Rozdział 38

992 66 15
                                    

Bellamy tak jak obiecał nie ruszył się ani na moment z miejsca. Gdy się obudziłam, wciąż był obok mnie. Zaraz po przebudzeniu miałam idealną okazję, by przez chwilę po prostu słuchać bicia jego serca, gdy ten nie zauważył jeszcze, że się obudziłam. Chłopak siedział obejmując mnie ramieniem, a jedną ręką bawił się moimi włosami. Zaprzestał swojej czynności od razu, gdy tylko zauważył, że już nie śpię.

- Powinnaś iść jeszcze spać. – To właśnie tymi słowami zostałam przywitana. – Spałaś bardzo krótko.

- Może, dlatego że spałam całą noc i pół dnia. Nie mogę spać w nieskończoność.

Chłopak w końcu odpuścił. Chciał podjąć ponowną próbę przekonania mnie, ale tym razem mój zirytowany wzrok i stanowcze nie wygrało. Odpuścił mi, ale postawił pewien warunek. Otóż to ja pierwsza miałam opowiedzieć mu o tym, co działo się u mnie przez cały ten czas, o tym jak przeżyłam i co najważniejsze, kim był człowiek, który mnie zabrał.

Widziałam jak zaciskał szczękę i marszczył brwi, gdy mówiłam o przetrzymywaniu, czy o tym jak dostałam mieczem prosto w brzuch. To zabawne, jak jednocześnie był wściekły i zmartwiony. Mam wrażenie, że gdyby ten Ziemianin pojawił się teraz w tym pokoju, Bellamy od razu, by się na niego rzucił. Na całe szczęście go tu nie ma i prawdopodobnie nigdy się nie spotkają. Tak jest o wiele lepiej dla Bellamy'ego. Ziemianin na pewno walczy o wiele lepiej i takie spotkanie nie skończyłoby się dla niego zbyt dobrze. W końcu ja sama zdążyłam się już o tym bardzo boleśnie przekonać.

Gdy skończyłam mówić, przyszła kolej na Bellamy'ego. Naprawdę chciałam wiedzieć, co się z nim działo. Ciekawość bardzo mnie zżerała. Musiałam wiedzieć, jak udało mu się przeżyć, jak odnalazł Octavię i dlaczego na jego twarzy było tak wiele ran. Miałam naprawdę dużo pytań, na które dość szybko dostawałam odpowiedzi.

- Wiesz... – Zaczął po chwili wciąż obejmując mnie ramieniem. – Kiedy wróciliśmy do lądownika nikogo nie było. Ani jednej osoby. Szukaliśmy ciebie. Ani ja ani Finn nie wierzyliśmy w to, że zginęłaś. To było niemożliwe.

- Czekaj... – Podniosłam gwałtownie głowę do góry. – Finn? Finn był z tobą? Finn żyje? – Zadawałam pytania jedno po drugim nie wierząc w to, co słyszę.

- Tak. – Zaśmiał się cicho. – Żyje. Myślałem, że wiedziałaś.

Finn żyje. Naprawdę żyje. Wszystkie najważniejsze dla mnie osoby żyją.

Pozostali nasi ludzi też żyją. Może nie są jeszcze w pełni bezpieczni, ale prędzej czy później będą. Uratujemy ich. Musimy. Wszystko zaczyna wkraczać na dobre tory i może w końcu wszystko się ułoży, a ja będę mogła odetchnąć z ulgą.

 Wszystko zaczyna wkraczać na dobre tory i może w końcu wszystko się ułoży, a ja będę mogła odetchnąć z ulgą

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gdy miałam zadać kolejne pytania, do środka weszła Clarke z jej mamą. Kobieta chciała sprawdzić jak się czuje i obejrzeć moją ranę. Dosłownie chwilę po nich do środka weszły, również Octavia z Raven. Octavia uśmiechnęła się szeroko od razu, gdy tylko nas zauważyła. No tak w końcu wciąż siedzimy obok siebie na moim łóżku, a chłopak obejmuje mnie ramieniem. Cudownie... Z resztą nie tylko ona zwróciła na to uwagę. Clarke z Raven również patrzyły na nas uważnie i tylko uśmiechały się pod nosem. Boże ta sytuacja w ogóle nie było niezręczne. Ani trochę...

Broken Souls // Bellamy BlakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz