Rozdział 31

1.3K 82 7
                                    

Kiedy wysiadłam z auta, zauważyłam Maxa. Szedł zgarbiony ze spuszczoną głową, a aura głębokiego smutku biła od niego z daleka. Uniósł wzrok, jakby wyczuwając, że mu się przyglądam i wystarczyło tylko jedno spojrzenie na jego twarz.

Ruszyłam do przodu w tym samym momencie co przyjaciel. Zderzyliśmy się na środku parkingu. Zgarnęłam go w ramiona i trzymałam, kiedy szlochał, kurczowo wbijając palce w moją kurtkę. Sama również nie potrafiłam powstrzymać łez.

– Nie znaleźli sprawcy – wydusił między spazmami. – Nadal nie znaleźli sprawcy.

Pogłaskałam go po plecach, próbując dodać mu otuchy i obiecałam sobie, że już nikt więcej nie straci życia przez Pustkę.

***

Na historię dotarliśmy spóźnieni i wyjątkowo nauczycielka nic nie powiedziała. Spuchnięte i zaczerwienione oczy Maksa wystarczyły, żeby zachowała uwagi dla siebie.

– Conall powiedział mi, co się stało – oznajmił cicho, kiedy usiedliśmy w ławce. – Wiesz, kim jest. Próbowałem cię przed nim ostrzec, Gracie.

Zmarszczyłam brwi. Sądziłam, że kazał mi na niego uważać, ponieważ był walqiem i prawda o ich istnieniu nie powinna wyjść na jaw.

– Dlaczego? Przecież wasze stada zajmują się... – Ugryzłam się w język zanim powiedziałam słowo na „v". Odchrząknęłam. – Zajmują się zapewnianiem ludziom bezpieczeństwa.

– Tak, ale on... – Pokręcił głową. – Nieważne. Mam tylko nadzieję, że wiesz, w co się pakujesz.

Żołądek skręcił mi się w supeł.

– Tak – szepnęłam, otwierając podręcznik. – Też mam taką nadzieję.

***

Lola znalazła mnie zaraz po historii i odciągając od Maksa, szepnęła:

– Walqi są niebezpieczne.

– Max nawet nie potrafi się zmieniać.

Stanęła jak wryta na środku korytarza. Jakaś dziewczyna na nią wpadła, lecz Lola nawet nie zwróciła na to uwagi.

– To możliwe? – Wytrzeszczyła oczy.

– Nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. – Tak mi powiedział Conall. – Pociągnęłam ją, żeby się ruszyła. – Max nie ma o was pojęcia, więc zachowuj się przy nim normalnie.

Lola potknęła się. Wprawiłam ją w jeszcze większy szok niż przed chwilą.

– Byłam przekonana, że on też jest walqiem – wymamrotała.

Doszłyśmy do mojej sali. Lola stanęła przede mną i zaczęła bawić się nerwowo palcami.

– Nie pamiętam, co zrobiłam w sobotę – szepnęła. – Rozumiem, jeśli nie chcesz mieć więcej ze mną do czynienia. Rhaven nie chciał mi powiedzieć, co wydarzyło się po przemianie i...

– Wszystko w porządku. – Złapałam jej dłoń i ścisnęłam lekko. – Nic wielkiego się nie stało. Rhaven od razu się tobą zajął.

Przymknęła na chwilę powieki, a jej twarz rozluźniła ulga. Domyślałam się, dlaczego Rhaven nie powiedział jej prawdy i nie zamierzałam tego psuć. Nie skłamałam. Naprawdę uważałam, że nic poważnego się nie stało. Co prawda, Conall mógł mieć o tym inne zdanie, ale nie jego pytała Lola.

– W takim razie... – zaczęła. – Obiecałam, że ci wszystko wytłumaczę. To znaczy, oczywiście, jeśli się nie boisz...

– Nie boję się ciebie, Lola.

Skrzydlaty GrzechWhere stories live. Discover now