Kanapa

665 41 28
                                    

25 marca

Pov: Will

Cały dzień spędziliśmy z paczką a wieczorem Dustin stwierdził że robimy nocowanie ale tym razem u niego. Oczywiście wszyscy się zgodzili. Byliśmy w parku dlatego musieliśmy wrócić do domów po swoje rzeczy.

Właśnie spakowałem plecak i gdy już chciałem wyjść z piwnicy usłyszałem głos

- Hawkins upadnie

Poczułem jak cos zaciska mój kark, złapałem za obolałe miejsce i odwróciłem się aby zobaczyć czy ktoś tam stoji jednak zobaczyłem ten sam pokój tylko cały ciemny i w różnych plączach. Patrzyłem z przerażeniem na pomieszczenie, serce zaczęło mi walić szybciej a oddech się przyspieszył. Zobaczyłem postać z koszmarów. Vecne. Zaczął podchodzić w moją stronę a ja byłem zbyt sparaliżowany aby zrobić jakikolwiek ruch

- To koniec Will

Usłyszałem te słowa poczym poczułem dotyk na moim ramieniu. Gwałtownie się obróciłem i zobaczyłem Mika. Patrzyłem się na niego powoli uspókajając oddech

- hej- powiedział chłopak a ja spowrotem odwróciłem się żeby zobaczyć czy druga strona zniknęła. I tak. Już było normalnie. Jedna łza spłynęła po moim policzku- hej wszystko w porządku?- spytał zmartwiony a ja spowrotem odwróciłem się w jego stronę. Chłopak zmarszczył brwi i zaczął grzebać w kieszeni. Wyciągnął chusteczkę i podniósł mój podbródek tak by mu było wygodnie. Gdyby nie to co się przed chwilą stało to może i bym się zarumienił ale nie. Dalej serce mi biło szybciej. Chłopak przetarł mi chusteczką pod nosem nie wiem po co. Posłałem mu pytający wyraz twarzy a on pokazał mi zakrwawioną chusteczkę- krew ci leciała z nosa- powiedział wręczając mi chusteczkę- masz! Dalej może ci się przydać- powiedział wskazujązc na mój nos. Ja dalej byłem zbyt sparaliżowany żeby cokolwiek powiedzieć.- my z El chcemy już wychodzić do Dustina a ty.. dobrze się czujesz?- spytał ponownie

- tak jest okej..- powiedziałem cicho

Chłopak usmiechnął się z troską, złapał za moje ramie i zaprowadził w stronę drzwi wejściowych. Wyszliśmy z El i udaliśmy się pod dom Dustina. Gdy weszliśmy do środka zawitali nas Lucas i Max.

Siedzieliśmy do późna a gdy kładliśmy się spać poczułem mocny ból głowy. Leżałem na podłodze obok lucasa bo tak jakoś wyszło że zabrakło miejsc a my poszliśmy najpóźniej spać dlatego padło na nas. Ale mieliśmy przynajmniej poduszki i jakis koc. Jeden no ale trudno.

Około 3 nad ranem obudziłem się z powodu koszmaru. Cały mokry od potu i zadyszany. Podszedłem do swojej torby i wyciągnąłem swoje tabletki. Udałem się w stronę kuchni. Jednak zatrzymałem się przy salonie. Usiadłam na kanapie i zastanawiałem się czy branie tych tabletek ma jakikolwiek sens. Siedziałem i wpatrywałem się w opakowanie. Usłyszałem jakiś dźwięk, było ciemno dlatego nie widziałem co się dzieje. W ciemności widziałem czarną postać która zbliżała się do mnie. W formie obronnej wziąłem jedną z dekoracyjnych poduszek pani Henderson i rzuciłem w stronę cienia.

-Ała- odezwał się... Mike?- co robisz to bolało!- powiedział krzycząc szeptem

- wystraszyłeś mnie a ja się tylko broniłem- powiedziałem- czego nie śpisz jest późno!- dodałem

- A ty?

- pierwszy się spytałem

- no dobra to chciało mi się do toalety - zacząl siadając obok mnie- a ciebie nie było to się zmartwiłem trochę- zarumienilem się na te słowa- więc postanowiłem cię poszukać. A ty? Miałeś koszmar?- spytał patrząc na mnie

- Mhm- mruknąłem cicho poczym poczułem dłoń chłopaka na swojej. Spojrzałem na niego

- Chcesz mi o nim opowiedzieć? - zapytał z troską

- wiesz... Nie to jakieś głupoty - powiedziałem. Mika oświetlał jedynie blask księżyca. Chłopak wyglądal prześlicznie w tym blasku

- a może czegoś potrzebujesz?- dalej próbował mi jakoś pomóc

-  możemy tu tak posiedzieć?

-  tak jasne możemy siedzieć tutaj tyle ile chcesz

Siedzieliśmy w komfortowej ciszy dosyć długo dalej trzymając się za ręce.

Pov: Mike

Trzymałem willa mocno za rękę. Jego ręka była bardzo koścista.

- Mike? Czy bardzo widać po mnie że jestem jakiś... Inny?- zapytał chłopak po długim milczeniu

- oczywiście inaczej niebyłbys taki wyjątkowy- zobaczyłem rumieniec na jego twarzy jednak mine miał smutną - Will nawet nie próbuj myśleć o sobie czegokolwiek złego- powiedziałem kładąc drugą ręke ten tylko lekko się uśmiechnął. Złapałem za pudełko na ławie, to były tabletki na głowę- to twoje?- spytałam a ten lekko pokiwał głową – a wziąłeś teraz?

– Nie widzę sensu ich prania bo i tak mi nie pomagają.

- Will proszę cię nie wygłupiaj się na pewno ci pomogą- wstałem i poszedłem do kuchni po szklankę wody, wróciłem i dopilnowałem żeby chłopak pąknął tabletki.

Chwilę posiedzieliśmy razem jednak zasneliśmy po jakimś czasie ponieważ było późno. Na kanapie było zimno daletgo spaliśmy wtuleni w siebie.

_____________________________________

Hejka chciałbym podziękować za 100 głosów pod tą ksiązką serio jest mi mego miło

Nie dam rady żyć bez ciebie | BYLERNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ