Rozdział 46

1.2K 77 10
                                    

Mijaliśmy celę za celą, aż doszliśmy do kolejnych schodów. Nogi same mnie niosły, gdy patrzyłam na maltretowane hybrydy, wiedząc, że nie potrafiłam im pomóc. Większość cel była pusta, ale wyryte w ścianach imiona z datami, mówiły mi, że były wcześniej zamieszkane.

A to tylko wywoływało większy ból w sercu.

Opuściły mnie wszystkie siły. Nie mogłam pojąć tego zła. Nie mogłam pojąć, że przede mną szedł Pradawny. Nie mogłam pojąć, że ktoś naprawdę mógł krzywdzić tak wiele osób.

Nie mogłam pojąć, że istniała cała organizacja, która się na to zgadzała i nikt nie próbował ich powstrzymać.

Wilhelm otworzył jedne z wielu żelaznych drzwi i kiedy wpuścił mnie do środka, nogi prawie się pode mną ugięły. Biegiem ruszyłam do klatki, nie zważając na ból w kolanie i biodrze, lecz zanim dotknęłam metalu, powstrzymała mnie silna ręka zaciskająca się na nadgarstku.

– Puszczaj mnie – warknęłam. – Nie możesz go tu trzymać, nie możesz...

Pradawny szarpnął na tyle mocno, że strach sam zamknął mi usta.

– Usiądź.

Przełknęłam ślinę, pragnąc tym samym przełknąć przerażenie rosnące w brzuchu i wykonałam polecenie. Głos Wilhelma wydawał się wypełniony pradawną mocą, tak starą i potężną, że nie potrafiłam mu się sprzeciwić.

Siedziałam naprzeciwko niego przy niedużym stole zastawionym jedzeniem, a za jego plecami malowała się klatka z nieprzytomnym w środku Conallem.

– To klatka z napięciem elektrycznym w kratach – wyjaśnił, sięgając po pajdę chleba. – Nie sądzę, że spodobałoby ci ponowne porażenie prądem.

Conall był w ludzkiej postaci. Pozbawiony ubrań, leżał nieruchomo, a niechlujnie narzucony pled ledwo zakrywał części ciała. Miał rozbitą głowę, ale oprócz tego nie zauważyłam żadnych obrażeń.

– Wiesz, że żelazo źle działa na walqi? – powiedział Pradawny i zamyślił się chwilę. – Prioria nie miała tego problemu. W nowym gatunku wiedźmy dodały słabość.

Powoli przeniosłam na niego wzrok, a serce nie chciało uspokoić mi się w piersi.

– Mam ci do opowiedzenia pewną historię, Grace. Ale najpierw odpowiem na twoje pytania. – Przekrzywił głowę, wpatrując się we mnie przenikliwym spojrzeniem. – Bo pewnie masz ich dużo, mam rację?

Jeśli chaos był miejscem, właśnie się w nim znalazłam. Próbowałam poukładać sobie wszystko w głowie, ale nic nie łączyło się w całość. Stwierdziłam więc, że zacznę od początku.

Dlaczego dopiero teraz? Mogliście porwać mnie wcześniej. Od razu jak zjawiłam się w Brivel.

–Eliana ukrywała cię przez długi czas. Kiedy w końcu Corbin pozbył się przeszkody, wujek zabrał cię prosto do miejsca, w którym cię chcieliśmy, ale nie wiedzieliśmy o tym. On również potrafił cię dobrze ukrywać. Stowarzyszenie cię szukało, ale wystąpiło kilka komplikacji, przez które twoje pojawienie się tutaj zostało opóźnione.

Wilhelm zajął się jedzeniem, a ja ponownie spojrzałam na Conalla. Jego pierś unosiła się z każdym miarowym oddechem.

– Kim... – zaczęłam, lecz zawahałam się. Jeśli zadam to pytanie nie będzie powrotu. Zostanę z tą wiedzą na zawsze i nie odkręcę rzeczywistości.

– Tak? – dopytał Wilhelm, gdy cisza się przedłużała.

– Kim była moja mama? – Głos załamał mi się na ostatniej sylabie, a łzy zapiekły w oczy.

Skrzydlaty GrzechWhere stories live. Discover now