Rozdział 20

1.4K 90 17
                                    

– Gdzieś ty była?! – Odsunęłam się od niej na długość ramienia, kiedy dotarłyśmy do górnej części klubu. – Wszędzie cię szukałam!

– Musisz mnie stąd wydostać – powiedziała nerwowo, lecz plątał jej się język. Cholera, Lola była pijana.

– Dobrze. – Pokiwałam głową. – Ale najpierw powiedz, co się stało.

– Uciekłam z domu. Nie powinnam tu przychodzić – chlipnęła. – Ukrywałam się przed Rhavenem, ale szybko mnie znalazł. Wysłał po mnie Ruri, ale nie chcę z nią wracać. Proszę, Grace. – Spojrzała na mnie zaszklonymi oczami. – Zabierz mnie ze sobą. Błagam.

Dwie duże krople spadły po jej policzkach.

Samej chciało mi się płakać po słowach Rhavena, ale nie zamierzałam pozwolić, żeby miało to na mnie jakikolwiek wpływ. Poza tym, musiałam pomóc Loli. Przełykając palące poczucie upokorzenia w gardle, zaczęłam prowadzić przyjaciółkę w stronę wyjścia. Opierała się na mnie całym ciężarem, a jej ciałem co chwila wstrząsały dreszcze. Przeszłyśmy przez pierwszy parkiet, kiedy usłyszałam jej słaby głos:

– Zaczyna się.

– Co takiego? – Kiedy się nie odezwała, ponowiłam próbę: – Lola, o co chodzi?

Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, więc nie zastanawiając się nad tym dłużej, wyprowadziłam przyjaciółkę z klubu. Słyszałam przejeżdżające samochody drogą, ale oprócz tego towarzyszyła nam cisza. Zatrzymałam się po środku parkingu i zamknęłam oczy, oddychając zimnym powietrzem, które łagodziło wypieki wstydu.

Jeszcze raz powtórzyłam w głowie z przekonaniem, że słowa Rhavena nie miały żadnego znaczenia i nie będą na mnie wpływały, po czym ruszyłam z Lolą do samochodu.

Z nieba zaczął spadać śnieg. Zimne płatki roztapiały się na mojej rozgrzanej skórze, pozostawiając po sobie muśnięcie chłodu. Szkoda, że ból nie znikał tak szybko jak płatki śniegu.

Nagle po naszej lewej pojawiła się Ruri. Dwie kitki podskakiwały wysoko, gdy zbliżała się do nas szybkim krokiem. Na prostej grzywce, odcinając się od ciemnych włosów, widniało kilka białych plamek. Pomarańczowe, skórzane spodnie połączyła z różową bluzką i czerwoną kurtą.

Totalnie mnie zignorowała i od razu zwróciła się do Loli.

– Serio? Musiałaś ją w to wplątać? – powiedziała wzburzona. – Nie wystarczyło ci to, co stało się w Bergvubie?

– W co wplątać?

Ruri puściła moje pytanie mimo uszu, a Lola zaszlochała.

– Czy ty w ogóle wiesz, co może się z nią stać, jeśli prawda wyjdzie na jaw? – Siłą odciągnęła Lolę ode mnie. – A co, jak nie zdążymy?

– O czym ty mówisz? – zapytałam, czując się coraz bardziej zdezorientowana.

Ruri jednak ponownie nie odpowiedziała, tylko odwróciła się. Zawiał wiatr, odrzucając jej włosy na plecy i wtedy to zauważyłam. Trzy szerokie szramy, jakby po zadrapaniach kota. Ale były zdecydowanie zbyt duże jak na kota.

– Co masz na szyi?

Ruri natychmiast zakryła ranę włosami.

– Jeśli chcesz żyć, lepiej żebyś nie wiedziała – warknęła i pociągnęła Lolę za sobą.

Stałam jak sparaliżowana, patrząc, jak znikają w aucie i odjeżdżają. Strach ścisnął mi serce. Głos Ruri był przerażający. Słowa brzmiały jak groźba. Przeklęłam się w duchu. Pozwoliłam jej zabrać Lolę.

Skrzydlaty GrzechWhere stories live. Discover now