Rozdział 24

955 68 3
                                    

Chodziłam sobie spokojnie po obozie chcąc znaleźć jakieś zajęcie, gdy w pewnym momencie ktoś rzucił się mi na szyje mocno przytulając. W pierwszej chwili chciałam odepchnąć tą osobę, jednak szybko zorientowałam się, że to Octavia. Nie rozumiejąc o co chodzi niepewnie, również ją przytuliłam.

- Hej? – Mruknęłam zdziwiona w jej włosy.

- Przepraszam. – Wyszeptałam dziewczyna. – Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. – Powtarzała w kółko.

- Za co? – Zapytałam zdezorientowana odsuwając się od niej.

- Te orzechy to wszystko moja. – Powiedziała cicho unikając mojego wzroku. – Chciałam uwolnić Lincolna, więc je podrzuciłam. Miało być nie groźnie. Nie pomyślałam, że czyjeś halucynacje mogą pójść w taką straszną stronę i doprowadzić do tego, że ktoś... że ty...

- Octavia. – Przerwałam jej. – Nie obwiniaj się. Nie mogłaś tego przewidzieć. – Wzruszyłam ramionami z lekkim uśmiechem.

- Ale powinnam. – Mruknęła. – Nie rozumiem tylko jednego. Jakim cudem miałaś te orzechy? Zanim dostałaś swój przydział zabrałam z niego akurat te powodujące halucynacje. Nie powinnaś ich mieć. Zadbałam o to.

- Byłam na warcie razem z Jasperem. – Wytłumaczyłam szybko. – Jedliśmy razem.

Dziewczyna przytaknęła tylko smutno głową na nowo unikając mojego wzroku. Ona naprawdę się obwiniała, choć przecież już jej powiedziałam, że nie jestem na nią zła.

- Gdyby nie Finn i Raven mogłaś umrzeć. Byłabyś martwa i to wszystko przeze mnie. Zabiłabym moją jedyną przyjaciółkę.

- O przestań. – Złapałam ją za ramiona, na co w końcu podniosła na mnie wzrok. – Żyje i jeszcze musisz się ze mną trochę pomęczyć. – Dodałam z lekkim uśmiechem, co ta w końcu odwzajemniła i ponownie mnie przytuliła.

Nie byłam zła na dziewczynę, bo niby czemu bym miała być. Nie wiedziała, że ktoś może mieć na tyle zniszczoną psychikę, że jego halucynacje przyjmą taką wizję. Nie mogła tego przewidzieć, a chciała uratować Lincolna i dobrze. Nie wiem, co przyszłoby jeszcze do głowy naszym ludziom, by mu zrobić. Cieszę się z tego, co zrobiła. W końcu nikomu nic się nie stało. Żyje. A mężczyzna, który ją uratował jest wolny. Tak powinno być.

Wiem, że Ziemianie prędzej czy później i tak tu wrócą. Nie ma, co się oszukiwać. Prawda jest taka, że czeka nas wojna. Oni nas nienawidzą. Dla nich jesteśmy intruzami, którzy spadli z nieba i zajęli ich tereny. Ale Ziemia to też nasz dom, do którego w końcu po tylu latach wróciliśmy. Nie oddamy tego.

Nie chce myśleć o przyszłości i prawdopodobnie nieuniknionej wojnie. Jeśli będziemy musieli walczyć o życie, zrobimy to. Jeśli będę musiała do nich strzelać, może nie z dużym optymizmem, ale też to zrobię. Wtedy będziemy walczyć na śmierć i życie. My albo oni. To, co innego niż przetrzymywanie tu jednego z nich. Dodatkowo osobę, która uratowała życie Octavii nie raz, a dwa razy. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Broken Souls // Bellamy BlakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz