Rozdział 15

1.6K 88 17
                                    

Nadszedł weekend.

Podróż do Bergvubu nie trwała długo. Ruri przyjechała po mnie z Lolą i w trójkę wyruszyłyśmy na zwiedzanie typowo zimowego miasteczka. Rozpoczęłyśmy spacerem po deptaku z masą stoisk. W otoczce śniegu byłoby tu jeszcze piękniej, lecz biały puch zostawiłyśmy za sobą, w Brivel.

Jednak mieszkańcom Bergvubu nie przeszkadzał brak śniegu. Chociaż nie dobrnęliśmy jeszcze do listopada, na drewnianych budkach porozwieszano już świecące lampki. Sprzedawcy oferowali kozie sery, gorącą czekoladę z piankami, wełniane swetry i skarpetki oraz wiele, wiele pamiątek. W oddali majaczyły nieczynne jeszcze stoki górskie. Rząd restauracji i knajp wypełniał powietrze zapachem najróżniejszych potraw. Zjadłyśmy obiad w jednej z nich, po czym udałyśmy się nad jezioro.

Zadziwiająco dobrze dogadywałam się z Ruri. Co prawda, zawsze towarzyszył jej ton znudzenia, ale pod całą tą powłoką widziałam, że bawi się równie dobrze co ja i Lola. Jej kolor oczu ani razu się nie zmienił, więc pogodziłam się z faktem, że po prostu miałam paranoję i przesadzałam.

Weszłyśmy na drewniany pomost, podziwiając ukryte między drzewami jezioro. Dryfowało na nim kilka łódek, a wokół spacerowali ludzie. Pochyliłam się, przyglądając się pływającym w krystalicznie czystej wodzie sylwetkom ryb.

– To jezioro zawsze przypomina mi o Astrenni – westchnęła Ruri. – Nie nazywają tego kraju krainami gwiazd i jezior bez przyczyny. W nocy gwiazdy zawsze odbijały się od tafli, tworząc na nich ruchome konstelacje, a w niektórych jeziorach pływały świecące ryby, oświetlając wody tak mocno, że przy brzegu można było czytać książki.

– Mówisz, jakbyś naprawdę to widziała – skomentowałam.

– Bo widziałam – prychnęła, a dwa koczki na czubku jej głowy lekko podskoczyły. – Astrennia to...

– Widziała na filmach – wtrąciła się Lola, posyłając jej ostre spojrzenie. – Ma obsesję na punkcie Astrenni, bo stamtąd pochodzą jej przodkowie. Słyszała też dużo bajek w dzieciństwie od rodziców. – Uśmiechnęła się. – To, co? Chcecie się przejść, czy wypożyczamy łódkę?

Ruri minęła Lolę, rzucając:

– Nie postawię stopy na tej chwiejącej się łajbie.

Lola wzruszyła ramionami.

– No to został nam spacer.

Lola pobiegła za Ruri, a ja odetchnęłam głęboko, patrząc na ryby i zastanowiłam się, czy Ruri naprawdę mogła odwiedzić Astrennię. Była w naszym wieku, a granice zostały zamknięte zaraz po powstaniu Pustki.

– Idziesz? – Głos Loli wdarł się w moje myśli.

Jeszcze raz obrzuciłam spojrzeniem jezioro i odwróciłam się do niej.

– Idę!

Potruchtałam do niej, chowając dłonie do kieszeni kurtki. Ruri nie mogła odwiedzić Astrenni. To było niemożliwe, ale jednak po jej słowach, odczuwałam dziwne wrażenie, że naprawdę widziała krainy gwiazd i jezior.

***

Kiedy zobaczyłam resort Rhavena, nie mogłam wyjść z szoku, że był jego właścicielem. Przy kamiennej drodze, zaraz przy stoku, zbudowano piętnaście identycznych domków z bali z wielkimi oknami wychodzącymi na miasto i góry.

Dotarłyśmy do domku po dziewiątej wieczorem, a jego wnętrze było równie oszałamiające, co cały resort. Przestronny salon z widokiem na góry łączył się z kuchnią, której kolejne duże okno wychodziło na świecące w oddali miasto. Na dole znalazłam łazienkę i pokój, a na górze dwie łazienki i trzy sypialnie, z czego jedna została zamknięta na klucz.

Skrzydlaty GrzechWhere stories live. Discover now