Kod Czerwony

663 35 19
                                    

22 marca

Pov: Mike

- Mam nadzieję że jeszcze działa i że reszta ma dalej swoje- powiedziałem przełączając kanały. Ustawiłem kanał do Dustina. Will i El patrzyli na mnie i obserwowali każdy mój ruch- Halo Dustin- odezwałem się do urządzenia i czekałem na odpowiedź. Parę razy powtórzyłem czynność już myślałem że nie zadziała miałem odkładać kiedy usłyszałem zdenerwowany głos.

- MIKE DO CHOLERY CZEGO CHCESZ ODE MNIE W FERIE O 10?! OBUDZIŁEŚ MNIE DEBILU!!- Wydarl się na mnie zdenerwowany lekko zasapany głos chłopaka. Nasza trójka zaśmiała się lekko- Dobra gadaj czego ty znowu chcesz- zapytał uspokajając się trochę.

- Dustin mamy kod czerwony- powiedziałem z powagą i spojrzałem na dwójkę obok którzy patrzyli na mnie jak na idiotę

- jak to kod czerwony, tłumacz się- powedział głos w urządzeniu

- Nie czas na wyjaśnienia jedź po Lucasa i Max i bądźcie u mnie o 11. RÓWNO 11!

- Czekaj o co chodzi. Co jest? MIKE?! HALO ODBIÓR!- Mówił zdezorientowany całą sytuacją. On pewnie dalej śpi jak to Dustin w swoim świecie.

-O 11. Bez odbioru- powiedziałem odkładając swoje radio do szuflady.

Gdy zamykałem ją słychać było jeszcze głos chłopaka ale po chwili ustał. Pewnie się skapnął że jest 10.32 a on dopiero co wstał.

- Zrobimy im niespodziankę- powiedziałem spoglądając na twarze moich przyjaciół.

Chyba pasował im ten pomysł. Wytłumaczyłem im co zrobimy gdy reszta się zjawi i zeszliśmy na dół czekając na nich.

Po 30 minutach zauważyłem przez okno naszych przyjaciół ustawiali rowery pod moim garażem. El i Will szybko zeszli na dół do piwnicy i ukryli się tam. Ja wyszedłem przed dom i zacząłem wrzeszczec na Dustina bo mieli być równo o 11 a była 11.03.  Po dłuższej kłótni która trwała z 3 minuty rudowłosa nam przerwała trzepiąc nas po głowach. Dziewczyna wyglądała jakby wstała przed chwilą.

- Jezu wyglądasz jak zombie? Spałaś coś w nocy?- spytałem dla żartów a ta jeszcze raz uderzyła mnie w głowę- ał dobra żartowałem

- wezwałeś nas tu tylko po to żeby mnie obrazić - oburzyła się dziewczyna

- nieee wezwałem was tylko po to żebyście pomogli mi sprzątać piwnice- powiedziałem i dostałem w głowę tym razem od lucasa.

- WIESZ ŻE MAMY PIERWSZY DZIEN JEBANYCH FERII?!- Wydarł się Dustin- A TY NAS BUDZISZ TYLKO PO TO BY POSPRZĄTAĆ CI PIWNICE

Po długiej konwersacji zgodzili się niechetnie ale wzamian stawiam im lody. Dobra el i Will też się składają. Zeszliśmy do piwnicy. Wszyscy spojrzeli na materac i kanapę a potem na mnie.

- Jezu Wheeler miałeś imprezę i nas nie zaprosiłeś?!- spytał Dustin

Ja patrzyłem na niego i czekałem aż Will wyłączy korki. Chłopak siedział przy skrzynce z wszystkimi przełącznikami obok schodów na dole w piwnicy. Nie było go widać.

- Większego syfu nie mogłeś zrob-- Lucas próbował mnie obrazić kiedy nagle zgasło światło- Co jest?- Spytał Lucas

- Pewnie korki wywaliło- powiedziałem i odszedłem w stronę willa

Jedenastka zaczęła swoją rolę. Musiała ich przestaszyć. Na początku złapała lucasa za kostkę. Ten pisnął jak mała dziewczynka. Will prawie się roześmiał ale ja zakrylem mu ręką buzię. Nastka następnie założyła kaptur z bluzy Max na jej głowę.

- Ej to nie jest śmieszne!- wydarała się piegowata. A El pociągnęła dustna za jednego jego loczka. Ten się wydarł chyba gorzej niż Lucas. I wreszcie kiedy cała trójka stanęła na materacu El pociągnęła go i cała trójka upadła na ziemię krzycząc i podnosząc się z podłogi.

Kierowali się w stronę drzwi kiedy zapaliłem światło. Wszyscy wyglądali na wystrzaszonych a Dusitin chyba miał się zaraz rozpłakać. Odwrócili się gwałtownie i zobaczyli swoją niespodziankę. Zabili ich wzrokiem. Dustin podbiegł do willa i go przytulił. Odsunął się od niego i walną go pięścią w brzuch. Will lekko zwinął się z bólu.

- BYERS IDIOTO ZAWAŁU ZARAZ BYM  DOSTAŁ! - wydarł się Dustin poczym znowu  go przytulił.

W tym czasie max, el i Lucas zdarzyło się przywitać i poobwniac za całą tą akcję. Potem się wymienili max z Lucasem podeszli do Willa a Dustin do Nastki. A ja stałem z założonymi rękami i z szerokim uśmiechem patrzyłem na moich znajomych. Poczułem czyjś wzrok. To Will uśmiechnął się do mnie. Słodko. Muszę się go spytać o dzisiejsza datę.

Wyszliśmy z piwnicy bo zaczęło się tam robić duszno. Usiedliśmy na kanapie w salonie. Nalałem chętnym soku pomarańczowego i zaczęliśmy rozmawiać. Jak zadawanych czasów.

_____________________________________

Hej jest kolejny rozdział jutro postaram się wstawić następny. Jeśli są jakieś błędy proszę o komentarz


Nie dam rady żyć bez ciebie | BYLERWhere stories live. Discover now