Rozdział 11

1.5K 90 7
                                    

Przyglądałam się, jak z każdym moim ruchem odpada kawałek zaschniętego błota i ląduje na podłodze, krusząc się. Było w tym coś magicznego. Oddzielało się od ciała, a zaraz, jeszcze przed chwilą znajdując się tak blisko mnie, rozpadało się na kawałki, stając się zaledwie pyłem.

Sądziłam, że takie stanie się życie po śmierci mamy. Sądziłam, że w pewnym momencie po prostu się roztrzaskam i zostanie po mnie tylko pył, który z łatwością poniesie wiatr. Stanę się nicością.

A jednak żyłam. W całości.

Poczucie winy wykradło mi dech z piersi. Przytrzymałam się ściany, próbując pozostać w pionie, lecz przenikliwy ból w sercu sprawił, że zgięłam się w pół. Codziennie rano liczyłam, że obudzę się, a śmierć mamy okaże się tylko snem. Jednak rzeczywistość szybko rozdeptywała te marzenia.

Osunęłam się na podłogę, a łzy lały się po moich policzkach. Jednak żaden dźwięk nie wydobył się ze ściśniętego bezradnością gardła. Minęło zaledwie pięć dni. Pięć dni, odkąd usłyszałam okropne wieści. Odkąd serce pękło mi na pół.

Nie powinnam żyć, kiedy jej nie było. Nie powinnam się śmiać, gdy nie mogłam już nigdy więcej usłyszeć jej śmiechu. Nie powinnam...

W torebce rozdzwonił się telefon. Sięgnęłam po nią, a ręce trzęsły mi się tak bardzo, że zrzuciłam ją z komody. Wszystkie rzeczy rozsypały się na podłodze.

Odebrałam w ostatniej chwili.

– Grace?

Po drugiej stronie rozpoznałam wujka. Próbowałam mu odpowiedzieć, lecz nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu.

– Halo? Grace?

Odchrząknęłam i zmusiłam usta do ruchu.

– Tak?

– Wszystko w porządku?

– Tak. – Wytarłam łzy wierzchem dłoni i podniosłam się z podłogi.

– Przepraszam, że wczoraj nie odebrałem. Rozładował mi się telefon, kiedy byłem na polowaniu...

– Polowaniu? – Zmarszczyłam brwi. Zawód prawnika wydawał się bardziej skomplikowany, niż sądziłam.

Chwila ciszy.

– Polowałem na dowody – zaśmiał się, lecz zaraz spoważniał. – Czemu wczoraj dzwoniłaś? Stało się coś?

I to ile, wujku.

– Nie, wszystko w porządku. Chciałam tylko zapytać, jak zagotować wodę, ale poradziłam sobie.

Powstrzymałam chęć przywalenia czołem w ścianę. Zagotować wodę? Serio? Nie mogłam wpaść na coś lepszego?

– Nie powinienem zostawiać cię samej. – Brzmiał na zmartwionego. – Zaraz się spakuję i wrócę...

– Nie! – Zamknęłam oczy i przeklęłam się w duchu. – Nie musisz wracać. Proszę, nie przejmuj się mną. Wszystko w porządku.

– Ja... – Zagłuszył go dźwięk roztrzaskiwanego szkła. Usłyszałam niskie warknięcie, po czym Nikson rzucił do słuchawki: – Muszę kończyć, zadzwonię później.

I się rozłączył. Już miałam odkładać telefon, gdy dostałam wiadomość od zastrzeżonego numeru. Kliknęłam w nią, a moim oczom ukazało się wideo. Z mocno bijącym sercem odtworzyłam je, domyślając się, co zaraz zobaczę.

Na początku obraz był niewyraźny. Wyglądało, jakby ktoś biegł przez las. W tle słyszałam śmiechy i urywany oddech. Osoba trzymająca kamerę zatrzymała się i filmik nabrał ostrości. Ujrzałam dwóch chłopaków, a za nimi szary, zniekształcony świat. Pustka. Zupełnie, jakby odebrała wszystkiemu wokół kolor. Nie wiedziałam jednak, czy to efekt, czy było tak naprawdę.

– Uwaga, uwaga! – krzyknął jeden z nich, jasnowłosy. – Przed wami po raz pierwszy uwieczniona na wideo! Tak, to ona! Granica Pustki!

Drugi chłopak, ubrany w czerwoną bluzę, zbliżył się do granicy.

– Co powiecie na wrzucenie tam czegoś? – Odwrócił się, w ręku trzymając patyk.

– Liam! – Głos należał do osoby kręcącej wideo. – Nie bądź żałosny. Przydałoby nam się coś żywego, a nie jakiś badyl. To ma być film roku, idioto.

– Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej – warknął, odrzucając patyk i zbliżył się niebezpiecznie szybko do kręcącego.

– Ej! Chłopaki! – krzyknął jasnowłosy w momencie, gdy obraz przekręcił się i skupił na butach ich trójki. – Uspokójcie się, do jasnej cholery! Znajdźcie sobie inne miejsce do kłótni.

Jasnowłosemu nie udało się jednak ich uspokoić, ponieważ zaraz usłyszałam dźwięk uderzenia. Kamera upadła, filmik ukazywał tylko przekrzywiony krajobraz Pustki. Przez szumy i krzyki dało się słyszeć odgłosy bójki.

Nagle zapanowała cisza, a zaraz po niej dobiegł głos, który wypowiedział niewyraźnie tylko jedno słowo. Natychmiast cofnęłam filmik i przystawiłam telefon blisko ucha, jednak nadal nie mogłam wyłapać, co mówił. Kowal? Konar? Nadal kłócili się o patyk?

Ponownie skupiłam się na wyświetlaczu. Obraz się nie zmieniał i słyszałam tylko ciszę. Sprawdziłam, czy przez przypadek nie zatrzymałam filmiku, ale nie. Wyglądało, jakby obraz się zawiesił i już miałam przewinąć dalej, gdy rozległ się przerażający krzyk. Nawet nie jeden, a kilka. Zaraz po tym mignęła czerwona plama i Liam wpadł do Pustki. A raczej został wrzucony, ponieważ przeleciał kilka metrów, aż została z niego tylko nicość.

Poczułam serce w gardle, ale oglądałam dalej. Krzyki ustały. W oddali dało się usłyszeć pospieszne kroki, jakby ktoś uciekał. Wideo skończyło się, ale zanim obraz się zatrzymał zobaczyłam coś w górnym rogu. Buty. Inne niż pokazane wcześniej. Czarne trapery z czerwonymi sznurówkami.

Był tam ktoś jeszcze.


Skrzydlaty GrzechWhere stories live. Discover now