20. "Może innym razem. "

5.2K 238 6
                                    

-Masz świetnego cela, kochanie. -powiedział i w chwilę mnie złapał, w skutek czego chwilę później byłam przyparta do lodówki. Próbowałam się wyrwać, ale nic z tego. Jedyne co na tym zyskałam to to, że teraz byłam pomiędzy lodówką a Chrisem, przyciśnięta do obu stron tak, że nie dało się włożyć między mnie nawet kartki papieru. -I co teraz, skarbie? -zapytał i zaśmiał się.

Wzruszyłam ramionami. Zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. To byłby kolejny idealny moment na to, żeby mnie pocałował. Stop, ja nie mogę! Nie mogę tego zrobić. Gdy był już blisko, odwróciłam głowę. Znów trafił w policzek. Jego oddech owiał moją twarz. Popatrzył na mnie i uniósł wysoko brwi.

-Nie mogę, przepraszam. -powiedziałam cicho i spuściłam głowę.

-Rozumiem. -odchrząknął. -Wiesz.. Ja muszę.. Będę się już zbierał. -puścił mnie i ruszył do drzwi. Założył buty i pociągnął klamkę.

-A nasze pożegnanie? -zapytałam, gdy postawił jedną nogę na zewnątrz.

-Oh, ty nie możesz. -prychnął. -Może innym razem. Cześć, Rosie. -pożegnał się, używając zrobienia mojego imienia.

Co ja narobiłam? Dlaczego mu nie pozwoliłam na ten pocałunek, skoro tak bardzo się stara wszystko ułożyć?

Do świadomości przywrócił mnie głos samochodu chłopaka. Podeszłam do wciąż otwartych drzwi.

Wpatrywałam się w jezdnię, w jego samochód. Uśmiechnęłam się lekko.

-Może kiedyś. -powiedziałam cicho i zamknęłam drzwi na klucz.

Postanowiłam zająć myśli sprzątaniem rozbitych jajek i reszty rzeczy.

Zaczęłam od tych paru, którymi celowałam w Chrisa. Szybko je sprzatnęłam. Oh, gdyby tylko wiedział dlaczego nie chce mu na nic takiego pozwalać. Gdyby tylko wiedział o tym, co musi się stać.

Nastawiłam wody na herbatę i wrzuciłam torebkę zielonej herbaty do kubka. Poszłam do salonu i sprzatnęłam rzeczy, z których korzystaliśmy. Później dokończyłam robić herbatę i wróciłam z nią na kanapę, przykrywając się tym samym kocykiem co wcześniej był przykryty również Christian. Od dziś będę go tak nazywać.

Christian. Piękne imię.

Włączyłam film, który leciał jeszcze wtedy, gdy ON był. Postanowiłam dokończyć go obejrzeć.

______
Uśmiechnęłam się, widząc Harley Quenn, po którą przyszedł Joker.

Czy wszystko nie może się tak kończyć? Szczęśliwie? Cóż, może kiedyś.

Wyłączyłam film i z głębokim westchnięciem poszłam na górę do łazienki. Napuściłam wody i wrzuciłam do niej musującą, truskawkową kulkę.

Poszłam do pokoju po czarne spodenki i fioletową koszulkę z jakimś nadrukiem. Do tego wzięłam ciemną bieliznę i z powrotem poszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam do wanny. Zanurzyłam się do ust, ale tak, by nie były w wodzie.

Po relaksujących trzydziestu, a może nawet trochę więcej, minutach zaczęłam się myć. Zaczęłam od ciała, kończąc na włosach. Spłukałam wszystko i wyszłam z wanny. Wytarłam się i wysuszyłam włosy. Później ubrałam w to, co przyniosłam, rozczesałam włosy i umyłam zęby.

Poszłam do mojego pokoju i w kieszeń spodenek wcisnęłam słuchawki i telefon. Zbiegłam na dół i włożyłam czarne buty sportowe, wzięłam klucze, po czym wyszłam z domu. Zamknęłam dom, a klucz włożyłam do drugiej kieszonki spodenek. Szybko podłączyłam słuchawki do telefonu i puściłam muzykę. Ruszyłam do kwiaciarni.

To znowu Ty [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now