Rozdział dwudziesty dziewiąty

297 34 4
                                    


                                                   Rozdział dwudziesty dziewiąty

                                                                            THOREN

Czternaście lat

Siedzę na sofie, a w rękach trzymam podręcznik od historii. Oczywiście nie mam zamiaru się uczyć, to tylko podpucha dla rodziców, żeby przypadkiem nie zorientowali się, że prowadzę tajne obserwacje i spisuje je wszystkie w dzienniku. Szczerze mówiąc pomysł z dziennikiem narodził się w chwili, gdy podczas jednej z kłótni wykradłem Mads pamiętnik i przesiedziałem pół nocy analizując te wszystkie dziewczyńskie problemy. Och, pękł mi paznokieć, Alisson przyszła do szkoły w tej samej koszulce, co ja! Jason to głupek. Cóż, z tym ostatnim nawet się zgadzałem. Jason był totalnym frajerem. Nie załapał się nawet do szkolnej drużyny futbolowej! Oczywiście był młodszy ode mnie o dwa lata, ale to nie miało znaczenia. Mógłbym go rozdeptać jak robaka.

W każdym razie zapisywanie myśli, by nie umknęły w chaosie dnia było dla mnie idealnym rozwiązaniem. I nie, nie przyznałem się nikomu do tego. Trochę byłoby mi wstyd, bo przecież jaki chłopak spędza czas na spisywaniu, tego co dzieje się w głowie? Raczej żaden.

– Pomożesz mi z zadaniem z matmy? – Eliana zajmuje miejsce obok mnie i wygina usta w podkówkę.

– Nie.

– Proszę! – Szturcha mnie w ramię. – Ty już miałeś kolejność wykonywania działań. Co powinnam zrobić jako pierwsze?

– Przynieść mi sok z lodówki. – Parskam.

– Co?

– No pytałaś, co powinnaś zrobić jako pierwsze, prawda? – Rzucam z miną niewiniątka choć śmiech rozsadza mnie od środka.

– Serio? – Siostra patrzy na mnie z wyrzutem. – Zachowujesz się jak kretyn, Thor.

– Hej, to ty pytałaś. – Bronię się.

– O matmę! – W pośpiechu wstaje z kanapy i przyciska zeszyt do piersi. – Ale nie to nie!

Wzdycham ociężale, wsuwam podręcznik za poduszki i udając znudzonego zwlekam się z miejsca, a potem staję naprzeciw bojowej Eliany i wydzieram zeszyt z jej rąk.

– Najpierw nawiasy. – Mówię łypiąc na nią okiem. – Zrobiłaś dużo błędów. – Bez wahania wyrywam kartkę, a ona reaguje głośnym piskiem. – Oj, nic się nie stało. Zrobisz to od nowa, ale tym razem poprawnie.

– Ale...

– Mam tylko godzinę. – kłamię. Wcale nie mam godziny, mam przed sobą całe popołudnie, bo Dertmond i Jeff się rozchorowali, a to oznaczało tylko jedno; zero amatorskich rozgrywek w biegu na czas. Szkoda, ostatnio trenowałem i na pewno pobiłbym rekord Jeffa.

– Nienawidzę matmy.

– Ja też.

– Jak to? Przecież masz dobre oceny.

– To nie ma znaczenia. – Pochylam się i ciągnę ją za kucyk.

– To boli! Zostaw mnie!

– Zetnij.

– Nie będę ich ścinać!

– To ja je zetnę.

– Mamo! – Krzywię się, chyba przegiąłem. Nie chcę kłopotów więc puszczam kucyk i grzecznie siadam przy stole. Otwieram zeszyt i stukając palcem w czystą kartkę spoglądam na rozzłoszczoną Elianę. Kurczę, to tylko żarty. Dlaczego ich nie łapie?

Till the Last Breath (Romantic thriller 18+)                    ZOSTANIE WYDANE حيث تعيش القصص. اكتشف الآن