Rozdział 24.

5.3K 165 6
                                    

Byłam już tylko dwie przecznice od dotarcia do celu. A moim celem był Mikey. Musiałam w jakiś sposób wyciągnąć go do baru. Chociaż to jest banalna rzecz. Chyba najprostsza z najprostszych. Mikey jest raczej typem imprezowicza. Bez niego nie ma dobrej zabawy.

Zapukałam dwukrotnie do drzwi oczekując aż ktoś je otworzy. Gdy nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, ponownie zastukałam kilka razy.
Tym razem skutecznie. Po chwili drzwi uchyliły się, a w nich stał wysoki, zaspany brunet którego dokładnie znałam.

-Mikey proszę powiedz, że nie jesteś zajęty i masz czas. Potrzebuje cię, nie chce być teraz sama.- Powiedziałam wręcz błagalnym tonem. Nie chciałam go okłamywać mówiąc coś w stylu ,,wszystko jest zajebiście, chodź do baru się najebać''. Jako iż jest moim najlepszym jedynym przyjacielem wolałam zachowywać się fair w stosunku do niego i mówić wszystko zgodnie z prawdą.

-Co się dzieje.- Zapytał z troską słyszalną w głosie. Natychmiast przyciągnął mnie do siebie i objął w silnym uścisku.

-Możemy wejść do ciebie i o tym pogadać?- Spytałam z nadzieją, że przystanie na moją propozycje.

-Jasne, wejdź.- Odsunął się dalej aby przepuścić mnie w drzwiach prowadzących do tego samego pięknego przedpokoju w którym nie tak dawno byłam.

Brunet zaprowadził mnie do salonu, w którym wygodnie rozsiedliśmy się na kanapie. Nie wiedziałam od czego mam zacząć.

-Chcesz może herbaty?- Zaproponował z ciepłym uśmiechem.

-Potrzebuje czegoś mocniejszego Mike.- Rzuciłam w żarcie.

-Opowiadaj co się stało mała.- Niecierpliwił się chłopak.

Opowiedziałam mu wszystko od początku jak dowiedziałam się o ,,planie'' Rye'a i Caluma. O tym kim jest mój brat, o tym że jest w gangu, że cały ten plan to była przykrywka, że miał dużo wspólnego ze śmiercią naszych rodziców. I reszcie bardzo ważnych, istotnych sprawach. Chłopak słuchał z zaciekawieniem każdego mojego słowa i intensywnie się nad tym zastanawiał.

-Chwila co!? Nie rozumiem jak można być tak okrutnym człowiekiem.Chuj z niego.-Skwitował Caluma po usłyszeniu całej historii opowiedzianej przeze mnie. Widziałam współczucie w jego oczach, jednak za wszelką cenę starał się poprawić mi humor.

-Zbieraj się. Jak chcesz się nawalić w trzy dupy to idziemy. Szybko.- W ekspresowym tempie zerwał się do pozycji stojącej i pobiegł po schodach do swojego pokoju zapewne by zmienić ubranie.

Nie myliłam się po 2 minutach chłopak już stał obok mnie przed domem w czyściutkiej koszulce.

Od kilkunastu minut wędrowaliśmy od baru do baru. Wszędzie jak na złość były miejsca zarezerwowane na jakieś uroczystości czy coś w tym stylu. Na szczęście Mikey przypomniał sobie o starym barku na obrzeżach miasta.

Po kilku minutach marszu dotarliśmy na miejsce. Było tam bardzo schludnie i czysto. Bar cieszył się dość dużą popularnością. Siedzieli, tańczyli i rozmawiali w nim zarówno ludzie młodsi jak i ci starsi. Wszyscy wyglądali jakby dobrze się bawili więc i my wkręciliśmy się do zabawy.

Better Now Where stories live. Discover now