Rozdział 13

1.1K 59 3
                                    

Finn i ja na nowo zostaliśmy przyjaciółmi. W końcu przestał traktować mnie jak powietrze. Zaczęliśmy na nowo normalnie rozmawiać i żartować. Wszystko było jak za starych dobrych czasów, gdy jeszcze na Arce byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Ta sytuacja została rozwiązana tak jak być powinna. Przynajmniej to się udało. Jeśli chodzi o całą resztę to no cóż... W naszym obozie krążą różne plotki na temat mojej przeszłości. Nie rozmawiałam z nikim na ten temat. Unikałam ludzi jak ognia. Po prostu nie miałam sił ani ochoty tłumaczyć się przed nikim.

Spędziłam bardzo dużo czasu z Finnem. Naprawdę przez ten cały czas mi go bardzo brakowało. Cieszę się, że po mimo tych wszystkich lat wciąż mogę mieć w nim najlepszego przyjaciela.

Gdy uciekłam wcześniej z obozu, Finn musiał się jakoś wytłumaczyć ze swoich słów. Ludzie wiedzą, że to nie ja zabiłam mojego ojca. Nie jestem już uważana za mordercę, a przynajmniej tak to wygląda.

Niestety na drugi dzień nie miałam już spokoju. Ludzie ciągle za mną chodzili wypytując o wszystko.

- To prawda, że twój ojciec cię bił? – Zapytała jakaś ciemnowłosa dziewczyna.

Spojrzałam na nią oceniającym wzrokiem, po czym nic nie mówiąc poszłam w swoją stronę. Nie miałam pojęcia jak tak dziewczyna się nazywała. Kojarzyłam ją tylko z widzenia i nic więcej. Zamiast zacząć rozmowę od przedstawienia się bądź choćby przywitania ta zaczęła mi zadawać jakieś durne pytania. Nie mam zamiaru rozmawiać z takimi osobami.

- Więc tatusiek cię bił. – Usłyszałam parszywy głos Murphy'ego.

Chłopak stał oparty o drzewo. Z założonymi rękami przyglądał mi się uważnym wzrokiem. Jego też postanowiłam zignorować i po prostu poszłam dalej. Szłam przed siebie do momentu aż przede mną znikąd pojawił się Jasper.

- To prawda? – Zapytał. – No wiesz... z twoim ojcem. – Dodał wyjaśniając.

- Sorry Jasper, ale miałam coś załatwić. – Mruknęłam wymijając go.

I tak było przez cały dzień. Dlatego po sytuacji z Jasperem nie wytrzymałam i wymknęłam się z naszego obozu. Wiedziałam, że nie mogę odejść nie wiadomo jak daleko. Zdaje sobie sprawę z tego, że w lesie mogą czaić się Ziemianie. Z resztą nawet nie chce iść gdzieś daleko. Po prostu musze pobyć sama. Bez ludzi, bez ich szeptów i co ważniejsze bez ich głupich pytań.

*****

Siedziałam na drzewie chcąc się odciąć od wszystkiego. Stąd miałam dobry widok na wszystko, co mnie otaczało. Piękny las. Odcienie zieleni sprawiały, że byłam spokojniejsza. Tu mogłam odetchnąć i zapomnieć o wszystkim.

Tak długo byłam w zamknięciu. Teoretycznie przez całe życie byłam zamknięta, a nie tylko przez te parę lat, które faktycznie spędziłam w celi. Na Arce wszyscy byliśmy zamknięci. Stamtąd nie było wyjścia. Nie dało się wyjść no chyba, że na ostatni lot, gdy ktoś zostawał ekspulsowany. Nie mogliśmy uciec. Jedyną drogą ucieczki była śmierć.

Teraz wszystko się zmieniło. Tu jestem wolna. Tak naprawdę, gdy tylko będę chciała, mogę uciec z naszego obozu i nigdy już tam nie wrócić. To jest wolność, o której nawet nie wiedziałam będąc na Arce. Mogłabym uciec, a jednak na razie coś mnie od tego powstrzymuje. Może to po prostu strach przed Ziemianami, a może niechęć do zostawienia osób, na których naprawdę mi zależy. Prawda jest taka, że nie ma ich za wiele, ale jednak ci, na których mi zależy naprawdę są dla mnie ważni.

To zabawne jak w jedne dzień wszystko się zmieniło. Z dnia na dzień z mordercy stałam się ofiarą. Sierotką, która kiedyś była bita. Osobą, nad którą znęcał się własny ojciec. Dziecko przemocy domowy.

Broken Souls // Bellamy BlakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz