•45•

152 12 20
                                    

Bal rozkręcił się dość szybko. Już mało kto siedział przy stoliku, większość osób wirowała w tańcu.

- Naprawdę cieszę się że jesteśmy tu razem. - odezwał się Fred, gdy razem z Melody podeszli na chwilę do stolika aby się czegoś napić.

- Ja też. - odpowiedziała ślizgonka, po czym wzięła do ręki szklankę wody - Nadal nie mogę uwierzyć do czego ludzie potrafią się posunąć, aby tylko zdobyć miłość. Co ona by zrobiła jak eliksir przestałby działać? Nie rozumiem tego, przecież świeżo uważona amortencja działa do dwudziestu godzin. Zbyt częste podawanie może doprowadzić do poważnych skutków ubocznych, a tego to ona raczej nie chciała.

- Przestań już tak się tym przejmować. Po świętach pójdziemy do McGonagall i ta dziewczyna dostanie za swoje. Teraz, czy mogę prosić cię do tańca? - powiedział Fred, robiąc lekki ukłon i wyciągając dłoń w stronę Melody

- Możesz. - odpowiedziała z lekkim śmiechem i złapała dłoń chłopaka

Parę godzin później, w wielkiej sali zostało już niewiele uczniów. Melody razem z Fredem również zdecydowali się wrócić do dormitorium. George, razem z Christie ewidentnie musieli wrócić wcześniej, ponieważ para nie widziała ich od jakiegoś czasu. Melody nie mogła również spostrzec Kate, jednak nie przejmowała się tym zbytnio. Wiedziała, że dziewczyna pewnie świetnie się bawi.

Ślizgonka razem z Fredem udała się do jego dormitorium. Po kilku przebytych korytarzach i dużej ilości schodów w końcu tam dotarli. O dziwo nie było tam ani George'a, ani Christine co ich zdziwiło. Para nie mając nic innego do roboty, postanowiła się położyć, a niedługo później oboje już spali.

Rano obudziły ich szczęśliwe krzyki dzieciaków. Prawdopodobnie wszyscy zaczęli otwierać swoje prezenty.. Fred i Melody po porannej rutynie oraz ubraniu się zeszli na dół. Zastali tam pełno młodszych gryfonów biegających wokół choinki, pod którą stało jeszcze nie mało prezentów. Większość z nich należała z pewnością do tych starszych uczniów, którzy jeszcze nie zeszli oraz prawdopodobnie spali.

W gromadzie dzieciaków Melody dostrzegła Harry'ego z Ronem i Hermioną. Trójka przyjaciół odpakowywała prezenty, którymi były swetry od pani Molly.

- Swetry Weasley'ów! - krzyknął Fred podchodząc do młodszych, a Melody ruszyła w jego ślady - Nasze pewnie też gdzieś tu są. - dodał patrząc na ślizgonke, na co ta kiwnęła głową w geście zgody

- Jak się wczoraj bawiliście? - zapytała blondynka

- Dobrze, do czasu.. - odpowiedziała Hermiona, patrząc wymownie na Rona, jednak ten tylko odwrócił wzrok i nic nie mówił.

- Syriusz się odzywał? - zapytał Harry, patrząc na Melody przeszywającym wzrokiem

- Nie.. Ale nie martw się o niego. Jest w dobrych rękach. - powiedziała ślizgonka z niewielkim uśmiechem - Z resztą aktualnie ma stałe miejsce pobytu, ale o tym nie będę wspominać przy takiej ilości osób. - dodała dziewczyna

- W dobrych rękach? Co masz przez to na myśli? - zapytała Hermiona

- Remus z nim jest. - Melody wzruszyła ramionami, jakby to była najbardziej oczywista rzecz.

Ku zdziwieniu Melody, pod choinką w pokoju wspólnym gryffindoru znalazły się również prezenty dla niej. Pierwszy jaki wzięła do ręki był od pani Molly.

- To pewnie sweter. - odezwał się Ron, patrząc jak papier, w który zawinięte było ubranie.

- Wiem, ale to bardzo miłe ze strony waszej mamy. Pewnie poświęca dużo czasu na zrobienie swetrów dla tak wielu osób. - odpowiedziała Ślizgonka

Następny prezent był od Freda. Były to kolczyki z niewielkimi zielonymi klejnotami. Od Syriusz i Remusa Melody dostała średniej wielkości pluszowego wilka.

Niedługo później wszyscy poszli na śniadanie. Większość dnia Melody spędziła w swoim dormitorium razem z Kate.

°•°•°•°•°

Dopiero w połowie pisania tego rozdziału zdałam sobie sprawę z tego że bal jest 25 a nie 24 grudnia. Więc u mnie będzie on mimo wszystko 24 grudnia, bo inaczej musiałam bym zrobić dość dużą korektę tego i poprzedniego rozdziału.

Ślizgońska Dusza • Fred Weasley [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz