Jutro nie będę w stanie dodać nowego rozdziału, dlatego wyjątkowo dodaje dzisiaj.
Dobrego weekendu!
***
To są po prostu żarty. Prawdziwa komedia...
Ten człowiek chyba oszalał. On naprawdę nie chce iść, a jakby tego było mało to nie dość, że on nie chce to jeszcze zabrania nam. Chyba mu się coś pomyliło. Nie mam zamiaru siedzieć z założonymi rękami, kiedy trójka naszych ludzi jest gdzieś w tych lasach. Na każdym kroku czają się tam Ziemianie. Oni mogą być w niebezpieczeństwie, a my musimy im pomóc. Na dodatek jest z nimi Finn. Nie zamierzam go stracić.
- Gdyby rolę się odwróciły Finn i Clarke rzuciliby wszystko, by cię odnaleźć. – Warknęłam na czarnowłosego.
- Popełniliby błąd, którego ja nie popełnię. – Powiedział stanowczo.
Wokół nas już dawno zebrała się duża grupa gapiów. Nawet pozostali, którzy wcześniej stali obok nas się odsunęli. Tylko nasza dwójka została w samym centrum zamieszania.
- Musimy...
- Powiedziałem już. – Przerwał mi zirytowany. - Nikt nie opuści obozu. Nikt.
- Sprawdźmy to. – Rzuciłam przechodząc obok, jednak chłopak ponownie złapał mnie za przedramię.
- Nigdzie nie pójdziesz. – Powiedział zawzięcie.
Twarz chłopaka był blisko mojej i nie wyrażała nic poza złością i zirytowaniem. Żadne z nas nie chciało odpuścić. Nie rozumiem o co mu chodzi. Nie chce iść to niech nie idzie. Chce się chować za ogrodzeniem, jak tchórz to proszę bardzo, ale ja nie zamierzam. Odnajdę przyjaciół choćbym sama miała zginąć.
- Nie decydujesz za mnie Blake. – Warknęłam w końcu wyrywając się z jego uścisku.
Ruszyłam w stronę wyjścia. Moja droga, jednak została zastąpiona przez dwóch chłopców na posyłki Bellamy'ego.
- Nie radze. – Zagroził jeden z nich mierząc do mnie z broni.
- Serio? – Popatrzyłam na nich z niedowierzaniem, po czym odwróciłam się w stronę chłopaka odpowiedzialnego za to wszystko.
Moja broń została mi odebrana przez jednego z chłopaków stojących teraz za mną. Byłam jednocześnie wściekła i zawiedziona jego zachowaniem. Jak może się tak zachowywać? Nasi przyjaciele są w niebezpieczeństwie. Czy on naprawdę w tym momencie zamierza odpuścić? Czy on naprawdę pozwoli im umrzeć byleby tylko postawić na swoim?
- Nie wyjdziesz stąd. – Odparł opanowany głosem zakładając ręce na piersi, po czym popatrzył po wszystkich zebranych wokół nas. – Nikt nie pójdzie. Podjąłem decyzje. Ziemianie, gdzieś tam są. Musimy się przygotować do ich ataku.
- Nienawidzę cię. – Warknęłam przechodząc obok niego specjalnie przy tym uderzając go barkiem. – Jeśli coś im się stanie, zapłacisz mi za to. – Dodałam posyłając mu rozczarowane spojrzenie.
Wściekła weszłam do lądownika. Uderzyłam zirytowana w stół. Nie mogę pozwolić, by coś im się stało, a już w szczególności nie mogę odpuścić, gdy chodzi o Finna. To moja jedyna rodzina. Jeśli Bellamy myśli, że odpuszczę to jest w dużym błędzie. Finn rzuciłby wszystko byleby mnie odnaleźć i żadne zakazy, by go nie powstrzymały. Mnie też nie powstrzymają.
CZYTASZ
Broken Souls // Bellamy Blake
FanfictionSetka ludzi wysłana na Ziemię. Setka nastoletnich kryminalistów... Każdy z nas miał swoje mniejsze lub większe grzeszki. Niektórzy kradli, wdawali się w bójki, hodowali niedozwolone roślinki, ale niektórzy siedzieli za niewinność po prostu wzięli wi...