6."Co Ty na to, kanibalu?"

5.9K 228 20
                                    

*UWAGA! ZAWIERA TREŚCI NIEODPOWIEDNIE DLA DZIECI. CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO :) MIŁEGO CZYTANIA.
______________________________________

-Chris. -ucięłam. -Wybaczyłam ci, ale nie będziemy próbować jeszcze raz. Przepraszam. Po prostu, nie chce być kolejny raz zraniona i.. Ja.. Nie mogę. Nie da się tak milion razy wybaczać i próbować od nowa. To takie błędne koło, nie sądzisz? -zapytałam wcale nie oczekując odpowiedzi. Ja.. Chciałabym usłyszeć kiedyś coś w stylu "Dobrze, że jesteś". Ale to nie możliwe. Kochać to znaczy być gotowym na to, by starzeć się z drugim człowiekiem, a Chris jest osobą, która zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Poza tym, ja nawet nie byłam jedną z nich. Byłam tylko układem.

Ciszę, która między nami była przerwał telefon. Jego telefon.

-Odbierz. -wzruszyłam ramionami.

Po chwili chłopak wyciągnął telefon i odebrał.

-Halo. -powiedział do osoby po drugiej stronie. -Tak, rozumiem.... Oczywiście.. Byłem pojeździć na sankach... Ze -tu popatrzył na mnie. -Ze znajomą.. Nie.. Tak.. Tak kochanie...Ja ciebie też Katlin. -powiedział i zakończył.

On ją też co? Kocha?

Świetnie.

-Przepraszam, ale muszę iść.

-Twoja kochana Katlin wzywa, którą kochasz? -zapytałam, a głos mi się załamał. Tylko dlaczego? Przecież powinnam mieć to gdzieś.

-Tak. -odpowiedział i odszedł bez słowa pożegnania. Była dziewiętnasta, więc postanowiłam pójść na cmentarz do Emily.
Potrzebowałam teraz kogoś, a wiem, że ona na mnie patrzy, cały czas i wierzy, że dam radę. Nie mogę jej zawieść.

Na miejsce doszłam w dwadzieścia minut, albo coś koło tego. Wiem to, bo mam na sobie zegarek, ale nie sprawdzałam dokładnie godziny. Ale czas teraz nie jest ważny.

-Hej siostrzyczko. -uśmiechnęłam się. -Przepraszam, że dzisiaj bez róży, ale kwiaciarnia jest dziś zamknięta wcześniej, a ja.. Mnie miało Tu nie być. Przyszłam spontanicznie. -usiadłam na ławce naprzeciw jej grobu. -Wszystko jest dziwne. Zapewne wiesz, że mam listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Jednak nie o tym chciałam pogadać. Wybaczyłam Chrisowi. Jak myślisz, dobrze zrobiłam? On chciał czegoś więcej, ale nie chce być po raz kolejny zraniona. - zatrzymałam się. -Tak bardzo szkoda, że cię tu nie ma. -westchnęłam.  -Minęło tyle czasu, a ja nie mogę uwierzyć w to wszystko. Jakby wszystko w tym samym czasie zawaliło mi się na głowę. Wiesz, dom jest strasznie pusty bez ciebie. Ty go wypełniałaś. Całą sobą.

Popatrzyłam jeszcze chwilę na tabliczki i ruszyłam do wyjścia. Po chwili byłam na przystanku. Jest dziewiętnasta czterdzieści, a ostatni autobus powinien być za jakieś pięć minut.

Siadłam i czekałam. Gdy autobus podjechał, przypomniałam sobie, że nie mam przecież przy sobie pieniędzy. No cóż, może mnie weźmie. A jeśli nie, to będzie problem.

-Dzień dobry. -powiedziałam cicho. W odpowiedzi mężczyzna kaszlnął i pokiwał głową. -Chciałam kupić bilet do..  -zaczęłam nie wiedząc jak ująć dalszą część, tą, że nie mam czym zapłacić.

-Siadaj, niedługo będzie padać. -uśmiechnął się starzec i ruszył. Ja w tym czasie zajęłam miejsce obok okna, jak najbliżej przodu. Podziwiałam widoki i mężczyzna miał rację, zaraz będzie padać.

Oparłam głowę o szybę. Dlaczego sobie poszedł do niej po jednym telefonie, gdy mówił mi, że była pomyłką? Widocznie kłamał. Znowu. Jak zawsze.

Czas w autobusie minął mi szybko. Wysiadłam i poszłam do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, z powrotem je zamykając za sobą. Zdjęłam odzież wierzchnią. Weszłam do kuchni i nastawiłam wodę. W czasie, gdy się gotowała, poszłam do pokoju i przebrałam się w grubą, szarą bluzę i również szare dresy. Założyłam grube skarpetki, a włosy związałam w koka. Zeszłam na dół i zalałam moją gorącą czekoladę, później dolałam mleka i posłodziłam. Ruszyłam do salonu. Włączyłam telewizor i usiadłam na kanapie. Przykryłam się białym kocykiem i wzięłam do ręki gorącą czekoladę. Uśmiechnęłam się lekko na jej widok. Przyłożyłam gorącą ciecz do ust i pociągnęłam łyka.

To znowu Ty [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now