Rozdział szesnasty

542 43 16
                                    


                                                                         Rozdział szesnasty

                                                                                       LUCILLE


Białe światło latarki razi mnie w oczy, kiedy Vince bada mi wzrok. Wciąż pamiętam dotyk jego ciepłych rąk i słowa, które miały wydawać się kojące. Powiedział, że się mną zajmie. Na samo wspomnienie budzi się we mnie przemożna chęć ucieczki. Nie chcę. Nie chcę by ktokolwiek musiał się mną zajmować już nigdy więcej. Nie zniosę kolejnego razu.

– Popatrz na mnie. – Nakazuje łagodnie, gdy nieposłusznie odwracam głowę. Uparcie próbuję wywalczyć dla siebie odrobinę wolności, ale Vince jest nieugięty. – Wiem, że jest ci ciężko, ale musisz ze mną współpracować.

Zaciskam usta tak mocno aż moje wargi bieleją. Nie wierzę mu. Nie ma pojęcia jak się czuję. Przez jego umysł nie przejdzie nawet myśl, o tym jak wielki głaz ciąży na mojej piersi i jak bardzo on się zapada miażdżąc ledwo bijące serce. Nie jest w stanie wyobrazić sobie skali okrucieństwa, na jakie zostałam skazana. Nie widział ich. Nie czuł płomieni ognia wspinających się po każdym fragmencie skóry. Jego krzyki nie przebijały się przez wściekłą jednostajną melodię, która niemal mordowała każdy neuron w mózgu. Nie przeżył tego, co ja. Nie był nawet blisko. Dlaczego więc uważa, że jest świadom piekła z którego wróciłam? Głupota. Vince odkłada latarkę i pochyla się w stronę swojej torby lekarskiej. Kątem oka widzę jak zakłada na szyję stetoskop i niewiele myśląc podrywam się z miejsca. Nie dam rady. Dopiero co musiałam znosić jego dłonie na swoich ramionach, czy naprawdę nie może odpuścić?! Zmuszam swoje ołowiane nogi do szybkiego marszu. Chcę zaszyć się gdzieś...gdziekolwiek. Strach ściska mnie za gardło, lodowate oddechy kąsają w policzki. Żeby dotrzeć do pokoju, muszę przejść obok Thorena, co z pozoru wcale nie jest trudne. Mężczyzna jest zajęty. Stoi przy futrynie i skupia całą swoją ulgę na śrubkach, które przykręca do zawiasów. Nawet na mnie nie patrzy i mogę przysiąc, że jego cały świat ograniczył się jedynie do drzwi łazienkowych lecz gdzieś w głębi rośnie we mnie niepokój wytrącający moją wcześniejszą pewność. Zaczynam się wahać.

– Co chcesz zrobić, Lucille? – Głęboki niski ton mrozi mi krew w żyłach.

– Proszę... – Szepczę wyłamując sobie palce u rąk. Tak naprawdę nawet nie wiem o co proszę.

– Pozwól się zbadać.

– Nie.

Dygoczę, kiedy mężczyzna odrywa się od pracy. Słyszę jego kroki, owija mnie zapach mydła i drewna. Bez słów wyciąga swoją rękę i chwyta mnie za nadgarstek.

– To twój obowiązek. – Przypomina mi. – Nie zwlekaj dłużej, każda minuta działa na twoją niekorzyść.

– Nie chcę, żeby mnie dotykał. – Dukam. – Nie chce żeby ktokolwiek mnie dotykał.

– Nie dotknie. – Zapewnia chłodno. – Vince jest lekarzem, a nie szukającym okazji do macanek napalonym gówniarzem. – Palce mężczyzny wbijają się mocniej w mój przegub. – Choć raz zrób to, o co cię proszę. Daj się zbadać.

– To boli. – Piszczę

– Zgódź się.

– Puść.

– Zgódź się, Lucille.

Rozpadam się pod wpływem jego surowego spojrzenia. Ból i wspomnienia, które mam w sobie eskalują. Nie umiem sobie poradzić z lękiem, który mnie ogarnia. Nagle Thoren rozluźnia palce, a jego dłoń powoli zsuwa się po moim nadgarstku. Stoję jak rażona piorunem, a dziwne uczucia, które kłębią się w mojej obolałej głowie odbierają mi dech w płucach.

Till the Last Breath (Romantic thriller 18+)                    ZOSTANIE WYDANE Where stories live. Discover now