52. "Mała.."

4.1K 195 152
                                    

Z białą różą w ręku wkroczyłam na cmentarz. Było coś po piętnastej ale nie wiem dokładnie, bo nie wzięłam telefonu.

Skierowałam się automatycznie w miejsce bardzo dobrze zapamiętane przeze mnie.

Gdy doszłam, położyłam różę na środku, a sama usiadłam na ławeczce. Pomodliłam się po czym spuściłam głowę. Rozejrzałam się. Nie było widać osób, prócz kilku, ale w dalekiej odległości.

Z moich oczu wydostały się kolejne łzy. Byłam bez sił. Na cokolwiek. Nie wiedziałam od czego zacząć. Chyba potrzebowałam chwili ciszy, więc siedziałam na ławce przez dobre dwadzieścia minut, tak na oko, płacząc.

Gdy już trochę dałam upust emocjom, wciągnęłam powietrze do płuc, po chwili powoli je wypuszczając.

-Więc. Hej. -zaczęłam. -Cześć siostrzyczko. -powtórzyłam przywitanie, innymi słowami, a po moich policzkach popłynęły kolejne łzy. -Mówiłaś we śnie, że będzie dobrze. A nic nie jest dobrze.. -zatrzymałam się i wzięłam kilka głębokich oddechów. -Zaczęło się od tego, że zaczynała mi lecieć krew z nosa, parę razy zasłabłam. Ale myślałam, że to nic. Jakaś zbieżność sytuacji czy choroba, ale nie aż taka. Po prostu, myślałam nawet o anemii, o której powiedziałam Chrisowi. Ah, Chris. Nie pamiętam już, czy mówiłam ci, ale ma dziewczynę. Nicole. I jest ona w ciąży. Ale teraz nie o tym. -westchnęłam, patrząc na jej zdjęcie. Gdy to robiłam, jakoś podświadomie czułam, że jest blisko mnie. Dosłownie obok. Że zaraz zaśmieje się z mojego żartu, nawet gdy będzie on bardziej głupi niż śmieszny. -Więc, wracając. Gdy Chris był u mnie ostatnio, gorzej się poczułam, a ten siłą wziął mnie do szpitala. To wszystko było dziwnie zagmatwane, ale ja już wszystko wiem. Przykro mi to słyszeć. Nie chodzi o to, że nie chciałabym się z tobą zobaczyć tam, na górze, a o to, że boję się tego wszystkiego. -załkałam. -Jestem chora, na ostrą białaczkę szpikową, ale nie mam siły na leczenie się i walkę. Może by tak było prościej. Albo, żebym jakoś sobie pomogła, szybciej znajdując się razem z tobą?

Miałam tak o tym nie myśleć, cóż..

-W końcu, po co walczyć, jeśli nie ma się o co? O kogo? Chciałabym żyć dłużej. Ale. Nawet nie wiem ile mi zostało, czuję się teraz dziwnie. Tak jakbym wiedziała, że to mnie czeka, a i sama do tego lgnęła nie lecząc się. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Proszę, daj mi jakikolwiek znak. Potrzebuję cię. -powiedziałam i znów była cisza, poza moim przyspieszonym oddechem, oraz łzami i szlochem.

Chwila, chwila, przyspieszonym oddechem?

Obejrzałam się i zobaczyłam Charliego.

-Mała... -odezwał się, a ja drygnęłam. Nikt miał o tym nie wiedzieć.. a może nie słyszał dużo?

-Co słyszałeś? -zapytałam szeptem.

-Wszystko. Widziałem jak tu szłaś, poszłem za tobą. -powiedział, z lekką niepewnością w głosie.

-Nie waż się komukolwiek mówić, a teraz możesz iść. Chcę być sama. -powiedziałam. Wiem, że zachowałam się trochę jak kretynka, olewając go.

-Nigdzie nie pójdę, wiem, że potrzebujesz kogoś teraz. -powiedział.

-Ale to nie prawda. -powiedziałam, wycierając łzy. -Pa Emily. -mruknęłam cicho w stronę grobu i nie żegnając chłopaka ruszyłam.

-Gdzie idziesz?

-Nie będę sama. Idę po psa. Będę z nim. -powiedziałam, przyspieszając kroku. Po chwili się zatrzymałam. -Obiecujesz, że nikomu nie powiesz? -zapytałam na tyle głośno, by usłyszał. On na chwilę jakby zamyślił się, ale pokiwał twierdząco głową. Pomachałam mu.

Żegnaj normalny życiu, witaj chorobo.

_________
-Cześć, ja po psa. -powiedziałam, gdy tylko zostały otworzone drzwi. Gdy spojrzałam w górę, zobaczyłam Nicole.

-Słuchaj mnie, bo nie zamierzam się powtarzać. Chris ma cię już dość i użala się nad tobą ze względu na tą twoją całą anemię. Lepiej dla ciebie, jak tu się już nigdy nie zjawisz, najlepiej zmień numer i ogólnie. -warknęła, przyciszonym głosem, po czym po chwili zawołała: -Chris, kochanie, Rosie przyszła po psa.

Jaka ona miła.

W progu szybko pojawił się mężczyzna z moim pupilem. Wzięłam go szybko od niego.

-Dziękuję. -powiedziałam z opuszczoną głową, udając, że patrzę na psa. Tak naprawdę patrzyłam na swoje buty.

-Rose? -zapytał. Podniosłam głowę. -Płakałaś? -zapytał niepewny.

-Co? Tak, znaczy nie. Nie, to uczulenie. -powiedziałam szybko. -To cześć. -mruknęłam na odchodne i szybko poszłam z posesji.

Do domu dotarłam niedługo później.
Otworzyłam drzwi i odpięłam Hau'a ze smyczy, zdejmując później szelki. Pies jednak czekał na mnie, więc zdjęłam buty i razem poszliśmy do kuchni.

Huh, muszę coś zjeść. W końcu, MAM ANEMIĘ.

Prychnęłam, otwierając lodówkę.

"Użala się nad tobą ze względu na tą całą anemię. " -oznacza dla mnie tylko jedno. Nie będę wchodzić mu w drogę, odzywać się do niego, odpisywać, a przestanie.

Wyjęłam produkty i zrobiłam sobie omleta. Po zjedzeniu, z resztą nieudanym, bo zjadłam zaledwie ćwierć mojego "wybitnego dania" , resztę wyrzuciłam. Dałam Hau jedzenie i picie, a sama poszłam się umyć. Zdjęłam ubrania, weszłam pod prysznic i namydliłam się żelem pod prysznic, później myjąc głowę. Po spłukaniu piany, wyszłam z kabiny i wytarłam się ręcznikiem. Później, owinięta w niego, wyszłam z łazienki i wybrałam bieliznę, spodenki materiałowe oraz koszulkę. Ubrałam się i odniosłam ręcznik. Rozczesałam włosy, po czym położyłam się do łóżka.

Jednak korciło. Po półgodzinnym leżeniu, wstałam i poszłam po telefon. Włączyłam go.

"Gdzie jesteś? "

"Jak badania? "

"Wszystko w porządku?"

"Nie mogę się dodzwonić , idę do ciebie. "

"Otwórz lub odbierz ten telefon."

"Martwię się. "

"Mogłabyś powiedzieć, gdzie jesteś?"

"Daj znać, że wszystko w porządku, proszę. "

To tylko część wiadomości od Chris'a. Było też ponad pięćdziesiąt nieodebranych połączeń. Nikt inny nie komunikował się ze mną.

Westchnęłam.

Cóż, jeśli mam zamiar mi nie odpisywać, to nie oznacza, że nie mogę czytać wiadomości lub czasami odebrać telefon, by usłyszeć jego głos. Tylko tyle.

Z kolejnym westchnieniem, ziewnęłam głośno. Poszłam na dół po szklankę wody i napiłam się. Później wróciłam do łóżka. Jeszcze chwilę nie mogłam zasnąć. Myślałam o sytuacji, w jakiej się znalazłam. Dostałam wiadomość. Sięgnęłam po telefon.

Charlie.

"Wszystko w porządku?"

Postanowiłam odpisać. Bez zastanowienia wysłałam wiadomość i zgasiłam telefon, później kładąc się spać, by na chwilę zapomnieć.

"Nie, ale bez obaw, mam tak od dawna. "

___________________________________________

OKEJ, macie swój uproszony, a raczej wygrożony 😂😂 rozdział. Następnego już nie napisze, bo jestem padnieta, ale mam nadzieję, że tu nie będzie spamu, jak w ostatnim 😂😂😂 miłego wieczorku, do następnego :)

To znowu Ty [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now