One-Shot Face of Darkness

568 50 36
                                    


Jimin POV:

Jimin POV:

Ops! Esta imagem não segue nossas diretrizes de conteúdo. Para continuar a publicação, tente removê-la ou carregar outra.

Lęk. Panika. Nieprzespane noce i cichy szloch.
Takie wspomnienia będą ciążyły na mnie za czasów dzieciństwa. Wszystko inne zlewać się będzie w czerń.

Kolorowe tabletki, białe ściany i ludzie w białych kitlach są moimi najbliższymi przyjaciółmi.

To oni towarzyszą  w skomplikowanej codzienności, której nie umiem zrozumieć.

-Dlaczego...dlaczego on widzi takie rzeczy?-Spytała mama pewnego razu, gdy odwiedziła mnie w szpitalu. Trzymała mnie na kolanach, głaszcząc moje plecy podczas gdy ja starałem się opanować szloch po spotkaniu z nim.

Widmem odwiedzającym mnie codziennie.

Widmem, którego nikt nie widział.

Byłem na niego skazany.

A raczej na nią.

Za każdym razem gdy zapadał zmrok, ona wypełzała ze swej kryjówki stając w progu. Blask księżyca idealnie oświetlał jej szkaradną twarz. Długie czarne pokryte szkarłatną cieczą włosy opadały na twarz, blada nienaturalnie cera lśniła w blasku księżyca gdy monstrum patrzyło na mnie rządnymi krwi oczyma.

Oczyma pozbawionymi powiek.
Krwawy uśmiech od ucha do ucha przyprawiał o dreszcze gdy ta nieodrywała spojrzenia.

Patrzyła na mnie.
Na małego chłopca, skrywającego się za kołdrą wyczekując poranku.

Tego ona się bała. Blasku dnia. Wtedy była bezbronna. Jednak noc była długa, mrok coraz bardziej oblewał pokój, a ja drżałem w niepokoju. Słone łzy spływały po policzkach, kiedy kurczowo zaciskałem ręce na białej pościeli.

Wiele razy krzyczałem odejdź, lecz ta mówiła coś niezrozumiałym językiem powoli do mnie podchodząc. Najpierw ostrożnie stawiała swe kroki, po czym niby przypadkiem pada na kolana pełznąc do mojego łóżka.
A gdy z rana nadchodzi blask słońca ukrywa się pod moim lóżkiem wyczekując kolejnej nocy.

Nocy kiedy może żywić się mym lękiem.
-Obawiamy się, że to przez przeżytą niedawno traumę. Chłopak wiele od siebie wymagał po czym...-lekarz urwał po czym ściszając głos dodał-Po czym znalazł swoją najlepszą przyjaciółkę, z podciętymi żyłami, powieszoną na pobliskim szkoły drzewie.

Zacisnąłem palce na koszuli mamy. Łzy ponownie wzebrały się w moich oczach na słowa lekarza, a widok Marnie ponownie ukazał się przed moimi oczami.
-On wyjdzie z tego?
-Nie wiadomo. Jego organizm niemal cały popada w stany halucyjne. On wtedy nie reaguje na bodźce zewnętrzne-wyjaśnił spokojnie. Nieco odsunąłem się od mamy spoglądając na lekarza.-Podajemy mu leki, jednak jesteśmy niemal w stu procentach pewni, że przy gorszych sytuacjach halucynacje ponownie będą pojawiać się w życiu Park Jimina.

Spojrzałem na moją mamę, zauważając w jej oczach słone łzy i strach. Kobieta jednak widząc moje przestraszone spojrzenie uśmiechnęła się delikatnie po czym wyszeptała:
-Wszystko będzie w porządku kochanie..
-Ja się boje...ona tu jest-wyszeptałem cicho, a mój głos zadrżał.
Byłem bliski płaczu, lecz walczyłem cały ze sobą.
-Nie kochanie...jej nie ma. Ty...twoja psychika...to iluzja-mieszała się kobieta łamiącym głosem.
Nie miałem siły się spierać. Jednak wiedziałem jedno. Ona tutaj była i czekała na dobry moment by zaatakować.

My Little Prince||YoonminOnde histórias criam vida. Descubra agora