Usłyszałam pukanie do drzwi dokładnie o wpół do ósmej. W biegu założyłam buty i wypadłam na zewnątrz. Mocowałam się z zamkiem kurtki, gdy usłyszałam głęboki głos:
– Nie boisz się otwierać nieznajomym, Śnieżynko?
Uniosłam głowę, zapominając o zamku.
– Śnieżynko?
– A gdybym okazał się wilkiem?
Odpuściłam temat dziwnego przezwiska i oznajmiłam:
– Wiedziałam, że to ty.
– Czyżby?
Stał z rękami założonymi za plecami, a jego sylwetka odcinała się na tle śniegu. Ubrany był w zaledwie czarną koszulkę i spodnie, a wysokie buty ginęły w białym puchu. Jak on wytrzymywał w takim chłodzie bez kurtki?
– Nie jest ci zimno?
– Nie. Przyzwyczaiłem się do niskich temperatur. Poza tym, popołudniu ma być cieplej.
Rozejrzałam się na boki i jedne, co zobaczyłam, to mój samochód.
– Gdzie masz auto?
– Zostawiłem na dole.
Otworzyłam szerzej oczy.
– Przyszedłeś tu?
Skinął głową.
– Ale... – Wskazałam ręką punkt za nim. – Ale to przecież wysoko!
Wargi Rhavena zadrżały zapowiedzią śmiechu.
– Kluczyki. – Wyciągnął dłoń, a moją uwagę przykuła ukryta pod koszulką bransoleta.
– Sama mogę prowadzić. – Skrzyżowałam ręce na piersi.
Powtórzył mój ruch i przekrzywił głowę w bok.
– Pokażę ci, jak zjechać z góry i się nie zabić.
– To... – Cholera, to był niepodważalnie dobry argument.
Rhaven ponownie wyciągnął dłoń i uniósł czarną jak węgiel brew. Posłałam mu groźne spojrzenie, ale wcisnęłam mu kluczyki w rękę.
Podszedł do auta i zajął miejsce kierowcy. Mamrotałam pod nosem najgorsze obelgi w jego stronę, ale również wsiadłam do samochodu. Rhaven zapalił i ruszył, a ja z całych sił próbowałam ignorować jego obecność, chociaż jego zapach już zdążył owinąć mnie jak koc. Cholera, naprawdę ładnie pachniał. Czułam od niego drzewo cedrowe połączone z czymś ostrym. Męskim.
Zaczęliśmy zjeżdżać, a ja nie potrafiłam powstrzymać odruchu złapania kurczowo za rączkę przy suficie.
– Wyluzuj – wymruczał. – Nic ci się nie stanie.
– Jasne – sapnęłam i rozszerzyłam oczy, kiedy wzrokiem złapałam widok przepaści.
– Jedynka i powoli zjedziesz. Nie pozwól, żeby zapanował nad tobą strach, Śnieżynko.
Gwałtownie obróciłam głowę w jego stronę.
– Nabijasz się ze mnie?
Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi.
– Słucham?
– To przezwisko... – Zobaczyłam zakręt i już miałam krzyczeć, żeby skręcił, lecz Rhaven, nie przerywając kontaktu wzrokowego, odbił kierownicą w idealnym momencie.
– Nie ma żadnego ukrytego znaczenia – powiedział, patrząc mi prosto w oczy. – Po prostu skojarzyłaś mi się z płatkami śniegu.
Chciałam coś odpowiedzieć, lecz nie byłam w stanie. Spojrzenie czarnych oczu przyszpiliło mnie, a wszystkie słowa uleciały z głowy. Bijący od niego chłód wydawał się wręcz namacalny.
![](https://img.wattpad.com/cover/326523153-288-k165954.jpg)
YOU ARE READING
Skrzydlaty Grzech
Teen Fiction*Pierwsza część trylogii* Grace nie pozostawiono wyboru. Dziewczyna musi przeprowadzić się do zimowego miasteczka położonego najbliżej Pustki - miejsca odbierającego życie. W nowej szkole poznaje dziewczynę, która przez większość czasu była zamknięt...