicho

- Skarbie nawet ty? Nie tęsknisz może czasem za Mikem? Na pewno do ciebie dobierał się mniej niż do willa. Wczoraj jak byłem ich poinformować o naszym wczesnym wyjeździe to prawie co się tam nie ruchali- zakryłem twarz dłońmi z zażenowania. Słyszałem cichy śmiech siostry i czułem złowrogie spojrzenie brata

- Kochanie! Nie zawstydzaj willa. moim zdaniem Mike jest w porządku i jeśli Will chce z nim być to niech z nim będzie i wam wszystkim nic do tego - moja mama próbowała mnie i Mika  wybronić ale nie bardzo jej to wychodziło. Czułem jak w tym aucie robiło się gorąco, tak strasznie gorąco. Po jej słowach wszyscy już byli cicho.

Po pewnym czasie auto się zatrzymało pod niewielkim budynkiem. Obok domu stała duża, białą ciężarówka zapakowana kartonami z naszymi rzeczami i meblami z Kalifornii. Nie będę pytał skąd to wszystko się wzięło ale naprawdę mnie to ciekawi.

Hopper zarządził rozpakowywanie tak że on z Jonathanem wynosili meble a ja z mamą i nastką kartony z różnymi gratami. Czasem tylko pomagałem mężczyzną z jakimiś cięzszymi rzeczami. Gdy wynieśliśmy kartony z napisem do kuchni i do salonu zabraliśmy się za własne. Moich kartonów było 6 dlatego zacząłem już je wynosić. W trzech znajdowały się ubrania a w trzech pozostałych różne inne graty.

W domu nie zmieniło się za dużo, dalej mam pokój w tym samym miejscu tak samo jak Jonathan. Pokój mamy teraz jest też pokojem Hoppera a El, El wzięła pokój który kiedyś służył nam jako pokój na pranie.

Gdy wniosłem wszystkie swoje zszedłem do kuchni gdzie stała moja mama rozpakowująca różne rzeczy. Nalałem sobie do szklanki pomarańczowego soku. Hopper z Jonathanem i El dolączyli się do nas. Siedzieliśmy wszyscy przy stole popijając sokiem.

- Ja około 17 muszę iść na komisariat. Chce z powrotem byc szeryfem w Hawkins tak jak kiedyś- oświadczył hopper odkładając szklankę na stół- do tego czasu wolałbym mieć wszystko ogarnięte także- Spojrzałe się na mnie- Will możesz zadzwonić po swojego upartego kochasia i poprosić go o pomoc, napewno nie odmówi- gdy to mówił nie był taki zadowolony za to ja owszem byłem i z radoscią podszedłem do telefonu

- Hej a Nancy nie może przyjsc- zapytał Jonathan

- Ona ma dużo innych spraw na głowie, niech tylko Mike przyjdzie- wystawiłem język w stronę brata i wybrałem numer w telefonie.

Po trzech sygnałach ktoś po drugiej stronie odebrał była to karen. Poprosiłem ją o Mika do telefonu co ona oczywiście uczyniła, zapytałem się go czy niechciałby nam pomóc na co odpowiedzi odrazu nie dostałem. Po krótkiej chwili usłyszałem szybkie "zaraz tam będę" i zerwanie połączenia












_______________________________________
Witam wszystkim
Jak tam u was?
Mam nadzieję że rozdział wam się podoba i dziękuję za wszystkie głosy/gwiazdki
Jesli są jakieś błędy proszę o komentarz

Nie dam rady żyć bez ciebie | BYLEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz