Rozdział 11.

7.3K 248 88
                                    

Przez 30 minut siedzieliśmy w ciszy nic nie mówiąc. Ta cisza jednak była lepszym wyjściem niż to co miało wydarzyć się za chwile...

Chłopak wstał i wysypał na mnie calusieńkie opakowanie mąki które trzymał w swoim plecaku.

-Odbiło ci do reszty!?- Wrzasnęłam wściekła czując jak proch dostaje się pod moją bieliznę.

-It's a prank bro.- Powiedział szczerząc się.

Postanowiłam nie być mu dłużej dłużna. Wstałam z miejsca strzepując z siebie mąkę tak aby spadła ona na szatyna. Ruszyłam w stronę kuchni w celu zabrania z niej mleka, aby wylać go na chłopaka. Mój genialny plan pokrzyżowała jednak wielka śliska plama na podłodze. Nie tylko sama się wywróciłam tak boleśnie,że wyobraziłam sobie siebie z opakowaniem mrożonego groszku przyłożonego do mojego tyłeczka, ale także lecąc próbowałam się za coś złapać i sama nie wiem w jaki sposób patelnia za którą złapałam odskoczyła w stronę szatyna idącego za mną i z ogromną siłą przywaliła mu w twarz.

Gdy tylko to zobaczyłam wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.

-Szach mat.- Zażartowałam z niego po czym zakrztusiłam się śliną.

Chłopak ciągle trzymał się za twarz więc stwierdziłam, że zobaczę czy nic mu nie jest.

-Rye wszystko w porządku?- Spytałam zmartwiona.

Przybliżyłam się bliżej do jego twarzy jednak on dalej trzymał na niej ręce.
Złapałam za nie umożliwiając tym odsłonięcie spuchnietego oka.

-Ty jesteś nie normalna czy nie normalna?- Spytał po chwili zaczynając się śmiać.

-Wybieram ,,czy''- Powiedziałam z chytrym uśmieszkiem.

Chłopak wpatrywał się we mnie jak w dzieło sztuki. Zerkajac co chwile to na oczy to na usta.

Stałam tak nieruchomo jak ściana. Nie wiedziałam co mam robić. Czy może uciec czy zostać.

Chłopak złapał mnie jedną ręką za plecy, a druga położył na policzku przyciągając moją twarz bliżej jego.
Automatycznie przegryzłam wargę po czym zamknęłam oczy oczekując na to co wydarzy się za chwilę.
Uchyliłam lekko usta.

Nagle chłopak odsunął sie ode mnie zaśmiał się i powiedział:
- Haha naprawdę dałabyś się pocałować?! Nie sądziłem, że jesteś taka łatwa.

-Debil.- Skwitowałam wściekła czując mokrą ciecz napływającą do oczu.

-Ej ej Mia nie chciałem cię urazić.- Powiedział zauważając moje łzy.
Po czym przysunął się znów tak blisko jak wcześniej i znów złapał za policzek próbując pocałować.

Wyszarpałam się z jego uścisku i odwróciłam się w celu dojścia do drzwi wyjściowych.

-Pieprz się Beaumont.- Skomentowałam po czym otworzyłam szeroko drzwi i wskazałam na nie szatynowi.

-Przepraszam.- Szepnął zbierając swoje rzeczy i wychodząc na ulewe.

Trzasnęłam za nim drzwiami po czym je zakluczyłam i popędziłam do swojego pokoju.

Better Now Where stories live. Discover now