Rozdział 35

1.3K 79 9
                                    

Świat zasnuły ciemne chmury, jakby wiedziały, że nadszedł smutny dzień. Spomiędzy drzew wypływała gęsta mgła, plącząc się między nogami zebranych na mieszczącym się w środku lasu cmentarzu. Śnieg sypał małymi wiórkami, przylepiając się do czarnych ubrań.

Na pogrzeby Damiena i Tima zjechała się prawie cała szkoła i mnóstwo policji. Nie chciałam iść. Trzy pogrzeby w tak krótkim czasie... Nie wiedziałam, czy dam radę, ale musiałam się zjawić.

Dla Maksa.

Trzymałam go za rękę, kiedy ludzie czytali listy, żegnając się z cudownym chłopakiem, który odszedł za szybko. Przytrzymywałam go, gdy drewniana trumna zjeżdżała w zamarzniętą ziemię, a on ledwo mógł ustać na nogach.

Zimno. Było tak potwornie zimno. Czy Damien również czuł tak przejmujący chłód?

Nie płakałam. Nie potrafiłam. Moje myśli wędrowały kilka dni wstecz. Filmiki na nowo ożyły w moim umyśle. Chciałam zapamiętać Damiena jako radosnego chłopaka o lśniących włosach i pięknym makijażu, jednak jedyne co widziałam to koszmarne przerażenie bijące z jego oczu tuż przed śmiercią.

Zaczęliśmy się rozchodzić. Szłam pod rękę z Maksem, a Conall był tuż za nami. Gdzieś w tłumie słyszałam ciche szlochanie i rozdzierający duszę płacz rodziców Damiena. Nie powinni doznać morderstwa jedynego syna.

Odwróciłam się do tyłu, gdy usłyszałam poruszenie. Policjanci gonili kogoś przepychającego się przez zgromadzonych. Rozległ się mrożący krew w żyłach krzyk, który odbił się echem od świerków.

– Zaczekajcie tutaj – rzucił Conall i ruszył w stronę zamieszania.

– Grace – szepnął Max przez łzy.

Przyciągnęłam go bliżej do siebie.

– Ciii... To na pewno tylko...

– To on! – krzyknął jakiś chłopak. – Złapali go! Znaleźli mordercę!

Max zemdlał.

***

Minęły dwa dni od pogrzebu. Każdy sądził, że po złapaniu sprawcy w końcu zapanuje spokój. Jednak w czwartek władze miasteczka Brivel ogłosiły, że zaszła pomyłka. Eryl chodził do naszej szkoły i okazał się ofiarą. Policja namierzyła jego telefon, jako źródło wysłania filmików, ale był to tylko fałszywy trop.

Wróciliśmy do punktu wyjścia.

Conall powiedział, że Eryl to zwykły chłopak. Człowiek. Nie było opcji, żeby wrzucił Tima do Pustki. Gdzieś w środku przeczuwałam, że to było za proste. Morderca nie mógł tak po prostu dać się złapać. A jednak i tak czułam rozczarowanie.

Nie znaleźliśmy sprawcy, tak samo jak nie znaleźliśmy sposobu, aby pozbyć się mojego nienaturalnego dla człowieka zapachu. Spędziłam nad tym cały dzień z Lolą, która dopiero w środę zmieniła formę na ludzką. Tak zestresowała się atakiem, że na dobre opętała ją harpia. Przepraszała mnie niezliczoną ilość razy, lecz nie miałam jej nic za złe. Wiedziałam, że zmiana nie zależała od niej.

– Znalazłaś coś? – Z zamyślenia wyrwał mnie głos Conalla.

Oderwałam wzrok od monitora i przeniosłam go na siedzącego obok walqa.

– Nie. – Westchnęłam ciężko i zamknęłam kolejną bezużyteczną stronę o Pustce. – To samo, co zwykle.

Czyli nic.

– Jakim cudem nam umyka? – mruknął pod nosem. – Przez ostatnie dwa dni chodzę tam nocą, a nie wyczułem żadnego zapachu ani nie widziałem żadnych śladów.

Skrzydlaty GrzechWhere stories live. Discover now