•31•

259 18 17
                                    

Wakacje leciały jak szalone. W jeden z ostatnich dni, Melody znowu przyjechała do Weasley'ów, z zamiarem pójścia z nimi na mistrzostwa świata w Quidditchu. Ona, bliźniacy i Ginny jedli już śniadanie, podczas gdy Hermiona budziła Rona i Harry'ego.

Pomimo iż, podczas pierwszego ich spotkania, Ginny była trochę nieśmiała, teraz już bardzo lubiła dziewczynę swojego brata. Stwierdziła nawet, tak jak i jej mama, że dzięki ślizgonce, Fred i George robią mniej kawałów. Bliźniacy oczywiście się z tym nie zgadzali, tak jak i Melody, która twierdziła że robią dokładnie tyle samo żartów, a nawet więcej.

W niektórych nawet im pomagała, przez co nie raz i ona dostawała szlaban. Jednak nie przeszkadzało jej to. Świetnie się z nimi bawiła, a to było najważniejsze.

Gdy wszyscy już zjedli, odezwał się pan Artur, który popędzała wszystkich do wyjścia, twierdząc że nie zdążą.

- Dalej dzieciaki! Idziemy. - powiedział, po czym wszyscy wyszli

Po jakichś dobrych dwudziestu minutach, wszyscy, no głównie Ron, co chwila pytali się czy daleko jeszcze. Nagle zobaczyli jakiegoś mężczyznę.

- Amos! - odezwał się Artur Weasley

- Artur! Jak miło cię widzieć. - odpowiedział okularnik

- Ciebie też. - dodał i nagle ktoś zeskoczył z drzewa. Melody stanęła jak sparaliżowana. Spodziewała się dosłownie wszystkich, tylko nie jego.

- A ten skoczny chłopak to pewnie Cedric! - powiedział Artur i przywitał się z puchonem, jednak ten nie zwracał uwagi na nikogo innego poza blondynką.

- Melody! Cześć. Dawno się nie widzieliśmy! - próbował zacząć rozmowę, jednocześnie podchodząc do dziewczyny

- Odsuń się od niej. - odezwał się Fred, zasłaniając ręką Melody

- Przez was przez trzy miesiące musiałem myć, wszystko co było brudne w całym tym cholernym zamku. Myślicie że tak łatwo wam to ujdzie? - zapytał poddenerwowany puchon.

- Tak. Już uszło. Bo my nie mamy sobie nic do zarzucenia. W przeciwieństwie do ciebie. - powiedział trochę głośniej niż powinien Fred.

- Jeszcze się doigracie! A szczególnie ty, jebana dziwko. - powiedział Cedric, a oczy Melody zaszły łzami.

- No chyba sobie żartujesz. Ty pierdolony gwał... - rudowłosy już miał zamiar się na niego rzucić, jednak odezwał się pan Weasley

- Jesteśmy na miejscu! - krzyknął Artur

Fred wraz z Melody, którą uprzednio złapał za rękę, wyminęli Cedrica i ruszyli w stronę starszych mężczyzn. Chwilę później byli już przy świstokliku. Gdy już znaleźli się w powietrzu, dosłownie w następnej sekundzie, Artur kazał im puścić świstoklika, którym był but. Przez to większość z nich upadła na ziemię. Do Melody podszedł Cedric, po czym podał jej rękę. Dziewczyna jej nie przyjęła. Wstała i podeszła do Freda. Rudowłosy rzucił Diggory'iemu zabójcze spojrzenie, po czym razem z Melody i George'em odeszli w stronę namiotów.

Mecz wygrali Irlandczycy, mimo że Krum złapał znicz. Fred i George mimo iż wygrali zakład z Ludo Bagmanem, ten nie oddał im pieniędzy.

- Zrobiliście.. co?! - wydarła się Melody, patrząc to na Freda, to na George'a.

- Melody nie czas na kłótnie! Trzeba się stąd wynosić, i to już! - odpowiedział Pan Weasley, wpadając do namiotu.

- Fred, George, Melody odpowiadacie za Ginny. - powiedział Artur, a najmłodsza dziewczynka wtuliła się lekko w ślizgonke - Biegnijcie do świstoklika.

- Wszystko będzie dobrze. Idziemy. - powiedziała blondwłosa, po czym całą czwórką ruszyli w stronę wzgórza..

Okazało się że za całe to zamieszanie odpowiadają śmierciożercy. Wszyscy wrócili do domu Weasley'ów. Kolejnego dnia, gdy tylko zjedli obiad, Melody stwierdziła że będzie już wracać do domu, bo pewnie jeszcze trochę, a zaczną się o nią martwić.

Gdy wróciła na Grimmauld Place, Syriusz i Remus stali już przy drzwiach.

- Słyszeliśmy co się stało. Wszystko w porządku? - zapytał Lupin

- Tak, wszystko dobrze. Jestem tylko trochę.. roztrzęsiona. Chyba pójdę się położyć. - odpowiedziała, po czym ruszyła na górę, do swojego pokoju. Nie dane jej było jednak długo być samej, gdyż po chwili w jej pokoju pojawił się Syriusz.

- Na pewno wszystko dobrze? - zapytał na wejściu

- Chyba tak.. Szczerze to te mistrzostwa jakoś bardzo mnie nie wzruszyły. Bardziej martwię się o Freda.

- Wyjdzie z tego. Zobaczysz. - odpowiedział i przytulił ją

- Możemy ich tu kiedyś zaprosić? Na pewno będą zaszczyceni poznać słynnych Huncwotów. - zapytała, lekko się śmiejąc

- Myślę, że tak. A teraz odpocznij. Idę na dół. - powiedział

- Tato..?

- Tak?

- Znajdziesz sobie jeszcze kogoś? - zapytała - Nie jesteś przecież taki stary, jeszcze masz szansę na miłość..

- Porozmawiamy o tym. Ale nie dzisiaj. - odpowiedział, po czym wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Ślizgońska Dusza • Fred Weasley [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz