Rozdział 36

1.4K 86 20
                                    

Zakładałam, że Max przyjedzie autem. Nie, że będziemy przekopywać się przez śnieg i iść górami przez las. Miałam kozaki, a i tak wydawało mi się, że śnieg wpadł mi do butów. Max oświetlał drogę latarką, której światło ledwo przedzierało się przez gęstą mgłę w mroku.

– Jakim cudem nie boisz się chodzić w takich ciemnościach? – mruknęłam.

– Przyzwyczaiłem się.

Para unosiła się małymi kłębkami z moich ust, kiedy oddychałam. Poślizgnęłam się na śniegu. Złapałam się drzewa, z trudem utrzymując równowagę. Czapka zsunęła mi się na oczy. Poprawiłam ją.

– W porządku? – zapytał Max, odwracając się do tyłu.

Skinęłam głową i podążyłam za nim. Chora noga doskwierała coraz bardziej. Gdyby nie fakt, że próbowaliśmy znaleźć świra od Pustki, nie dałabym się namówić na tak długi dystans. Ból z każdym krokiem stawał się większy, ale zaciskając zęby, szłam dalej.

– Dlaczego tak bardzo chcesz znaleźć zabójcę Damiena?

Słyszalna wcześniej desperacja w głosie Maksa wywoływała ból w sercu. Wiedziałam, że byli najlepszymi przyjaciółmi i to właśnie Damien jako pierwszy zaopiekował się Maksem w nowej szkole, jednak czułam, że chodziło o coś więcej.

Przyjaciel przez chwilę nie odpowiadał.

– Ja... – zająknął się. – On... – Głos mu zadrżał. Zatrzymał się. – Mogę ci ufać, prawda?

– Oczywiście.

Przymknął powieki i wypuścił powietrze z płuc.

– Łączyło nas coś więcej niż tylko przyjaźń – wyszeptał.

Synu Pomyślności, miej go w opiece. Podeszłam do przyjaciela i złapałam go za rękę. W jego oczach pojawiły się łzy, odetchnął z trudem.

– Przykro mi – szepnęłam.

Pokręcił głową i ścisnął moją dłoń. Ruszył, ciągnąc mnie za sobą. Teren zaczął się obniżać.

– Trzymaliśmy to w tajemnicy – wyznał z trudem. – Popełniłem błąd i nigdy sobie tego nie wybaczę.

– Max...

– Nie, Grace – przerwał mi. – Bałem się, co się stanie, gdy prawda wyjdzie na jaw. Niektórzy w Brivel krytycznie patrzą na związki tej samej płci. Byłem... Jestem tchórzem i do końca życia będę o tym pamiętał. Gdybym tylko wykazał się większą odwagą i wyznał swoje uczucia publicznie... – Pokręcił głową. – Ale jest za późno. Jest po prostu za późno.

Żadne słowa w tej chwili nie mogły mu pomóc. Rana była zbyt świeża, uczucia zbyt spotęgowane. W tak krótkim czasie stracił tyle osób, które kochał.

– To nie była twoja wina, Max.

– Wiem. Wiem, ale są rzeczy, które mogłem zmienić. I tego... Tego zawsze będę żałował.

Przyspieszył. Zrozumiałam, że nie chciał już o tym rozmawiać. Nagle jego latarka zamrugała i zgasła. Max przeklął pod nosem. Dogoniłam go i zapytałam:

– Jaki masz trop?

Wyszliśmy spomiędzy drzew, a naszym oczom ukazał się gmach szkoły. Popatrzyłam na Maksa, lecz ten już szedł w stronę wejścia. Cholera, co on wymyślił?

– Módl się, żeby nikogo nie było w środku – mruknął i pchnął drzwi.

Zniknął w ciemnościach, a ja z mocno bijącym serce podążyłam za nim.

Skrzydlaty GrzechWhere stories live. Discover now