𝔻𝕨𝕒 𝕞𝕚𝕖𝕤𝕚𝕒𝕔𝕖 𝕡𝕠𝕫𝕟𝕚𝕖𝕛
2 czerwca
Pov: Mike
- Napewno nie chcesz abym poszedł tam z tobą? Ostatnio bardzo często tam przebywasz, może chcesz trochę odpocząć?- pytał mój przyjaciel Dustin podczas powrotu ze szkoły.
- Nie dzięki, serio wolę tam chodzić sam- odpowiedziałem spokojnie poprawiając swój plecak na ramieniu- Lucas poszedł odprowadzić max?- spytałem na zazwyczaj wracaliśmy wszyscy razem, no oprócz Max bo ona mieszka w kompletnie innym kierunku
- Tak i zostaje u niej na chwilę- odpowiedział mi szurając nogami o kamienie
- A co El?- zapytałem bo trochę byłem zdziwiony że tym razem wracam tylko z brunetem
- Ona dzisiaj nocuje u max, w końcu jest piątek więc mają okazję więc teraz pewnie razem z dziewczyną wyganiają lucasa z domu- zaśmiał się cicho podnosząc głowę- oh jakoś szybko minęła droga- usmiechnął się i zmienił kurs- to do poniedziałku - przybyłem z nim żółwika i powędrowalem w stronę swojego domu
Spojrzałem na zegarek na swojej lewej ręce zdziwiłem się że było już tak późno. Musiałem szybko wrócić do domu bo spieszyło mi się do kwiaciarni a za niecalą godzinę będzie zamykana. Przyśpieszyłem kroku a gdy stanąłem przed drewnianymi drzwiami do mojego domu zapukałem. Otworzyla mi je moja mama a na powitanie mnie przytuliła. Ostatnio zaczęła okazywać więcej uczuć w moją stronę. Trochę mnie to irytowało bo zaczęła to robić dopiero po tym jak jej powiedziałem że straciłem najważniejszą osobę w moim życiu.
Szybkim krokiem poszedłem do swojego pokoju wyciągając wszystkie książki z mojego plecaka tak aby był pusty. Wpakowałem do niego jeden z moich ulubionych komiksów i czarny portfel.
Zbiegłem po schodach na dół i udałem się do kuchni. Czułem straszne pragnienie w gardle dlatego też nalałem sobie wodę z kranu do przezroczystej szklanki. Piłem tak szybko że trochę rozlało mi się na koszulkę.
- Mike zjesz dzisiaj obiad?- zapytała Nancy wchodząc do kuchni
- Wiesz nie mogę, wróciłem dzisiaj trochę później a muszę jeszcze zdążyć-- brunetka obok mnie przerwała mi moje tłumaczenie
- Jasne ale obiecaj że zjesz coś w szpitalu- Powiedziała trochę zmartwionym głosem. Ostatnio żadziej przebywam w domu a tym bardziej mniej jem posiłków.
Od ponad dwuch miesięcy codziennie regularnie przychodzę do szpitala, do willa. Po ostatnim ataku vecny Will zapadł w śpiączkę. Lekarze mówią że może się nie wybudzić jednak istnieje też mała szansa. Codziennie po szkole przychodzę do chłopaka i opowiadam mu o swoim dniu. Zazwyczaj jestem sam bo trochę krempuje się przy innych. Czasem jestem też z panią Bayers lub Jonathanem a czasem cała paczką przychodzimy i przesiadujemy tam wiekszość dnia. Przez to nie mam czasu na przebywanie z wlasną rodziną przez co zaczęli się martwić.
- Pewnie- Powiedziałem i skierowałem się na spowrotem na dwór.
Otworzyłem garaż i wyciągnąłem swój rower. Szybko wyszedłem z nim poza trawnik po czym wsiadłem na niego i odjechałem w stronę miasta.
Zatrzymałem się obok kwiaciarni ponieważ dzisiaj był piątek czyli dzisiaj wymieniałem kwiatki w wazonie. Kupiłem ulubione kwiatki bruneta, czyli żonkile.d. Delikatnie włożyłem je do plecaka tak aby się nie pogniotły i spowrotem ruszyłem w stronę szpitala.
Zatrzymując się przed szarym dużym budynkiem zauważyłem auto pani Bayers, czyli kobieta też jest odwiedzić willa. Przywiązałem swój rower do specjalnej rury dla rowerów i szybko wszedłem do budynku. Podszedłem do recepcji
![](https://img.wattpad.com/cover/319973805-288-k63190.jpg)
ВИ ЧИТАЄТЕ
Nie dam rady żyć bez ciebie | BYLER
Actionw Kalifornii nie układało się najlepiej. Joyce postanowiła że wyjadą na kilkudniowy pobyt w Hawkins. Will nie chciał tego, nie chciał spotkania z Mike. Nie chciał żeby ktoś się dowiedział że coś jest nim nie tak (vecna) byler