Rozdział 52

775 73 6
                                    

Udało nam się wrócić do obozu. Ponownie byliśmy w naszym domu, jednak mam wrażenie, że wszystko zmieniło się o 180 stopni. Nasza cała sytuacja się zmieniła. Położenie obozu się zmieniło. Liczba naszych ludzi się zmieniła. My wszyscy się zmieniliśmy. Mam wrażenie, że to, co wydarzyło się w Mount Weather odciśnie piętno na całym naszym życiu.

Pierwsze, co zrobiłam po powrocie to skierowałam się do mojego pokoju. Wszyscy musimy pozbierać się po tym, co się stało, a ja w tym momencie chciałam zostać po prostu sama. Tak szybko jak tylko weszłam do pokoju podjęłam decyzję o tym, że musze wziąć prysznic. Musiałam z siebie zmyć cały ten brud. Marzyłam o tym. Naprawdę marzyłam o zimnym prysznicu.

W końcu, gdy moja skóra i włosy były czyste, a ja ubrałam świeże ubrania, wróciłam do pokoju i zakopałam się w pościeli. Byłam zmęczona... Naprawdę zmęczona zarówno psychicznie jak i fizycznie. Tak dużo się wydarzyło w przeciągu ostatniego czasu, że jedyne, co chciałam w tym momencie zrobić to zamknąć oczy i zasnąć. Nie chciałam o tym wszystkim myśleć, bo to tylko bardziej mnie dobijało. Ledwo zamknęłam oczy, a już po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Chciałam to zignorować. Nie miałam sił na kolejne rozmowy. Dziś chciałam już tylko zasnąć. Nie było dla mnie istotne, że wcale nie jest jeszcze tak późno. Marzyłam o śnie. Osoba, jednak się nie poddawała i zanim się obejrzałam sama zaprosiła się do środka.

Niechętnie otworzyłam oczy, gdy łóżko lekko ugięło się pod ciężarem osoby, która postanowiła do mnie dołączyć. Od razu zauważyłam uśmiechniętą Octavię, jednak mimo uśmiechu malującego się na jej buzi wciąż posyłała mi zmartwione i zaniepokojone spojrzenie. Dziewczyna objęła mnie ramieniem i w milczeniu leżałyśmy tak przez długi czas.

- Musimy wstać. – Odparła w pewnym momencie.

- Nie musimy. – Mruknęłam.

- Musimy. – Zaśmiała się. – Jest impreza.

- Nie mam nastroju. – Niechętnie otworzyłam oczy, by na nią spojrzeć.

- Więc lepiej go znajdź, bo nasi ci nie odpuszczą. Wygraliśmy i chcą to uczcić. Tak, tak wiem. – Dodała szybko, gdy już otworzyłam usta, by się odezwać. – Nie chcieliśmy w taki sposób wygrać, ale mimo wszystko wyciągnęliśmy naszych i przeżyliśmy.

- Octavia...Chce spać.

- Wyśpisz się, gdy już się upijemy. – Rzuciła, na co prychnęłam pod nosem.

Niechętnie wstałam z łóżka i poszłam za Octavią do wspólnych siedzib. Na miejscu było już naprawdę dużo osób. Znalazłam nam wolne miejsca, gdy Octavia poszła załatwić nam coś mocniejszego do picia. Rozmawiałyśmy chwilę z naszymi ludźmi, po czym odeszłyśmy, by usiąść gdzieś same. Dobrze było widzieć ponownie tych wszystkich ludzi razem. Po raz pierwszy odkąd przylecieliśmy na Ziemie większość z nich ma okazje porozmawiać ze swoimi bliskimi twarzą w twarz. To miłe uczucie widzieć ich szczęśliwych. No prawie wszystkich...

Miał do nas dołączyć też Lincoln, który był na jakiejś rozmowie z Kanem i Abby. Jego życie też przewróciło się do góry nogami. Został z nami, gdy Ziemianie nas zdradzili, przez co stał się wrogiem swoich własnych ludzi. Uważają go za zdrajcę. Został z nami dla Octavii. Lincoln jest naszym człowiekiem. Naszym przyjacielem. On i Octavia naprawdę się kochali. Naprawdę doceniam jego obecność w obozie.

- No w końcu ty i Bellamy.

- Co w końcu? – Podniosłam na nią zdezorientowany wzrok.

- No jesteście razem.

- Nie jesteśmy... – Zaprzeczyłam szybko. – To znaczy... No tak jakby się całowaliśmy...

- Tak wszyscy widzieliśmy. – Zaśmiała się. – Byliśmy tuż obok.

Broken Souls // Bellamy BlakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz