Ojciec

592 33 25
                                    

Pov: Mike

Około godziny 12 wszyscy już siedzieli u nas w domu w piwnicy. Czekalismy na Nancy która przynosiła picie dla każdego.

- to kto dokładnie umarł?- zapytał steave przerywając ciszę

- Fred.. Fred Benson- odpowiedział Dustin

- Co-- jak to przecież on.. skąd to wiesz?- zapytała zaniepokojona Nancy

- dzisiaj z samego rana wyszedłem do  sklepu po coś dla Eddiego. Wracając przez las napotkalem 3 wozy policyjne. Widziałem jak przykrywają jego ciało kocem termicznym. Wyglądał tak samo jak chrissy z opisu Eddiego...- powiedział patrząc w jeden punkt przed siebie

Zaczęły się dyskusje i różne teorie. Wszyscy byli przerażeni i wymyślali jak najdziwniejsze wersję zdarzeń

- HEJ- wydarła się max i wszyscy przenieśli wzrok na rudowłosą- Chrissy chodziła do pani Kelly- powiedziała czekając na oklaski dziewczyna

- Kim jest pani Kelly?- zapytała nastka

- psycholożka z naszego liceum ja też do niej chodziłam i wiem że ona zapisuje wszytko co wie na temat swoich uczniów- powiedziała a Nancy wyglądala jakby wpadła na jakiś pomysł

- Okej to zrobimy tak Steave i Dustin jedziecie z Max do domu pani Kelly a Max sproboje wyciągnąć jak najwięcej informacji na temat Chrissy- Dustin, steave i Max przytakneli jej i zaczęli się zbierać - cała reszta zostaje tutaj - dodała a tamta trójka wyszła z pomieszczenia

Nancy, Jonathan, Robin i Eddie siedzieli przy stole i rozmawiali o czymś a z ich wyrazów twarzy było widać że o czymś poważnym. Nancy cały czas starała się być jak najdalej od Eddiego. Nie rozumiem jej, co jej w nim przeszkadzało? Jej chłopak wcale nie wyglądal lepiej. Jonathan wyglądal jakby cały czas coś jarał co trochę zniechcęcalo Robin która wyglądala na najbardziej poruszoną daną sytuację.

Ja z Willem, Lucasem i El siedzieliśmy na kanapie i wpatrywaliśmy się w krótkofalówkę. Czekaliśmy na jakąkolwiek informacje. Co jakiś czas któreś z nas zaczynało jakiś temat jednak staraliśmy się siedzieć cicho

Pov: Will

Siedzieliśmy na kanapie kiedy usłyszałem jedno uderzenie zegara poczym usłyszałem przekręcanie klamki. Do pokoju wszedł mój ojciec. Miał rozczochrane brązowe trochę siwe włosy, biały podkoszulek a na nim granatową rozpiętą koszule i jakieś szare dresy. Patrzyłem się na niego i liczyłem na to że zaraz zniknie czy cos jednak on zaczął podchodzić w moją stronę. Wszyscy wstali z kanapy tak jakby z przerażeniem i przyglądali się mi i mojemu ojcu.

-  Dlaczego nie możesz być normalni jak inni?!- wykrzyczał w moją stronę, tak jakbym miał Deja vu

-ale-- chciałem się odezwać ale mi przerwano

- Dlaczego akurat mój syn musi być pieprzonym pedałem?!- wykrzyczał w moją stronę, poczułem wzrok każdego na sobie.

- Will to prawda?- zapytała el

- Nie to-- znowu mi przerwano

- Znowu masz zamiar każdego okłamywać?!- odezwał się Mike a ja poczułem łzy w moim oku. Odwróciłem się spowrotem na swojego ojca który wymierzał rękę w moim kierunku. Poczułem uderzenie na moim policzku. Kilka łez spłynęło po moim policzku

- Chłopaki nie płaczą- tym razem głos zabrał Jonathan

- Nie dość że gej to jeszcze zakochany w przyjacielu- powiedziała Nancy patrząc na Mika.

Ja stałem i przyglądalem się całej sytuacji. Coraz więcej łez spływało mi po policzku. To się nie działo naprawdę. To tylko zły koszmar- powtarzałem sobie w myślach.

- Will to prawda?- spojrzałem na chłopaka który podchodził do mnie. Jego oczy zrobiły się białe. Mike był bardzo blisko mnie- czyli jednak... jak mogłeś zrujnować naszą przyjaźń Will?! Ty dla mnie nic nie znaczysz, jesteś tylko zwykłym, głupim pedałem - wykrzyczał w moim kierunku. Wiedziałem że nie jest prawdziwy jednak to wyglądalo tak realnie.

- Ja przepraszam, przepraszam, przepraszam- zakryłem uszy rękami bo słyszałem różne obelgi od każdego kto znajdował się w tym pokoju- przepraszam, przepraszam, przepraszam -powtarzałem w kółko i dławiłem się łzami.

Wszyscy już mieli puste oczy jednak ja dalej czułem ich wzrok na sobie. Mike który był najbliżej mnie zmienił się w vecne. Powoli ściągnąłem swoje ręce z uszu i patrzyłem się szeroko otwartymi oczami na zjawę przedemną. Powoli do mnie podchodził a ja robiłem kroki w tył. Poczułem dotyk na wojej dłoni jednak na niej nic nie było.

Pov: Mike

Siedzieliśmy w ciszy kiedy Will zaczął w kółko powtarzać "przepraszam". Siedział prosto i miał zamknięte oczy. Pojedyncze łzy spływały po jego policzku. Ten widok zakuł mnie w serce. Lekko nim potrząsnąłem

- Will? - zapytałem - Will?!- powtórzyłem trochę głośniej przez co zwróciłem na siebie uwagę lucasa i El. Złapałem chłopaka za dłoń- hej? Will- mocniej scisnąłem dłoń chłopaka.

Byłem mocno zdezorientowany, nie wiedziałem co mam robić dlatego jeszcze raz go szturchnałem. Tym razem ze skutkiem. Will gwałtownie wstał poczym znowu usiadł lapiąc się za głowę, z jego nosa poleciała kropla krwi. Chłopak ciężko oddychał.

- Hej co się stało?- zapytałem zaniepokojony trzymając go za ręke

- Ja--powiedział między głębokimi oddechami ale zostało mu to przerwane przez otwierające się drzwi

____________________________________
Błagam powiedzcie jak nazwalibyście ten rozdział. Dziękuję za wszystkie miłe komentarze. Jeśli są jakieś błędy napiszcie w komentarzu


Nie dam rady żyć bez ciebie | BYLERWhere stories live. Discover now