Rozdział 1

1.4K 74 2
                                    

Nadszedł kolejny dzień... Kolejny dzień, w którym obudziłam się w tym okropnym miejscu. Mały pokoik bez możliwości wyjścia na zewnątrz. To mój pokój. Moja własna, prywatna cela.

Mogę siedzieć cały dzień na łóżku patrząc w sufit. Czasami dla odmiany w ścianę na przeciwko mnie. Odkąd mnie zamknęli, by zabić nudę, zaczęłam trenować. Niestety nie mam tu za dużo możliwość patrząc na to jak mały jest ten pokój. Jednak, choć trochę ruchu jest dobre i wskazane.

Nie wolno mi z nikim rozmawiać i to najważniejsza zasada. A nawet gdyby nagle zmienili zdanie i pozwoliliby mi na to, to niestety nie miałabym, z kim porozmawiać. Tak naprawdę nie widuję nikogo oprócz strażników, którzy raz na jakiś czas przynoszą mi jedzenie.

Pocieszające jest to, że za dwa tygodnie w końcu stąd wyjdę. Bardziej dołujący jest powód, dla którego tak się stanie. Tak się składa, że już za dwa tygodnie będę mieć urodziny, a dokładnie osiemnaste urodziny. Dla wszystkich więźniów oznacza to coś w rodzaju procesu, który decyduje o ich przyszłości. Niestety dla mnie nie ma takiej możliwość. Wychodząc stąd będę szła prosto na śmierć.

Za 2 tygodnie odbędzie się mój ostatni spacer po Arce.

Nawet nie wiem, co tak naprawdę o tym sądzę. Nie wiem czy się boje czy nie. Nie chce umierać to jasne, ale chyba już się z tym pogodziłam. Wole umrzeć niż resztę życia spędzić zamknięta. To i tak nie jest życie. W końcu ile można siedzieć samotnie i bez możliwości wyjścia. Jeszcze parę lat i na pewno prędzej czy później bym zwariowała. O ile już tak się nie stało.

Leżałam rozmyślając o mojej śmierci. W ostatnim czasie to było moje główne zajęcie. Zastanawiałam się jak długo będę spadać aż w końcu umrę, czy będzie bolało, co tak właściwe będę wtedy czuć. Wiem... Brzmi trochę depresyjnie, jednak tak właśnie wygląda moje życie.

W pewnym momencie niespodziewanie drzwi do mojej celi zostały z hukiem otwarte. Do środka weszło aż czterech strażników, co nigdy wcześniej się nie zdarzało.

- Wstań i z podniesionymi rękami stań pod ścianą. – Zarządzi jeden z nich.

- Co? – Prychnęłam pod nosem.

- Bez dyskusji. – Powiedział stanowczo.

Ociągając się, ale w końcu zrobiłam to, co kazał. Jednak kompletnie nie rozumiałam, co się działo. Czy już dziś chcą mnie zabić? A jeśli tak to, dlaczego. Jestem pewna, że moje urodziny są dopiero za dwa tygodnie. Odkąd mnie tu zamknęli codziennie rysowałam kreski na ścianie by wiedzieć, jaki dzień mamy. Byłam pewna co do daty. Urodziny mam za dwa tygodnie nie wcześniej. Dopiero wtedy powinni mnie zabić.

- O co wam chodzi? – Zapytałam zdezorientowana. – Urodziny mam za dwa tygodnie. Aż tak kanclerzowi śpieszono do zakończenia mojego życia?

Nim się obejrzałam jeden ze strażników zapiął mi jakąś opaskę na nadgarstku a później wbił coś w moją szyję. Praktycznie od razu mój wzrok stał się rozmazany. W ciągu paru sekund stracił czucie w nogach i... Tak naprawdę w całym ciele. Upadłam na ziemię po czym całkowicie straciłam świadomość tego, co się wokół mnie działo.

Nie myślałam, że to właśnie w taki sposób zakończy się moje życie.

Nie myślałam, że to właśnie w taki sposób zakończy się moje życie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Broken Souls // Bellamy BlakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz