Rozdział 37

1.3K 75 9
                                    

Przekopywałam się przez kolejne tomiszcza opisujące wojnę, lecz nie mogłam znaleźć nic przydatnego. Natknęłam się tylko na wzmiankę o tajemniczych strażnikach, co było najbliższą rzeczą przybliżoną do prawdy. Oprócz tego zero wzmianek o wilkach czy harpiach, zero o dziwnych zapachach. W tym tygodniu wypróbowałam już cztery różne perfumy i nadal moja nienaturalna woń przebijała się prze te kwiatowe i owocowe.

Próbowałam też zająć myśli czymkolwiek, tylko żeby zapomnieć o tym, co mówił Rhaven. Nie widziałam go od pamiętnej nocy na tarasie i...

– I jak? Znalazłaś coś o nas?

Podskoczyłam, słysząc głos Conalla.

– Tak bardzo wciągnęły cię legendy? – zaśmiał się.

Zamknęłam książkę, a on przysiadł na biurku.

– Nic tu nie ma. – Westchnęłam ciężko. – Tylko w jednym podaniu znalazłam strażników, reszta to smoki lub potwory najróżniejszej maści.

– Mówiłem.

To prawda. Ostrzegał mnie, że nic nie znajdę, ale chciałam się upewnić. W głowie nadal dźwięczały mi słowa Damiena o stworach wyrastających z ziemi i nie wiedziałam skąd wziął tę informację. Gdzie natknął się na prawdę? I czy miało to coś wspólnego z jego śmiercią?

Zgarnęłam książki oraz legendy i udałam się w stronę regałów, żeby je odłożyć. Conall podążał za mną.

– Dlaczego przyszedłeś? – spytałam. – Coś się stało?

– Od kilku dni znikasz w bibliotece. Martwię się, że nic nie jesz.

– Och, nie przejmuj się...

– Chodź. – Złapał mnie za rękę. – Zdążymy jeszcze na stołówkę.

Pociągnął mnie w stronę wyjścia, a ja szybko wyplątałam dłoń z uścisku. Czułam się źle po tym, co połączyło mnie z Rhavenem. Nie rozumiałam swoich uczuć, więc nie zamierzałam również mącić w głowie Conallowi.

Weszliśmy do stołówki. Odnalazłam wzrokiem nasz stolik i machającą do nas Lolę. Zaczęliśmy iść w jej stronę, gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Zatrzymałam się i sięgnęłam po telefon. Kiedy zobaczyłam, co widnieje na ekranie, krew odpłynęła mi z twarzy.

– Grace, co się...

Nie dane mu było dokończyć, ponieważ w całej stołówce rozbrzmiał identyczny dźwięk, który usłyszałam przed chwilą. Każdy w szkole otrzymał wiadomość z nieznanego numeru z kolejnym filmikiem.

A ja dostałam ją jako pierwsza.

Popatrzyliśmy na siebie z Conallem i nie trzeba było słów, żebym wiedziała, że myślimy o tym samym.

Właśnie stałam się ofiarą.

Na stołówce zapanowała chwilowa cisza, która zaraz przerodziła się w zgiełk. Każdy hałas dochodził do mnie z opóźnieniem, jakbym została uwięziona pod wodą. Lola przybiegła do nas i rozmawiała o czymś gorączkowo z Conallem.

Trybiki w mojej głowie poruszały się w przyspieszonym tempie. Wcześniej nie wiedzieliśmy, kto pierwszy dostał filmik z Pustką, lecz teraz zyskaliśmy pewność.

I mogliśmy to wykorzystać na własną korzyść.

– Musimy opracować plan – odezwałam się, wracając do rzeczywistości.

Lola i Conall wymienili zmartwione spojrzenia.

– Nie mogliśmy nic znaleźć, prawda? – zwróciłam się do nich. – Przez cały ten czas stoimy w miejscu. Właśnie uzyskaliśmy przełom.

Skrzydlaty GrzechWhere stories live. Discover now