Rozdział 6

1.7K 90 3
                                    

Wyjeżdżając z parkingu, kątem oka zobaczyłam Lolanę kłócącą się z bratem. Nie miałam pojęcia, jak wyglądała ich relacja, ale zachowanie Rhavena przyprawiało o dreszcze.

Mijałam ostatni rząd samochodów, gdy przed maskę wyskoczyła Lolana, rozpościerając ręce na boki. Dałam po hamulcach, aż zapiszczały opony, a tyłek prawie oderwał mi się od siedzenia. Dziewczyna podbiegła do drzwi od strony pasażera i zanim zdążyłam zareagować, wskoczyła do auta.

– Jedź!

Jej wyraz twarzy nakazał mi wcisnąć gaz. Ruszyłam z piskiem opon, ciesząc się, że przed sobą mam pustą drogę, gdy po lewo zobaczyłam Rhavena ze skrzyżowanymi na piersi rękami. Minęłyśmy go, a ja spojrzałam w lusterko. Myślałam, że będzie nas gonił, ale on tylko stał i odprowadzał nas wzrokiem, aż zniknęłyśmy na głównej drodze.

Dopiero, kiedy Rhaven zniknął z pola widzenia, zorientowałam się jak szybko biło mi serce. Oddech miałam przyspieszony, adrenalina buzowała w żyłach. Spojrzałam na Lolanę. Uśmiechała się, oczy rozszerzyła z szoku, a jej klatka piersiowa unosiła się tak samo szybko jak moja.

– Czy my właśnie uciekłyśmy przed twoim bratem?

– Tak – odpowiedziała z niedowierzaniem. – Matko, naprawdę przed nim uciekłyśmy. Jeszcze nigdy się to nie wydarzyło.

– Nigdy nie uciekłaś przed bratem?

Kiedy cisza się przedłużała, zerknęłam na nią.

– Nigdy nie zostałam sama bez opieki – szepnęła.

– Bez opieki? Co masz na myśli?

– Mój tata i brat są nadopiekuńczy. Nigdzie nie puszczają mnie samej, bo boją się, że coś mi się stanie. – Pokręciła powoli głową. – Mam wrażenie, jakby ktoś odciął pętające mnie liny i w końcu mogę oddychać.

Na potwierdzenie swoich słów, zaciągnęła się powietrzem. Nie mogłam uwierzyć, że kontrolowali ją do tego stopnia. Nie wiedziałam nawet, co na to wszystko powiedzieć. Wyglądała, jakby pierwszy raz jechała autem i z rozmarzeniem podziwiała świat za oknem. Nie dziwiłam się, że była nieśmiała, skoro nigdy nigdzie nie puszczali jej samej, a zachowanie z projektem nabrało jeszcze większego sensu.

Głos wydobywający się z nawigacji kazał skręcić w prawo.

– Gdzie jedziemy? – spytała Lolana.

Uśmiechnęłam się i przyspieszyłam.

***

Spędziłyśmy na zakupach w Rener dwie godziny. Od Brivel dzieliła go godzina jazdy, lecz było to jedyne miasto z centrum handlowym w pobliżu. Lolana powiadała mi o mieście i okolicy, unikając tematu brata, a ja nie naciskałam. Po prostu cieszyłam się z jej towarzystwa. Nie spodziewałam się tego, ale naprawdę miło spędziłyśmy czas.

Widziałam, że nie chciała się jeszcze rozstawać, więc zaproponowałam późny obiad i tak właśnie wylądowałyśmy w jednej z wielu karczm, których wystrój nawiązywał do góralskiej chaty.

Zamówiłyśmy jedzenie, a kiedy odszedł kelner, Lolana wyrzuciła z siebie:

– Przepraszam za zachowanie brata.

– Lolano...

– Lola – poprawiła. – Mów mi Lola, proszę.

Skinęłam głową i otworzyłam usta, lecz nie pozwoliła mi dojść do głosu.

– Zawsze się tak zachowuje wobec obcych. W sumie, zachowuje się tak w stosunku do każdego – prychnęła. – Tyle razy go prosiłam, żeby nie był dupkiem, ale w ogóle nie słucha. Pewnego dnia zniknął, a kiedy dwa lata temu pojawił się bez żadnej zapowiedzi, zaczął mi rozkazywać. Jest młodszy...

– Młodszy? – Zmarszczyłam brwi. – Myślałam, że starszy.

Lola zmieszała się, ale zaraz zaśmiała się głośno.

– Chodziło mi o to, że zachowuje się jak dzieciak. Jakby był młodszy, chociaż jest starszy.

– W sumie, nie mylisz się. Podobno mężczyźni dojrzewają później niż kobiety. – Puściłam jej oczko, a ona znowu się zaśmiała, lecz zaraz westchnęła zrezygnowana.

– Nie wiem, czy on kiedykolwiek dojrzeje.

– Na każdego przychodzi pora. – Wzruszyłam ramionami. – Mówiłaś, że zniknął. Dlaczego?

Lola wykręciła palce i zapragnęłam cofnąć to pytanie. Cholera, sprawiłam, że poczuła się nieswojo.

– Przepraszam, nie chciałam...

– Nie wiem – przerwała mi. – Nie mam pojęcia, gdzie zniknął. Nie chciał powiedzieć, gdzie podziewał się przez tyle czasu, ale wiem jedno.

– Co takiego?

Uśmiechnęła się smutno.

– Zmienił się nie do poznania. Zaczął zadawać się z nieodpowiednimi osobami, wszystko przede mną ukrywa. Część mnie nienawidzi go za to. To nie mój brat. Może się tak nazywać, ale w głębi duszy wiem, że przestał nim być. – W jej oczach smutek mieszał się ze złością. – Mówi, że mnie chroni, ale mam to gdzieś. Nie mogę robić normalnych rzeczy, nie mogę zawierać przyjaźni. Męczy mnie to. Dusi.

– Nie próbowałaś jakoś przemówić mu do rozsądku? – spytałam łagodnie.

– Kocham go, ale on jest zły, Grace. Rozmowa z nim nic nie wskóra. Związał się ze złymi osobami i stał się taki sam. Nie wiem nawet, czy pozostało w nim cokolwiek z mojego dawnego brata.

Kelner przyniósł napoje, przerywając rozmowę. Lolana wyglądała na złą i naprawdę jej współczułam. Nie mieliśmy wpływu na decyzję drugiej osoby, lecz wiedziałam, że zrobiłaby wszystko, żeby przywrócić starą wersję brata. Ale niestety ludzie się zmieniali i nie mogliśmy na to nic poradzić.

– Wiesz może, co się stało z osobami, które wepchnęły Liama do Pustki? – zagadnęłam.

Puściła słomkę, którą się bawiła i spojrzała na mnie lekko zaskoczona. Wyprostowała plecy i próbowała udawać nonszalancję, ale wyglądała bardziej na spiętą niż wyluzowaną.

– To... skomplikowane – powiedziała niepewnie.

– To znaczy?

Rozejrzała się wokół, po czym pochyliła się i wyszeptała:

– Oni zaginęli, Grace.


Skrzydlaty GrzechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz