Pov. Chris
Gdy dowiedziałem się, że Cara prosi wszystkich, żeby pojechać do szpitala byłem poddenerwowany. Przez telefon powiedziała, że wszystko wyjaśni na miejscu.
Ale o co chodziła? Mogła jakkolwiek wprowadzić mnie w temat.
Dlatego teraz siedzę i właśnie dojeżdżam pod szpital. Po chwili wychodzę z samochodu, razem z Nicole. Zamykam drzwi i ruszam w kierunku wejścia. Później pytam o Carę w recepcji. Jednak nic nikt nie mówi, nikogo takiego nie ma jako pacjenta.
-Rose Evans, gdzie leży? -mowię, strzelając. A raczej pytam. Kobieta marszczy brwi. Nie, pewnie źle strzeliłem. No bo co mogłoby być Rose? Nic, to jasne.
-Kim Pan jest dla pacjentki? -pyta kobieta w białym kitlu.
-Rodziną. -mowię szybko, a ona mówi mi numer sali i tłumaczy, jak mam do niej dojść.
Idziemy tam w lekkim szoku. No dobra, jestem bardzo ciekawy co się stało. Zaczynam się też trochę niepokoić, ale czy powinienem?
W końcu widzimy drzwi z odpowiednim numerem. Wzdycham i chcę wejść, ale powstrzymuje mnie głos mężczyzny.
-Tam nie można wchodzić. -mówi tylko.
-Jak to? Tam leży Rose Evans, moja przyjaciółka. -mowię, marszcząc brwi. Zaczyna mnie irytować.
-Oh, jest z nią jej przyjaciółka, mam ją zawołać?
-Cara? -zapytałem, nadal nie rozumiejąc do końca po co mnie tu sprowadzili.
-Tak, chyba tak się nazywa. -odpowiada mi i unosi jednego palca do góry, mówiąc tym samym bezgłośne "zaraz wrócę". Kiwam głową.
-O co chodzi? -odzywa się w końcu Nicole. -Wiesz coś? Co się dzieje? Ktoś ma grypę? Ale po co my tutaj? -zadaje dużo pytań. O wiele za dużo, dlatego zbywam ją krótkim "cicho". Nie mam ochoty słuchać teraz jej pisków.
Widzę jak chwilkę później wychodzi Cara, a za nią lekarz.
-Dziekuję. -mówi do niego i podchodzi bliżej do nas. -Cześć. -wita sie, z grymasem patrząc na brzuch Nicole.
No weź tak nie patrz, bo walne twarzą w podłogę.
-Hej. -uśmiecham się, lecz ona nie odwzajemnia uśmiechu. -Coś się stało? -pytam, dalej udając nie martwiącego się niczym.
Ale w głębi duszy jestem bardzo ciekawy co stało się Rose. Pewnie jakaś grypa ale okej.
-Tak, stało się. -kiwa głową. -Może usiądźmy? -pyta, a ja wykonuje czynności, chcąc by już powiedziała, co się stało. -Więc. -zaczęła. -Nie wiem w sumie jak mam to wam powiedzieć. -prycha, gdy tylko kończy zdanie. -Musicie się zbadać. -w końcu udaje jej się powiedzieć.
-Co? Myślisz, że jestem chory na jakiegoś syfa, czy jak? -pytam, nie rozumiejąc.
-Co? Uh, nie. -od razu zaprzecza. -To nie chodzi o ciebie. Tu chodzi o Rosie. -mowi i zagryza wargę. Po chwili wciąga powietrze, a ja widzę, że jej oczy są zaszklone.
Okej, teraz naprawdę zaczynam się martwić.
-Co z nią? -pytam od razu. Kiedy dziewczyna zaczyna płakać, szybko ją obejmuje, a ona wtula się w moje ciało.
-Nie chcę jej stracić. -mówi, po paru minutach płaczu. Nie rozumiem.
-Nie rozumiem. -powtarzam swoje myśli, cichutko.
-Uh. Ona.. -oddala się ode mnie, po czym wyciera czerwone już policzki od łez. -Ona jest chora. -sapie, po czym znowu wybucha płaczem.
Przez chwilę myślę, że to jakiś żart i, że mnie wkręca. Jeśli tak, to ma na prawdę porządny talent aktorski.
YOU ARE READING
To znowu Ty [ZAKOŃCZONA]
Teen FictionDruga część : "Nienawidzę Cię". Jeśli nie przeczytałeś pierwszej, odsyłam cię do niej, ponieważ możesz nie zrozumieć pewnych faktów i w sumie tam wszystko się zaczęło :) _________ - Jesteś jak wózek z biedronki, wkładasz dwa złote i pchasz ile chces...