Rozdział 10

1.7K 101 17
                                    

Śnieg stopniał. Nie zostało po nim żadnego śladu, jeśli nie liczyć błotnistej papki, którą zauważyłam na chodniku.

– Mówiłem, że pogoda jeszcze cię zaskoczy. – Max dołączył do mnie przed szkołą.

– Przynajmniej jest ciepło – mruknęłam.

Zaśmiał się, lecz zaraz spoważniał.

– Nadal nie powiedziałaś mi, dlaczego jechałaś dzisiaj z Rhavenem. – Popatrzył na mnie znacząco. – I jakim cudem zaprzyjaźniłaś się Lolaną? Gus nadal nie może wyjść z szoku, że z nami usiadła.

– Lola jest po prostu bardzo nieśmiała. I opowiadałam ci przecież, że wpadłam w rów.

Wtajemniczyłam go we wszystkie szczegóły wczorajszego wieczora, lecz Max nadal sądził, że Rhavenowi chodziło o coś więcej.

– Nie wierzę, że robi to tylko przez siostrę.

– Pewnie martwi się, że sprowadzę ją na złą drogę.

– Jakby on nie był wystarczająco pokręcony – wymamrotał pod nosem.

– Co masz na myśli?

Max rozejrzał się na boki. Pochylił się i zniżył głos:

– Podobno należy do sekty.

– Sekty? – szepnęłam. – Takiej prawdziwej sekty?

Skinął głową, a jego potwierdzenie wywołało u mnie ciarki. To by się zgadzało. Tajemnicze zachowania, skrytość i okropna osobowość. W Rhavenie kryło się coś mrocznego i tajemniczego, i byłam pewna, że wszystko ma związek z sektą.

Zanim zdążyłam zapytać o więcej, ktoś położył rękę na ramieniu Maksa, przez co ten nieznacznie się spiął. Słońce zasłoniło widok, lecz gdy nieznajomy przesunął głowę, ujrzałam przystojną twarz Conalla.

– Cześć, Grace – przywitał się, po czym zwrócił do Maksa: – Wracasz ze mną do domu?

– Do domu? – Spojrzałam na nich zaskoczona.

– Max nie mówił ci, że mieszkamy razem?

Sprawy przybierały niespodziewany obrót.

– Nic nie wspominał. – Popatrzyłam na przyjaciela, żądna wyjaśnień, a on uśmiechnął się ze znużeniem.

– To mój kuzyn. Przedstawiłbym ci go, ale już się znacie.

– Zamieszkał z moją rodziną po wypadku – dodał Conall.

Teraz, gdy stali koło siebie, zauważyłam podobieństwo. Ciemne włosy, przystojne rysy twarzy i przyjazna aparycja. Zdecydowanie byli spokrewnieni.

Zajęta rozmową nie zauważyłam momentu, w którym podszedł do nas Rhaven, lecz poczułam go. Jego aura zmieniała wszystko wokół. Miałam wrażenie, że nawet słońce chowa się przed ukrytymi w nim brutalnością i chłodem.

– Grace.

Jedno słowo Rhavena wystarczyło, aby przeszedł mnie dreszcz. Odwróciłam się do niego i mimo, że wiedziałam, kim jest, i tak czułam się porażona jego urodą. Chłodne spojrzenie otaksowało mnie od stóp do głów.

Zwróciłam się z powrotem do kuzynów.

– Muszę się zbierać...

– Zadajesz się z nim? – Spojrzenie Conalla stało się twarde, gdy Rhaven stanął obok.

– Masz z tym problem? – Rhaven założył ręce na piersi.

– Nie zadaję się z nim – powiedziałam pospiesznie. – To jednorazowa sytuacja.

Skrzydlaty GrzechWhere stories live. Discover now