58. "Tam nie można wchodzić".

3.8K 188 55
                                    

Pov. Chris

Gdy dowiedziałem się, że Cara prosi wszystkich, żeby pojechać do szpitala byłem poddenerwowany. Przez telefon powiedziała, że wszystko wyjaśni na miejscu.

Ale o co chodziła? Mogła jakkolwiek wprowadzić mnie w temat.

Dlatego teraz siedzę i właśnie dojeżdżam pod szpital. Po chwili wychodzę z samochodu, razem z Nicole. Zamykam drzwi i ruszam w kierunku wejścia. Później pytam o Carę w recepcji. Jednak nic nikt nie mówi, nikogo takiego nie ma jako pacjenta.

-Rose Evans, gdzie leży? -mowię, strzelając. A raczej pytam. Kobieta marszczy brwi. Nie, pewnie źle strzeliłem. No bo co mogłoby być Rose? Nic, to jasne.

-Kim Pan jest dla pacjentki? -pyta kobieta w białym kitlu.

-Rodziną. -mowię szybko, a ona mówi mi numer sali i tłumaczy, jak mam do niej dojść.

Idziemy tam w lekkim szoku. No dobra, jestem bardzo ciekawy co się stało. Zaczynam się też trochę niepokoić, ale czy powinienem?

W końcu widzimy drzwi z odpowiednim numerem. Wzdycham i chcę wejść, ale powstrzymuje mnie głos mężczyzny.

-Tam nie można wchodzić. -mówi tylko.

-Jak to? Tam leży Rose Evans, moja przyjaciółka. -mowię, marszcząc brwi. Zaczyna mnie irytować.

-Oh, jest z nią jej przyjaciółka, mam ją zawołać?

-Cara? -zapytałem, nadal nie rozumiejąc do końca po co mnie tu sprowadzili.

-Tak, chyba tak się nazywa. -odpowiada mi i unosi jednego palca do góry, mówiąc tym samym bezgłośne "zaraz wrócę". Kiwam głową.

-O co chodzi? -odzywa się w końcu Nicole. -Wiesz coś? Co się dzieje? Ktoś ma grypę? Ale po co my tutaj? -zadaje dużo pytań. O wiele za dużo, dlatego zbywam ją krótkim "cicho". Nie mam ochoty słuchać teraz jej pisków.

Widzę jak chwilkę później wychodzi Cara, a za nią lekarz.

-Dziekuję. -mówi do niego i podchodzi bliżej do nas. -Cześć. -wita sie, z grymasem patrząc na brzuch Nicole.

No weź tak nie patrz, bo walne twarzą w podłogę.

-Hej. -uśmiecham się, lecz ona nie odwzajemnia uśmiechu. -Coś się stało? -pytam, dalej udając nie martwiącego się niczym.

Ale w głębi duszy jestem bardzo ciekawy co stało się Rose. Pewnie jakaś grypa ale okej.

-Tak, stało się. -kiwa głową. -Może usiądźmy? -pyta, a ja wykonuje czynności, chcąc by już powiedziała, co się stało. -Więc. -zaczęła. -Nie wiem w sumie jak mam to wam powiedzieć. -prycha, gdy tylko kończy zdanie. -Musicie się zbadać. -w końcu udaje jej się powiedzieć.

-Co? Myślisz, że jestem chory na jakiegoś syfa, czy jak? -pytam, nie rozumiejąc.

-Co? Uh, nie. -od razu zaprzecza. -To nie chodzi o ciebie. Tu chodzi o Rosie. -mowi i zagryza wargę. Po chwili wciąga powietrze, a ja widzę, że jej oczy są zaszklone.

Okej, teraz naprawdę zaczynam się martwić.

-Co z nią? -pytam od razu. Kiedy dziewczyna zaczyna płakać, szybko ją obejmuje, a ona wtula się w moje ciało.

-Nie chcę jej stracić. -mówi, po paru minutach płaczu. Nie rozumiem.

-Nie rozumiem. -powtarzam swoje myśli, cichutko.

-Uh. Ona.. -oddala się ode mnie, po czym wyciera czerwone już policzki od łez. -Ona jest chora. -sapie, po czym znowu wybucha płaczem.

Przez chwilę myślę, że to jakiś żart i, że mnie wkręca. Jeśli tak, to ma na prawdę porządny talent aktorski.

To znowu Ty [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now