Rozdział 33

4.5K 157 21
                                    

-Mia za 20 minut zejdź na dół na kolację.- Usłyszałam dobrze znany mi głos dochodzący z parteru. Nie odpowiedziałam jednak nic bo nie będę robić z siebie debilki i wrzeszczyć na pół domu.

Postanowiłam lekko się odświeżyć przez ten czas który mi jeszcze został. Chciałam wejść pod prysznic gdy nagle jedna z płytek podeszła do góry i rozleciała się na małe kawałeczki.

-Zajbiście! Kolejny znak, że powinnam zacząć chodzić na siłownię.- Powiedziałam sama do siebie wiedząc, że nikogo więcej tu nie ma.

Lekceważąc to co właśnie się stało wskoczyłam do brodzika i zamknęłam za sobą drzwiczki. Przekręciłam korek tak by woda była ciepła i pociągnęłam go do siebie, by uruchomić słuchawkę. Nagle lodowata woda zaczęła tryskać z niewiadomo skąd. Zakręciłam szybko wode, rozsunęłam drzwi i wybiegłam jak poparzona.

Po drodze wdepnęłam w potłuczoną płytkę sprawiając tym, że malutkie odłamki wbiły się w moją stopę powodując lawinę krwi. Pisnęłam z bólu łapiąc bolącą nogę do góry. Momentalnie straciłam równowagę, poślizgnęłam się i zawaliłam czołem o umywalkę.

Musiałam stracić na sekundę przytomność bo ocknęłam się gdy usłyszałam walenie w drzwi z zapytaniem czy wszystko jest w porządku.

Podniosłam się szybko co okazało się wielkim błędem bo złapał mnie niemiłosierny ból głowy. Po tak mocnym uderzeniu było to do przewidzenia. Powinnam dostać jakiegoś Oscara czy cokolwiek za odegranie tak dobrej scenki komediowej jaka miała miejsce przed chwilą.

-Halo Mia!! Wszystko dobrze!?- Krzyczał ktoś zza drzwi jednak okropny ucisk uniemożliwiał mi rozpoznanie głosu tej osoby.

Nie zważając na moje obecne samopoczucie założyłam na siebie wcześniej przygotowane ubrania i dumnie wyszłam z pomieszczenia udając, że zupełnie nic się nie stało.

-Jezu Mia ty krwawisz!!- Wrzasnął jak się okazało Ryan gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi.

-Wszystko jest okej, nic mi nie jest.- Próbowałam upewnić go w moim przekonaniu, jednak na próżno bo chłopak miał swój rozum i wiedział lepiej.

Nagle wszystko zaczęło kręcić mi się przed oczami jak na karuzeli, a ogromne czarne plamy pojawiać przed oczami. Drugi już dziś raz straciłam równowagę i poleciałam jak kłoda wprost na szatyna. Ten szybko mnie złapał i ułożył na swoim łóżku zakazując najmniejszego ruchu.

-Będę musiał to opatrzyć, a później pojedziemy na SOR by jakiś lekarz cie zbadał.- Rzucił na jednym oddechu przeszukując wszystkie szuflady szukając zapewne apteczki.

-Nie ma takiej potrzeby. Zwykły opatrunek wystarczy.- Zapewniłam by uniknąć wizyty na oddziale ratunkowym. Odkąd moi rodzice zmarli mam wielki uraz do szpitali i wszystkich lekarzy. Po prostu im nie ufam.

-Nie ma takiej mowy, będzie tak jak mówię. A teraz leż i sie nie ruszaj.- Nakazał wyciągając zgubę z jednej z górnych szafek.

Od kilku dni zupełnie nie rozumiałam jego zachowania. Raz robi to, a raz tamto. Wygląda na zmartwionego moim stanem, a jednak mimo wszystko unika rozmowy o naszym pocałunku.

Jedną rękę włożył pod moje kolana, a drugą pod plecy sprawiając, że byłam teraz nad ziemią przyciśnięta do jego cieplutkiej klatki piersiowej. Wyszliśmy z pokoju przemieszczając się po korytarzu w tylko Rye'owi znanym kierunku. Jednak po przejściu kilku zakrętów wylądowaliśmy w drugiej łazience.

Dalej nie mogę wyjść z podziwu jaki ten dom jest ogromny. Dobrze, że jestem z Rye'm bo inaczej już dawno bym się zgubiła.

Posadził mnie na wannie łapiąc mnie za rękę tak abym nie wpadła do środka. Puścił mnie na chwilę by przygotować potrzebne mu rzeczy. Złapałam się rękoma poręczy bo jednak nie chciałam znowu zawalić o coś głową.

-Teraz może trochę szczypać.- Zawiadomił mocno skupiony.

-Ałć.- Syknęłam odruchowo łapiąc szatyna za nadgarstek, gdy odkażająca ciecz zaczęła spływać po całej mojej twarzy.

Przez cały ten czas gdy opatrywał mi rany patrzyłam mu głęboko w oczy uważnie przyglądając sie każdemu ruchowi. Po nałożeniu kilku bandaży i odkażaniu wodą utlenioną całość była nareszcie gotowa.

-Dziękuje.- Szepnęłam cicho gdy tylko odwrócił się w celu posprzątania wszystkiego.

-Też zrobiłabyś to na moim miejscu.-Odpowiedział z lekkim uśmiechem.

-Prawda. Tylko ja panikowałabym na początku przez jakieś 20 minut.- Zaśmiałam się głośno.

Chłopak odwrócił się i przykucnął przy mnie wpatrując się chwile w swoje dzieło. Na jego bliskość przeszedł mnie ciepły dreszcz co chyba zauważył. Spojrzał mi się w oczy i zagryzł lekko swoją wargę. Patrzyłam co raz to w jego oczy, a chwile później na usta. Położył delikatnie rękę na moim policzku lekko go gładząc po czym położył swoje czoło na moim sprawiając tym lekki ból.

-Co my właściwie robimy.- Szepnął zamykając oczy.

-Nie mam pojęcia ale cholernie mi sie to podoba.-Mruknęłam przegryzając wargę co Rye ewidentnie zobaczył bo po chwili przyległ do moich ust swoimi ciepłymi malinowymi wargami. Oddawałam każdy jego pocałunek pogłębiając go coraz to bardziej. Po chwili złapał mnie delikatnie w górę usadzając na umywalce ponownie łącząc nasze usta. Włożył ręce pod moją bluzkę zaciskając je lekko na mojej talii. Z każdą sekundą pocałunek stawał się bardziej namiętny, a my odrywaliśmy się od siebie tylko po to by zaczerpnąć świeżego powietrza.

-Mia 40 minut temu wołałem cie na kolacje gdzie ty do cholery jes....- Drzwi uchyliły się bardziej, a w nich stał mój brat. Oderwaliśmy się od siebie jak poparzeni próbując zamaskować akcje z przed kilku sekund.-Umm zejdźcie na kolacje.- Jąkał sie skrępowany całą sytuacją Cal.- A z tobą pogadam później Beamount.

Better Now Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz