Przygotowywania

348 18 6
                                    

30 marca

Pov: Mike

Od samego rana w domu Byersów i Hopperów było duże zamieszanie. Co chwilę ktoś wchodził i wychodził z domu. Oczywiście że to rozumiem bo wszyscy szykowali się do zakończenia tego całego haosu no ale bez przesady, musieli już zacząć o dziewiątej rano?! Widziałem steava już może z pięć razy jak wynosił coś z domu i Nancy która porywała co jakiś czas Joyce i Hoppera. Ja nie wiem jak oni mogą tak mądrze rozumować o tak wczesnej porze.

Wyciągnąłem Willa do kuchni, i postawiłem przed nim talerz z kanapką z serem i salatą. Sam osobiście zrobiłem sobie taką samą. Może i wprowadzili się tu nie dawno ale i tak zapewne wiem gdzie co jest lepiej niż szatyn.

Gdy zjadłem swoje pieczywo cierpliwie zaczekalem aż Will dokończy swoje co trochę potrwało. Od razu po śniadaniu poszliśmy się ubrać a zaraz po tym mieliśmy pomoc reszcie w przygotowaniach.

- Mike, Will pośpieszcie się!- zawołała moja siostra która czekała aż zanieśiemy 250 kilogramów soli do łazienki. Przygotowywaliśmy kąpiel dla El tak aby była w stanie wejść do umysłu Willa.

- Idziemy!- zawolalem przechodząc obok kuchni, właśnie niosłem z Willem piąty dziesięcio kilogramowy wór soli. Nie mam pojęcia skąd oni tyle tego wytrzasneli ale wolę się tym nie przejmować- dajesz radę?- zapytałem niższego gdy ten ledwo co utrzymywał się na nogach.

Odkąd powiedział mi o swoich problemach z jedzeniem zaczynam zauważać rzeczy których wcześniej nie widziałem. Na przykład męczy się szybciej niż inni, albo jest bladszy i bardziej zmęczony. Było mi go bardzo szkoda i byłem zły na siebie bo nie potrafię mu pomóc. Może gdyby powiedział swojej mamie to ona zabrałaby go do szpitala lub jakiegoś lekarza a tam dostałby fachową pomoc. Ja wiem że on tego nie chce ale tego tak naprawdę potrzebuje. Potrzebuje pomocy kogoś kto się na tym zna a nie mnie, osobę która nigdy nie miała styczności z osobą z zaburzeniami odżywiania aż do teraz.

- Nie wszystko w porządku- powiedział Will poprawijając worek w swoich dłoniach

- Jak chcesz zawsze też mogę poprosić Dustina lub Eddiego o pomoc..- Powiedziałem przekraczając próg łazienki

- Nie serio dam radę- Powiedział podając wór Jonatanowi- Choć po następne , zostało tylko 20- pokierował się w stronę wyjścia a ja tuż za nim.

Gdy kąpiel była gotowa poszedłem na dwór i usiadłem obok max na trawie która aktualnie przeszukiwała resztki z nie wypakowanych rzeczy Byersów i Hopperów z nadzieją że natrafi na jakiś stary pistolet Hoppera gdy ten jeszcze był szeryfem w Hawkins. Na tą chwilę udało mu się zdobyć rolę jednego z komendantów.

- Hej- przywitałem się z dziewczyną która natychmiastowo przekierowała swoją uwagę na mnie

- Hej, czy coś się stało?- zapytała trochę zdziwiona. No tak, przecież nie zawsze się z nią lubialam ale tak czy siak wspieraliśmy się nawzajem

- Nie tak tylko chciałem spytać czy nie potrzebujesz pomocy- podrapałem się po karku czekając na odpowiedź

- Pewnie, tam masz kartony, poszukaj jakiś pistoletów lub czegoś osterego- Jak powiedziała tak też zrobiłem, zacząłem przeszukiwać kartony. Nie musiałem się martwić o Willa bo wiedziałem że jest z Jonathanem i Lucasem.

Nic ciekawego nie znalazłem oprócz różnych dziwnych szpartałów. Nagle zobaczyłem jak cos z wyskoką prędkoscią przelatuje przed moją twarzą. Dopiero po chwili zrozumiałam że był to nabój od pistoleta którego max trzyma w ręku

- Jest!- wydarła się- Działa

- Chciałaś mnie zabić?!- zapytałem odrywając się od swojego miejsca

- Byłam prawie pewna że nie działa a tu proszę jest- powiedziała biegnąc w stronę Nancy

Cieszyłem się że możemy tu robić co chcemy. Gdy dorośli jeszcze nie wrócili całe dnie spędzaliśmy u mnie i musieliśmy z Nancy udawać że się kochamy choć i tak każdy wiedzial prawdę. Nie musimy już wymyślać jak najgłupszych wymuwek aby iść wszyscy mogli i nas siedzieć.

Po skończonych przygotowaniach było grubo po południu. Za niedługo będziemy zaczynać nasz plan.










_______________________________________
Witam

Mam nadzieję że rozdział wam się podoba a jeśli macie jakieś uwagi to piszcie

Żegnam

Nie dam rady żyć bez ciebie | BYLERWhere stories live. Discover now