43. "Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden, zero."

4.8K 204 90
                                    

Maraton: 3/3

-Więc teraz zawiąże ci oczy i nie podglądaj, okej? -zapytał, gdy się zatrzymaliśmy. A, tak. Nie mówiłam że na szybach były jakieś rolety i nie było nic widać, na jego szczęście.

Albo po prostu sam o to zadbał.

-W porządku. -powiedziałam, chociaż i tak wiadomo było, że będę chciała podglądać. Standard.

Charlie wziął jakąś czerwoną chustę i zawiązał już, gdy upewnił się, że tak będzie na pewno okej i na pewno nie będę nic widzieć. Superaśnie. Wybuchowo. Normalnie bombastycznie.

Faktycznie nic nie podejrzę. Okej, będę jakoś chociaż próbować.

-Będę ci pomagał iść, okej? -zapytał, tuż przy moim uchu, a przez moje ciało przeszły ciarki. Pokiwałam głową i z pomocą chłopaka, wyszlam z auta. Wytężyłam słuch, jednak dużo nie usłyszałam. Jedynie jak otwieraliśmy, a raczej Charlie otwierał, drzwi. No i echo naszych butów. Gdzie możemy być ?
-Powoli, teraz schody. -powiedział cicho, ale echo i tak powtórzyło to po nim. Zaśmiałam się, chwilę później budynek zaśmiał się.

-Łuuuu. -powiedziałam i to też odbiło się echem. W końcu Charlie wybuchnął śmiechem. -Echo! -zawołałam, a później znowu się zaśmiałam. -Gdzie idziemy? -spytałam, wchodząc po schodach.

-Może lepiej, jak cię wniosę. -powiedział i chwilę później wziął mnie w stylu panny młodej. Pisnęłam, bojąc się, że mnie upuści.

-Wariat. -powiedziałam.

-Już jesteśmy. -wyszeptał mi do ucha i złożył na nim pocałunek. Postawił mnie na ziemi. -Gotowa? -zapytał.

-Tak. -powiedziałam. -Możesz już mi to zdjąć? -zapytałam z uśmiechem.

-Za pięć, cztery.. -zaczął odliczać.

Aby żarcie, aby żarcie!

-Trzy.

Proszę, błagam, jedzonko, mniom.

-Dwa.

Aby to było coś dobrego.

-Jeden.

Omgomgomg moja randka z jedzeniem czaaaas.....

-Zero. -powiedział i pociągnął za chustkę, a ta się rozwiązała. Zobaczyłam Charliego z bukietem dużych, czerwonych róż. Ledwo było go widać przez nie.

Jednak nie jedzenie.....

Ale zaraz, gdzie my jesteśmy?

-Dziekuję, są piękne. -powiedziałam i przyjęłam bukiet. Coś mi nie pasowało. No tak, to nie był Chris... Ale o nim dzisiaj nie mówimy.

Gdzie. Jest. Moje. Jedzenie?

-Gdzie jesteśmy? -zapytałam.

-Bedziemy lecieć balonem. Za jakieś... -powiedział i spojrzał na zegarek. -Pięć minut. -powiedział, a później przeniósł swój wzrok na mnie. -Zrobimy sobie śniadanie w powietrzu. -powiedział i zapiał, mega szczęśliwy.

Śniadanie. Jedzenie. Żarełko!

-Fajnie. To gdzie idziemy? -zapytałam, rozglądając się.

-Chodź. -powiedział i wyprowadził mnie z budynku. To po co do niego wchodziliśmy?

Zobaczyłam duży, kolorowy balon. Były na nim czarne napisy. Ale nie zwykłe. Było tam napisane : Rose Evans najlepsza !

-Jej. -pisnęłam i zaczęłam iść do balonu. Po chwili dołączył do mnie szczęśliwy Charlie. Nie powiem, spisał się na szóstkę. Pomógł mi wejść a później sam wszedł. Chwilkę później wszedł jeszcze jakiś facio, który będzie tym czymś sterował. Przywitaliśmy się i usiedliśmy. Zdjęłam niewygodne buty i postawiłam obok. Spojrzałam na koszyk w rogu. Jedzonko, tęskniłam.

-Głodna? -z zamyśleń wyrwał mnie Charlie. Pokiwałam twierdząco głową. Sięgnął po koszyk i zaczął wyciągać różne pyszne rzeczy. Od owoców, po dania ciepłe i uwaga uwaga, szampana. Mmniam. -Więc, smacznego? -bardziej zapytał niż stwierdził i zaczęliśmy konsumować. Gdy już się najadłam, podziękowałam i poczekałam aż Charlie dokończy swoje jedzenie. Pomogłam posprzątać i wstałam. Podeszłam do brzegu i zaczęłam patrzeć jak wysoko jesteśmy. -Wow, prawda? -zapytał, obejmując mnie ramionami. Spięłam się na momencik. Wcześniej przytulał mnie tak, ale po przyjacielsku. Ja nie wiem, czy coś do niego czuje. No dobra, trzeba spróbować.

-Nom. Nie spodziewałam się tego.. dziękuję. -uśmiechnęłam się. Mimo wszystko bardzo się postarał, nie to co Chris. On wymyślał coś... Normalnego. Ale to w nim mi się właśnie podobało. Nie chciał nikogo udawać tylko był po prostu sobą. To było fajne. To kochałam. A Charlie.. okej. Stara się. Ale chyba aż za bardzo.

-Wiem, genialnie jest. -powiedział. Chyba on cieszył się bardziej ode mnie. Z tego co widzę. Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej. Było mi ... Po prostu miło. Lubiłam go i to bardzo.

______________
-To, więc...-zaczęłam, gdy wracaliśmy już samochodem i byliśmy blisko hotelu. -Dziekuję za dzisiaj. -powiedziałam. -Było fajnie.

Ale na drugi raz wolałabym randkę w mc' Donaldzie.

Taką na jakie chodziłam z Chris'em.

Nie, stop. Nie myśl o nim. Miało być zero myśli dzisiaj o innych rzeczach.

I nie wyszło.

-Już dziękowałaś. -uśmiechnął się. On był zachwycony przebiegiem randki na której nie zdarzyło się nic konkretnego. Jak dla niego to krok do przodu. Ale ja już wiem wszystko. Zrozumiałam jak siedziałam z nim w tym jebanym balonie.

Nie kocham go i nigdy nie pokocham.

Jest moim przyjacielem ale nic więcej z tego nie będzie. Elo, gazelo.

Koniec bajki, jednorazowej przygody. Ale jak mam powiedzieć mu, że między nami nic nie będzie, gdy narobił sobie tyle nadzieji.

Więcej! On już pewnie myśli jak będą wyglądały nasze dzieci. A ja zjadłabym żelki. Tak, mniam.

-Tak, ale dziękuję jeszcze raz. -uśmiechnęłam się. Odwróciłam głowę w stronę okna, które już rozsłoniliśmy i patrzyłam na widoki. Później spojrzałam na swoje ręce. Uniosłam lekko zegarek, który noszę by zakryć blizny. Blizny, a przypominają o tych wszystkich chwilach, kiedy cierpiałam. W jednej chwili przypominam sobie co wtedy czułam, jak bardzo to bolało i .. jak dużo czasu już jestem sama na tym świecie. Tak, codziennie gdy na nie spojrzę, mam ochotę zrobić jeszcze jedną kreskę, ale nie na to teraz pora. Muszę się ogarnąć.
I dać sobie radę wyjaśnić kilka spraw. Sama. Kiedyś wytrwałam to i teraz dam radę. Jest jedno ale. Muszę stać się taką suką jaką byłam kiedyś. Bez tego ani rusz.

_____________
Po powrocie do hotelu spakowałam rzeczy do walizki, pozostawiając jedynie te, które przydadzą mi się na jutro. Je dopakuje rano. Przed wyjazdem. Pozniej umyłam się i leżę teraz w łóżku, myśląc nad tym  wszystkim. A i mam nową wiadomość. Punkt z mojej listy został wykonany.

10. Wyjechać na wymarzone wakacje.

Zostało tylko napisanie listu. A pamiętam jeszcze ten dzień, kiedy postanowiłam zrobić tą listę. A teraz już w sumie jest wykonana. Prawie. Ale na razie pisanie listu odkładam na tor boczny. Jak wrócimy do domu to muszę się dowiedzieć :

1. Kto spowodował wypadek?
2. Co się stało z Carą?
3. Czy tata jest moim tatą?

To mój najważniejszy cel. A jak na razie muszę sobie poradzić z powiedzeniem Charliemu prawdy. Mam nadzieje, że mnie zrozumie.

___________________________________________
Jest ostatni rozdział! Na styk, bo właśnie skończyłam pisać. Mówcie swoje opinie, śmiało. Nie pogryzę. (Chyba)

Mam nadzieję, że maraton poprawił wam trochę humor, widzimy się w następnym rozdziale, buziaki!

To znowu Ty [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now