Prolog

1.6K 103 26
                                    

Dziś żyje się inaczej.

Tak, wiem, jestem stara, wszyscy starzy ludzie tak mówią.

Wspominają swoją młodość i dzieciństwo niczym idylliczny czas spędzony w Arkadii, w lepszym świecie, wśród lepszych ludzi. Potem już nigdy nie może być tak dobrze

Moje najszczęśliwsze, dziecięce lata przypadły na czas pobytu w Niewiadowie. Trwała wojna i niby to sobie uświadamiałam, a jednak nie dotykało mnie to zbytnio.

Mieliśmy szczęście.

Niewiadów i okoliczne wsie ominęły bombardowania, wysiedlenia i pacyfikacje.

Zniszczenia w substancji materialnej majątku były stosunkowo niewielkie.

Wiedliśmy spokojne, dość dostatnie - jak na warunki wojenne - życie.

Okupanta postrzegałam przez pryzmat eleganckich i uprzejmych oficerów, którzy pojawiali się w Niewiadowie, obdarowywali mnie uśmiechami i słodyczami.

Tak myślałam, zanim dorosłam i uświadomiłam sobie, że moja matka, siostra Helena i stryj Jan zapłacili bardzo wysoką cenę za te pozory beztroski.

Chronili mnie. Stworzyli dla mnie bezpieczny kokon, w którym żyłam i rosłam, otoczona przez kochających, troskliwych i po prostu przyzwoitych ludzi.

Wielu spraw, pomimo całej mojej dociekliwości i sprytu, pomimo zwyczaju szpiegowania dorosłych - trochę z nudów, trochę z dziecięcej ciekawości - nie udało mi się wówczas odkryć.

Prawdę poznałam dopiero po latach, czytając pamiętnik mojej matki.

Tak, mieliśmy szczęście.

I choć zabrzmi to dziwnie w ustach tak zatwardziałej racjonalistki jak ja - był z nami wtedy ktoś jeszcze - dobry duch, który chronił nas od złego. 

Duch (Zakończone)Where stories live. Discover now