Rozdział 21

1K 64 15
                                    

Finn się obudził. To była najwspanialsza informacja, jaką dostałam. Byłam najszczęśliwszym człowiekiem, gdy usłyszałam te słowa od Clarke. Wszystko było już z nim dobrze. O ile można była tak powiedzieć o osobie, która parę dni wcześniej dostała zatrutym nożem między żebra i przeszła ciężką operację na Ziemi bez sterylnych warunków. Mimo tych wszystkich okoliczność każdego dnia Finn czuł się coraz lepiej.

Raven bardzo dbała o jego samopoczucie, co mi o dziwo kompletnie nie przeszkadzało. Chyba już dawno mi przeszło. Kiedyś go kochałam i to bardzo. Najbardziej na świecie. Oczywiście teraz dalej go kochałam, ale mam wrażenie, że w zupełnie inny sposób niż wcześniej. Cieszyłam się jego szczęściem, choć nie byłam pewna czy na pewno chłopak jest szczęśliwy. A blondwłosy powód, przez którego chłopak był rozdarty, przez te dni chodził bardzo rozdrażniony. Naprawdę lepiej było nie wchodzić dziewczynie w drogę.

Naprawdę cieszę się, że moje relację z Finnem wyklarowały się w odpowiednim momencie. Nie chciałabym być teraz zamieszana w te melodramaty. Dobrze obserwowało mi się to z boku.

W ciągu tych paru dni nie rozmawiałam z Bellamy'm. Od naszej ostatniej wymiany zdań unikałam go jak ognia. Nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowy z nim. Z resztą on też się do tego nie palił. Taka sytuacja mi odpowiadała. Nie musimy rozmawiać. Nie potrzebuje go. Tak jest lepiej dla wszystkich.

Dokładnie w tym momencie siedziałam przy ogrodzeniu pełniąc wartę. Mieliśmy je rozdzielane różnie. Czasami ustalane były z dnia na dzień, a czasami z góry na parę dni. Ja z chęcią zgłaszałam się tak często jak tylko się dało. Naprawdę to lubiłam. Pełnienie wart było dla mnie najlepszym rozwiązaniem wielu spraw. Jednocześnie mogłam być przydatna dla obozu i naszej małej społeczności, a co szczególnie było dla mnie istotne to fakt, że mogłam bezkarnie unikać ludzi. W końcu będąc na warcie nie mogłam się rozpraszać.

- Victoria. – Usłyszałam obok siebie.

Niechętnie odwróciłam wzrok w stronę tej osoby. Od razu zauważyłam obok siebie Clarke. Tuż za dziewczyną stał Bellamy, który unikał mojego wzroku. Clarke i Bellamy. Dziwne połączenie, ale kim ja jestem by to oceniać. Żeby to oceniać musiałoby mnie to obchodzić, a tak nie jest. Mam to gdzieś.

- Idziemy szukać zapasów. – Wyjaśniła.

- Przecież nie pytałam. – Odparłam znudzona. – Nie dajcie się tylko zabić. – Rzuciłam jeszcze patrząc na nich przelotnie.

Dziewczyna nic więcej nie odpowiedziała. We dwójkę wyszli poza obóz kierując się w głąb lasu. Tymczasem ja skupiłam się na obserwowaniu otoczenia. W końcu przetrzymujemy u nas jednego z Ziemianów. Kto wie czy jego koledzy nie postanowią po niego przyjść. Teraz musimy być szczególnie czujni.

Siedziałam sobie spokojnie obserwująco okolice

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Siedziałam sobie spokojnie obserwująco okolice. Pogoda naprawdę dziś dopisywała. W takich okolicznościach mimo wszystko można było odpocząć. Nikt nie próbował nawiązać ze mną żadnej konwersacji. Mogłam obserwować piękny las. Normalnie żyć nie umierać. Jednak mimo wszystko nie zapomniałam, że musze być czujna, bo Ziemianie mogą czaić się na każdym kroku.

Broken Souls // Bellamy BlakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz