Rozdział 40.

4.1K 137 13
                                    

Calum przez resztę drogi milczał jak grób. Chyba stało się coś strasznego bo mój biedny braciszek zbladł. Próbowałam nawiązać z nim jakikolwiek kontakt wzrokowy, by wypytać go o najmniejsze szczegóły ale blondyn był tak skupiony na drodze i przejęty telefonem, że nie odezwał się słowem.

Po kilkunastu minutach staliśmy pod tak dobrze znanym mi budynkiem. Szpital to okropne miejsce z którym
nie mam zbyt przyjemnych wspomnień. Nie chciałam nawet tam wchodzić ale Cal uparł się, że musi wiedzieć co się stało.

Szliśmy w ciszy między szpitalnymi korytarzami jedynym dźwiękiem jaki było słychać były nasze oddechy i stukot obcasów uderzających o podłogę. Weszliśmy wreszcie ogromnymi drzwiami na oddział intensywnej opieki medycznej. Czytając samą nazwę domyślałam się już, że coś jest nie tak. To chyba coś poważnego.

Serce podeszło mi do gardła ze strachu. Nigdy nie widziałam brata w takim stanie. Był cały rozstrzęsiony.

-Przepraszam dzwoniono do mnie i proszono żebym przyjechał.- Powiedział Cal stając przy okienku w którym siedziała pielęgniarka.

-Ahh tak, zapraszam pana. Lekarz z panem porozmawia.- Rzuciła miło, prowadząc nas pod gabinet.- To tutaj.- Pokazała dłonią uśmiechając się szeroko do Caluma. Wsunęła mu do dłoni karteczke i wróciła do pracy. Ja wiem, że mój brat jest przystojny ale żeby nawet w szpitalu był podrywany.

-Mia ty lepiej zostań.- Szepnął pukając do drzwi. Gdy usłyszał ciche ,,wejść'' szarpnął na klamkę zostawiając mnie na korytarzu samą.

Mówiłam już, że od wypadku nie nawidze szpitali i przerażają mnie jak mało co? Nie ufam już w magiczną moc uzdrawiającą którą ,,mają'' lekarze.

Postanowiłam, że nie będę bezczynnie stać i czekać aż łaskawie opowie mi o wszystkim. Podeszłam pod okienko w którym młoda kobieta uzupełniała jakieś kartki.

-Przepraszam, ma pani sekundkę żeby porozmawiać.- Spytałam oczekując, że się zgodzi.

-Proszę. I tak już kończyłam.- Uśmiechnęła się radośnie.

-Może powiedzieć mi pani w jakiej sprawie wezwano tu mojego brata? Proszę.- Powiedziałam wręcz błagając. Za wszelką cene musiałam wiedzieć o co chodzi. Nie zniosę dłuższej bezczynności i niewiedzy.

-Informacje są tajne dla osób które nie są z rodziny. Jest pani spokrewniona z Ryan'em Beaumont'em?- Spytała, a mi momentalnie zrobiło się słabo na wieść, że mogło mu sie coś stać. Ba! Leży na OIOM-IE to napewno coś poważnego.- Dobrze się pani czuje?

-Tak, tak.- Zapewniłam.

-To jest pani spokrewniona?- Ponownie zadała pytanie.

-Jestem jego... Narzeczoną.- Wymyśliłam na poczekaniu.

-Ahh jak mi przykro. Pan Ryan miał wypadek na motocyklu. Chyba brał udział w bójce bo ma rany cięte od noża. Aktualnie zapadł w śpiączkę. Przykro mi.- Powiedziała rudowłosa.

-Wyjdzie z tego?- Spytałam załamana czując jak łzy spływają po moim policzku.

-Ciężko nam to stwierdzić.- Powiedziała z wielkim trudem.

Better Now Where stories live. Discover now