Pułapka

342 18 11
                                    

30 marca

Pov:Mike

Przeszukiwaliśmy dom Creelerów. Naprawdę nie miałem żadnego pojęcia gdzie ta kreatura mogła się ukrywać. Jeśli naprawdę tu jest to podaliśmy się jej jak na tacy. W domu było pełno pajęczyn i starych szpargałów. Strasznie się bałem że to ja mogę wszystkich zawieść, nigdy nie bylem dobry w tym co inni mi każą robić. Gdy razem z Willem zmierzaliśmy w stronę schodów na poddasze, szatyn złapał mnie delikatnie za rękę co mnie odrobinę uspokoiło.

Po wdrapaniu się po schodach delikatnie otworzyłem drzwi, nie ubyło się bez głośnego skrzypnięcia, weszliśmy do środka pomieszczenia. Było to jedno z niewielu miejsc jeszcze przez nas nie odwiedzone, została jeszcze piwnica do której wolałbym nie wchodzić.

Świeciliśmy naszymi latarkami po każdym elemencie znajdującym się w pokoju. Nie było tam nic podejrzanego. Powoli zaczynałem się obawiać że potwora wcale tu nie ma jednak gdy chciałem wyjść z pokoju pociągnąłem rękę chłopaka a ten ani drgnął. Zacząłem mocniej szarpać jego rękę podchodząc obok niego

- Will?- cicho wyszeptałem imię chłopaka a gdy stanąłem prosto przed nim już byłem pewny że to już ten czas.

Jego puste, podczerwienione oczy były bezmyślnie skierowane ku górze a jego ciało lekko drżało. Złapałem go za ramiona i lekko nim potrąsnąłem jeszcze dla upenwnienia się. Latarki moja i szatyna Zaczeły bardzo szybko migać aż w końcu jedna wybuchnęła a druga się wyłączyła

Gdy byłem już pewny że Will prawdopodobnie już walczy o życie, szybko podbiegłem do okna po drodze podnosząc tą jeszcze dzialającą latarkę. Zacząłem szybko włączac i wyłączac urządzenie tak by dać znak Erice że może przekazać informacje innym a oni mogą ruszać do boju z wiedzą że vecna jest już w transie

Stanąłem przed Willem i szybko zacząłem wyciągać słuchawki z odtwarzaczem. Nałożyłem mu je na uszy i złapałem za jego zimne policzki

- Dawaj Will, dasz radę- Powiedziałem gładząc jego skóre

Pov: Will

Biegłem po schodach tak szybko jak tylko się dało. Miałem nadzieję że po drodze spotkam gdzieś Mika jednak nie bardzo w to wierzyłem. Za sobą słyszałem mroczne głosy potwora. Potykałem się praktycznie o wszystko co stanęło mi na drodze. Nie wiedziałem co mam robić.

Wbiegłem do jednego powieszczenia na pierwszym piętrze. Rozejrzałem się po nim. Wyglądal jak każdy inny pokój w tym domu. Było ciemno i mrocznie. Pomieszczenie wyglądalo mi na sypialnię i nie bardzo wiedziałem gdzie mam się tam schować a słysząc głosne kroki gdzieś styłu szybko ruszyłem dalej w poszukiwaniu lepszej kryjówki gdzieś w innym miejscu.

Przebiegałem obok różnych dużych pokoi a oznaki życia vecny ucichły, co mnie trochę zdziwiło. Znalazłem się w niedużym pokoju. Miał duże łóżko a obok niego dwie szafki nocne. Naprzeciwko łóżka stało biurko a obok niego duża szafa, Wyglądał jak pokój dla dziecka. Zamknąłem za sobą drzwi i szybko pobiegłem i skuliłem się pod biurkiem. Jedyne co mi zostało to czekać na pomoc.

Oparłem się głową o ścianę ciężko wzdychają. Nie byłem pewny co mam robić. Nigdzie nie było widać ani słychać vecny co mnie trochę zaniepokoiło. Z moich przemyśleń wyrwał mnie czyjś głos i nie był to głos kreatury. Był to głos Mika. Słyszałem go jak przez mgłe. Byłem prawie pewny że pod tym głosem kryje się ktoś inny.

- Will?! Gdzie się chowasz?- słyszałem że był coraz bliżej- Skarbie?- kontynuował- Williamie- powiedział już trochę grubszym ranem głosu- nie chcesz wiedzieć co spotkało twojego chłopaka?- powiedział a ja zacząłem się martwić. Zrobił coś mikowi?! Przecież miał wziąść mnie?! Czy z Mikem wszystko okej?! Tysiące pytań przechodziło przez moją głowę a ja nie znałem na nie odpowiedzi- jeśli chcesz wiedzieć gdzie jest Mike przyjdź tu- powiedział a ja coraz bardziej zaczynałem myśleć że serio Mike jest ranny

Postanowiłem że to zrobię. Niepwenie wstałem z podłogi i powoli nacisnęłam klamkę. Musiałem wiedzieć czy z Mikem wszystko w porządku. Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś mu się stało.

Powoli przebiegam przez  korytarze którymi wcześniej przebiegałem w poszukiwaniu pomocy. Gdy zobaczyłem że vecna stoji bez ruchu tyłem do mnie sięgnąłem po jakiś patyk na obronę. Podszedłem parę kroków bliżej

- Co zrobiłeś z  Mikem?!- głośno wycedzilem przez zaciśnięte żeby

-A co ja miałbym z nim robić co? To twoja wina że on umrze, jest tu z twojego powodu - kontynuował a ja już chciałem wbić swojego kija w jego Skóre- Nie pokonasz mnie sam- już zacząlem biec w stronę potwora kiedy nagle coś mnie przycisnęło do ściany. Zdezorientowany szukałem odpowiedzi w twarzy vecny jednak nie znalazłem.

- Idź się gdzieś schować!- usłyszałem znajomy mi dziewczęcy głos.














_____________________________________
Witajcie
Kolejna przerwa była przepraszam, nie czułam się najlepiej a nie chciałam pisać na siłę

Mam nadzieję że ten wam się podoba a jeśli macie jakieś uwagi piszcie

Paaa

Nie dam rady żyć bez ciebie | BYLERWhere stories live. Discover now