29."Nigdy więcej."

4.6K 223 52
                                    

Chwilę później usłyszałam trzaśnięcie drzwi więc szybko posłałam chłopakowi spojrzenie "Czy ktoś miał przyjść", a on pokiwał przecząco głową. Równocześnie wyszliśmy z wody i poszliśmy do domu.

To co tam zobaczyłam sprawiło, że nogi się pode mną ugięły, a ja sama otworzyłam szeroko buzię. Spodziewałam się wszystkiego. Reszty przyjaciół, jakiegoś złodzieja, Chrisa, ale jej nie.

-Córciu! Cześć! -przywitała się moja matka i chciała podejść, żeby mnie.. Przytulić? Pisnęłam i momentalnie się odsunęłam. -Nie cieszysz się? -zapytała. -Pisałam Ci przecież, że się do ciebie wybieram. -uśmiechnęła się szeroko, ciągnąc walizki. -Kochanie, nie przywitasz się z mamusią? -zapytała zaskoczona, po chwili zostawiając walizki i podchodząc.

-Nie zbliżaj się! -krzyknęłam. -Kto cię tu zapraszał? -zapytałam. -Nikt. -odpowiedziałam sama na swoje pytanie, nie dając jej dojść do głosu. -Nie, nie przywitam się, bo dla mnie jesteś już nikim. - warknęłam. -Nie jesteś moją matką! -krzyknęłam. -Moja mama by mnie nie zostawiła wtedy, gdy jej potrzebowałam! A ty co?! Wyjechałaś! -krzyczałam, ale czułam już moje bolące gardło. W oczach zaczęły się pojawiać łzy. -Wyjechałaś. -powtórzyłam, tym razem tak cicho, że prawie sama siebie nie usłyszałam. -Zostawiłaś mnie. -powiedziałam spuszczając głowę, gdy poczułam pierwszą gorącą łzę na moim policzku. -Wynoś się. Ni.. Nie chcę cię wi..dzieć. -wyjąkałam. -Nigdy więcej.

-Ale córeczko! -westchnęła. Spojrzałam na nią do góry. Zmieniła się. Przefarbowała na czarno i ubierała jak jakaś głupia nastolatka, którą nie jest. -Musiałam odetchnąć. Z resztą. Wyjeżdżam znów, przyjechałam tylko na parę dni. -stwierdziła. -A ty takie przywitanie? -zapytała, jakby nie wierząc w to, co widzi.

-Powinna Pani sobie już iść. -powiedział Charlie. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że jest tu ze mną. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że obejmuje mnie i gładzi kojąco brzuch. Był ode mnie wyższy i patrzył z pewnego rodzaju złością na moją.. Na jakąś Panią, która kiedyś nazywałam matką. Właśnie - kiedyś.

-Oh. -westchnęła, zwracając uwagę na chłopaka. Oblizała usta. -Okej. Pójdę... Ale.. -uśmiechnęła się uroczo. -Masz może ochotę na szybki numerek... Eee.. -zapytała. Przy mnie. Świetnie. Składa seksualne propozycje mojemu przyjacielowi przy mnie.

Da się ją jakoś.. Wydziedziczyć, czy cokolwiek?

-Nazywam się Charlie. -westchnął z irytacją.

-Tak, właśnie, Charlie. -uśmiechnęła się, obciągając bluzkę tak, że było jej widać nawet kawałek stanika.

-Jak Pani może mieć taki tupet. -tupnął nogą, co w obecnej sytuacji poprawiło mi lekko humor. Wtuliłam się bardziej w jego klatkę piersiową. -Przyjechała Pani podobno do córki...- mówił dalej.

Stop, żadnej córki. Nie jestem jej córką.

-Oh, okej, nie córki. -byłam pewna, że w tym momencie kręcił oczami ze zirytowania lub złości. Lub. Czegoś.

Ale, ja to powiedziałam na głos? Ups, miało być w myślach. Cóż, trudno, bywa.

-Oj Rose, Rose. Jesteś moją córką, ale twojego "ojca".. -powiedziała robiąc cudzysłów. -.. nie.

Co? Jak to? Ona sobie żartuje. Żartuje, prawda?

-Jak to? Kłamiesz! -krzyknęłam.

-Nie kochanie. Twoim tatusiem jest ktoś z jakiejś imprezy. -uśmiechnęła się.

Tym razem nie wytrzymałam. Pisnęłam głośno, z nadmiaru wiadomości. To nie może być prawda. Mój tata.. Nie jest moim tatą?

-Nie. Skąd możesz to niby wiedzieć? - wypaliłam.

-Myślisz, że o co były te wszystkie nasze kłótnie? -zapytała. -O ciebie, kochaniutka. Twój pożal się Boże tatuś, a raczej zastępca prawdziwego dowiedział się o zdradzie, jak gadałam z jakąś przyjaciółką. Od tamtego czasu powód kłótni był tylko jeden. -zakończyła, wskazując na mnie.

Czyli, że te kłótnie.. Przez tyle czasu to ukrywali....

Mój tata nie jest moim tatą.

Moja matka odwiedziła mnie, bo tak sobie chciała.

Mój prawdziwy tata spłodził mnie przez jednorazową przygodę na imprezie.

To przecież chore.

-Wypad. -warknęłam.

-Nie wiesz jeszcze wszystkiego. A może to i lepiej. -uśmiechnęła się i wyszła.

Czy może być coś jeszcze gorszego o czym powinnam wiedzieć?

Nie sądzę. Pokręciłam głową. To tylko sen. Zaraz się obudzę.

-Uszczypnij mnie. -powiedziałam. Chłopak zrobił to, a ja się skrzywiłam. -Boli. To miał być sen. Przepraszam, że musiałeś tego słuchać. -burknęłam cicho. Byłoi po prostu wstyd, że mój przyjaciel był przy tym wszystkim.

-Ej. Spokojnie. -powiedział, unosząc mój podbródek. -Może ona tylko chciała ci zrobić na złość?

-Nie. -pokręciłam głową. -To prawda.

-Co? Dlaczego tak myślisz? -zapytał.

-Rodzice się faktycznie kłocili. Od ich kłótni zaczęły się problemy, co by oznaczało, że ja byłam jednym, wielkim problemem. - ściszyłam głos do szeptu. -A jak u Cary? -zapytałam, chcąc zmienić temat. Wiedziałam, że coś nie gra i miałam zamiar tak czy siak to z niego wyciągnąć.

-Eee. No wyjechała. -uśmiechnął się krzywo.

-Jasne. A teraz tak na prawdę? -zapytałam, unosząc brew.

-Nie mogę ci powiedzieć. Nie teraz. Powiem Ci, ale później, okej? Albo ona ci powie. Jeśli wyczuje odpowiedni moment. -uśmiechnął się.

-No ok. Jak chcesz. -wywróciłam oczami.

-A teraz zróbmy coś, żeby poprawić ci humor. -uśmiechnął się przebiegle.

-Co zamierzasz? -zapytałam.

-Może jakiś horror? -uśmiechnął się, ale nie czekając na odpowiedź poszedł coś włączyć. Niedługo później leżałam między jego nogami, jedząc chipsy i popijając to soczkiem marchew-banan-jabłko.

Przecież muszę się zdrowo odżywiać.

I mówisz to, gdy jesz chipsy.

No tak.

Westchnęłam. Wariuje już. Nie ma innego wytlumaczenia.

Stanę się wariatką i zamknął mnie w psychiatryku. Oto moja cudowna, świetlana przyszłość. Już to widzę. Ja w czterech ścianach. Sama, samiuteńka.
Chyba bym spaliła taki psychiatryk, potem miasto, województwo, kraj..

-O czym myślisz? -z zamyśleń wyrwał mnie głos chłopaka.

-O tobie. -prychnęłam. Ciekawska parówka... -A tak dokładniej, że stanę się wariatką, zamieszkam w psychiatryku, spalę go, później zniszczę miasto, województwo, nasz kraj, później Niemcy, Rosja...

-Stop,stop. -zaśmiał się

-No co? Chciałeś wiedzieć o czym myślę. -uśmiechnęłam się. Jak mu nie mówię, jest źle, jak mu mówię- jest źle. Niech się chłopak zdecyduje. -Wracając, myślę też o tym, czy to co mówiła mat.. Ona jest prawdą. Co jeśli moim biologicznym ojcem jest jakiś alkoholik, lub seryjny zabójca, kptry tylko czyha na mnie, żeby mnie zabić?

-Za dużo myślisz. Przestań. Już wieczór. Idź spać. W niedzielę jedziemy. Zostały dwa dni. Zacznij się pakować, powolutku. Odpocznij. Skup się na sobie. Gdy wrócimy, pomyślimy co dalej, okej? -uśmiechnął się.

-Ok. Ale mam warunek. -uniósł brew więc postanowiłam kontynuować. -Nikt nie dowie się o tym, że była tu moja matka, a tym bardziej o tym co mówiła. Jak narazię ja muszę to wszystko przyswoić, później, gdy się zdecyduje, sama im powiem.

-Zgoda.

_______________________________________

Dopiero skończyłam pisać, ale od razu oddaje go wam. Mam nadzieję, że nie wyszedł źle, starałam się jak najlepiej ująć wszystko w słowa.

Papa!



To znowu Ty [ZAKOŃCZONA]Kde žijí příběhy. Začni objevovat