Rozdział 23

1.4K 82 15
                                    

Krzyknęłam. Moje plecy wygięły się w łuk, kiedy poczułam niemożliwie silny ból. Cierpienie popłynęło żyłami. Rhaven zgarnął mnie w ramiona, przytrzymując w miejscu.

– Trzymam cię – zapewnił. – Trzymam cię, Grace.

Wbiłam palce w jego ramiona, jakby był jedyną deską ratunkową. Jakby tylko on mógł mi pomóc i zatrzymać na świecie.

Kiedy już myślałam, że tego nie przetrwam, ból minął.

Zadrżałam w ramionach Rhavena, a on trzymał mnie mocno, kiedy próbowałam zapanować z powrotem nad ciałem. Nie wiedziałam, że wstrzymywałam oddech, dopóki nie wypuściłam powietrza przez usta.

Po kilku długich chwilach odsunęłam się od niego. Nie miałam pojęcia, co właśnie się wydarzyło i przez wwiercające się we mnie czarne oczy, nie mogłam się skupić. Zaraz jednak przypomniałam sobie, że miałam rozerwaną koszulkę. Natychmiast zakryłam się bluzą.

Rhaven zrobił krok w tył, oddalając się od stołu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Znajdowaliśmy się w moim domu. Dlaczego...?

Odetchnęłam głęboko. Nie czułam już bólu. Jedynie lekkie kłucie w żebrach, ale nic poza tym. Spojrzałam na Rhavena z dezorientacją.

– Co... – wykrztusiłam. – Co to było?

– Lepiej, żebyś o tym zapomniała.

Zsunęłam się ze stołu.

– Słucham? – zapytałam z niedowierzaniem. – Chcesz, żebym zapomniała, że jeszcze przed chwilą myślałam, że umieram z bólu, a po tym, jak wbiłeś mi jakąś strzykawkę w serce, wszystko minęło?

Spojrzał na mnie z chłodem w oczach.

– Tak, właśnie tego chcę.

– Czy ty się w ogóle słyszysz?

Zaczęłam szybciej oddychać ze złości. Koło nas pojawiła się Lola i podała mi sweter.

– Pomyślałam, że chciałabyś się przebrać.

– Ty też nie zamierzasz mi niczego powiedzieć?

Spuściła głowę.

– Czy ktoś mi wyjaśni, co się tu, do cholery, dzieje?

– Jeżeli poznasz prawdę, będziesz musiała zachować ją dla siebie – oznajmił Rhaven. – Nieważne, czy ci się spodoba, czy nie. Po tym nie będzie odwrotu.

– Okej...

Nie zdążyłam dokończyć, ponieważ drzwi wejściowe ugięły się pod niewyobrażalną siłą i roztrzaskały na kawałki. Schroniłam głowę rękami, upadając na podłogę, a odłamki latały dookoła nas.

Głośne warknięcie zmusiło mnie do poniesienia głowy. Do środka wpadł wilk wielkości auta. Wytrzeszczyłam oczy, czując, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Lola złapała mnie za rękę i odciągnęła na bok.

Rhaven strząsnął odłamki z ramienia i zacmokał z niezadowoleniem.

– Naprawdę? Musiałeś zniszczyć drzwi?

Czy on właśnie gadał do wilka? Chyba jeszcze do końca nie wydobrzałam. Musiałam naprawdę mocno uderzyć się w głowę.

Wilk odsłonił kły i zawarczał nisko. Czerwone ślepia zalśniły złowrogo. Strach ścisnął mi żołądek. Zwierzę było ogromne. Ostre pazury rysowały podłogę, gdy zbliżał się w naszą stronę.

Rhaven stanął przed zwierzęciem, tarasując mu drogę. Jakby zupełnie się go nie bał.

– Co on wyprawia?! – zwróciłam się do Loli. – Ten wilk rozszarpie go na strzępy!

Skrzydlaty GrzechWhere stories live. Discover now