Rozdział 1

4.9K 132 12
                                    




Zapomniana legenda

Na początku, kiedy ląd dotknął oceanu, władzę sprawowały wiedźmy. Rządziły ziemią i ludźmi, lecz z czasem to oni przejęli trony, a one usunęły się na bok.

Zostały stworzone, aby chronić ludzi.

A sprowadziły na nich klęskę.





Istniało takie miejsce na świecie, w którym życie nie miało prawa przetrwać.

Nazwano je Pustką.

Tak właśnie się czułam, patrząc na kartony ustawione po środku salonu. Pusto. Jakby odebrano mi życie.

– Grace? Idziesz?

Głos wujka sprawił, że się wzdrygnęłam. Spojrzałam na mężczyznę koło trzydziestki, który zanosił bagaże do auta i skinęłam głową. Widziałam go tylko dwa razy w życiu i po każdej jego wizycie musiałam się przeprowadzać.

Wczoraj zobaczyłam go po raz trzeci.

W najgorszych możliwych okolicznościach.

Ostatni raz zerknęłam na wnętrze dawnego mieszkania, a wzrok zatrzymałam na telewizorze. Nic, co się stało, nie powinno się wydarzyć. Wczorajszy dzień miał wyglądać inaczej – filmowy piątek nigdy nie nadszedł, a w domu czekała nie mama, a jej brat, Nikson.

Wyszłam z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Koniec. Nie sądziłam, że kiedykolwiek nastąpi. Myślałam, że zostanę w Kinton na zawsze. Myślałam, że stanie się moim miejscem na ziemi.

Nie zamknęłam tylko drzwi. Zamknęłam kolejny rozdział w życiu i, z chwiejnym krokiem, który właśnie zrobiłam, rozpoczęłam następny.

Przeprowadzałam się do Brivel, miasteczka położonego najbliżej miejsca odbierającego życie. Pustka powstała sześćdziesiąt siedem lat temu. Niespodziewanie, bez żadnego ostrzeżenia. Tak samo, jak zniknęła mama.

„Pustka" idealnie określała to miejsce wiecznej śmierci. Nazwa odzwierciedlała również to, co czułam. Kiedy dotarło do mnie, co się działo, kiedy uderzyła we mnie brutalna rzeczywistość, wszystko wyparowało.

Nigdy nie byłam nawet w pobliżu Pustki, więc zastanawiałam się, co zmieni w moim i tak już odmienionym życiu.

Zanurzyłam się we wnętrzu samochodu i rozpoczęłam podróż do nowego miasta.

***

Samoloty nie latały ani nie lądowały w promieniu pięćdziesięciu kilometrów od Pustki. Kiedy niespodziewanie powstała, zabrała w swoje odmęty wszystkich i wszystko bez wyjątków. Nikt do końca nie wiedział, do czego jest zdolna, nie chciano więc ryzykować tego, że pochłonie i przelatujące nad nią samoloty. W taki sposób właśnie Pustka została wyodrębniona nawet w przestrzeni powietrznej.

Sześciogodzinna podróż dawała mi się we znaki. Odkąd uległam wypadkowi, siedzenie w praktycznie takiej samej pozycji na niewygodnym miejscu wywoływało ból w kolanie i biodrze. Utykając, podążyłam za wujkiem przez halę przylotów.

– Słyszałem, co się stało – powiedział. – Nie wiedziałem, że nadal masz problemy z nogą.

– Skąd mógłbyś wiedzieć? – mruknęłam, wymijając go.

Wyszłam na zewnątrz i z ulgą przywitałam chłodne, październikowe powietrze. Gdy zawiał zimny wiatr, ulga ta zniknęła równie szybko, co się pojawiła. Mocniej opatuliłam się bluzą, żałując, że nie założyłam niczego więcej.

Dźwięk jadących po chodniku kół walizek napawał mnie niepokojem. Z każdym krokiem oddalałam się od dawnego życia i co gorsza, nie miałam na to żadnego wpływu. Nie da się wygrać ze śmiercią, nie ważne jak bardzo byśmy tego pragnęli.

Nikson poszedł przodem, a ja podążyłam za nim, wpatrując się w jego plecy. Nie ufałam wujkowi. Nie miałam pojęcia dlaczego po każdej jego wizycie musiałyśmy się z mamą przeprowadzać. Nie miałam pojęcia, przed czym uciekałyśmy.

Co takiego sprowadzał na nas Nikson, że mama nie chciała utrzymywać z nim kontaktu? Kiedy wspominała o bracie, jej spojrzenie wyrażało smutek i głęboko skrywaną tęsknotę. Nigdy się nad tym dłużej nie zastanawiałam, ale wiedziałam jedno – za szybko znalazł się w Kinton.

Zupełnie jakby wiedział, co ma się wydarzyć.

Skrzydlaty GrzechWhere stories live. Discover now