•43•

185 14 17
                                    

Następnego dnia, tak jak wcześniej ustalili, Fred przyprowadziła dziewczynę do dormitorium. Ta część oraz podanie jej Veritaserum była naprawdę prosta. Dziewczyna wierzyła w każde słowo które mówił Fred. Momentami chłopaka to naprawdę przerażało. Miał wrażenie że gdyby powiedział największe i najbardziej absurdalne kłamstwo, ona i tak by w to uwierzyła.

Niedługo później do dormitorium weszła reszta przyjaciół. Melody usiadła na łóżko i czekała aż Christine lub George zadadzą dziewczynie jakiekolwiek pytanie.

- Jesteś pewna że to zadziała? - zapytała ślizgonka patrząc z niepewnością na swoją przyjaciółkę.

- Tak, jestem pewna. Snape jest jednym z najlepszych jeśli chodzi o eliksiry, nie ma szans że coś zepsuł. - odpowiedziała jej młodsza dziewczyna

Puchonka nie odzywała się śni słowem. Wpatrywała się Freda tak przenikliwie, że jakby mogła to wywierciła by w nim dziurę wzrokiem.

- Przypomnij mi proszę jak masz na imię? - zapytała Christie

- Ariana.

- Ariana. Powiedz mi, czy podałaś Fredowi eliksir miłosny? - zapytała gryfonka patrząc w oczy dziewczyny

- Tak. - odpowiedziała bez skrupułów

- Dlaczego?

- Bo chciałam z nim być! Myślałam że eliksir będzie działał dłużej, jednak działał tylko kilka godzin, jedyne co zdążyłam zrobić to się z nim przespać! Wmawiałam mu wszystko co tylko mogłam wymyślić, że mnie kocha, że chce być tylko ze mną. Jednak nic nie zadziałało. Niedługo po tym on się ocknął, zaczął się pytać co się dzieje, próbowałam coś wymyślić, on jednak nie chciał mnie słuchać. Paplał coś tylko o tej Black. - powiedziała puchonka.

- Chyba wiemy wystarczająco. - dodała Christine

Melody nie mogła uwierzyć w to co właśnie usłyszała. Fred nie kłamał. Jak ona mogła być tak głupia. Czemu uwierzyła jakieś pierwszej lepszej dziewczynie, a nie chłopakowi który wiele razy powtarzał jak bardzo ją kocha. Nie ważne co zrobił pod wpływem działania amortencji, on nie był tego świadomy. Nie działał z własnej woli. 

- Muszę się przewietrzyć. - powiedziała pod nosem ślizgonka i wybiegła z dormitorium.

Pobiegła prosto na błonia. Nie zwracała uwagi na to czy ktoś biegnie za nią. Serce waliło jej jak szalone, a oddech był nienaturalnie szybki. Oddychanie po chwili zrobiło się nad wyraz ciężkie.

- Melody! Melody, tu jesteś. Ja naprawdę próbowałem ci to wytłumaczyć, a..ale nie chciałaś mnie słuchać. Na prawdę ja bym w życiu nie zdradził. Nie zrobiłbym ci czegoś takiego. To na prawdę nie była moja wina. Nie wiedziałem co się wtedy działo, ona musiała mi dolać tej amortencji na śniadaniu a..albo podczas obiadu, jak nie widziałem. Mo..może rozmawiałem akurat z George'em. Nie jestem pewien, ale..

- Zamknij się Weasley! - krzyknęła, jednocześnie przerywając monolog chłopaka

- Zadam teraz dość głupie pytanie. Pójdziesz ze mną na bal? - zapytał ignorując wcześniejsze słowa dziewczyny

- T-Tak.... - wymruczała, a ten wpił wargi w jej usta. Gdy tylko się od siebie odsunęli, dziewczyna nie mogła przestać się uśmiechać.

- Czy to oznacza że znów jesteśmy razem?

- Tak. - odpowiedziała Melody

- To dobrze.

Para po chwili wróciła do dormitorium, gdzie nie było już puchonki. Christine razem z George'em siedzieli na łóżku, rozmawiając o czymś, co tylko oni wiedzieli. Gdy jednak drzwi zamknęły się za Melody i Fredem, zwrócili na nich uwagę.

- O jesteście? I jak? - zapytała gryfonka, patrząc na nich wyczekująco

- Dobrze. Powracamy do normalności. Czyli jesteśmy razem, a Fred będzie więcej jadł. - drugą część zdania powiedziała w stronę starszego bliźniaka, który spojrzał na nią jakby nie miał pojęcia o co chodzi

- Melody ma rację. Przez te prawie dwa tygodnie jadłeś dość mało. Wspomnę że za kilka dni bal, a mógłbyś na nim jakoś wyglądać. - wtrącił się George

- Może i masz rację. - odpowiedział Fred, patrząc na Melody

- Oczywiście że mam rację. Właśnie dla tego pójdziemy coś zjeść.

Ślizgońska Dusza • Fred Weasley [WOLNO PISANE]Where stories live. Discover now