Rozdział 18 Part 1

381 58 1
                                    

Jimin POV:

Niegdyś myśl, że mogę obudzić się w całkiem obcym mi domu z okropnym bólem głowy była niczym sen

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Niegdyś myśl, że mogę obudzić się w całkiem obcym mi domu z okropnym bólem głowy była niczym sen. Strzeżony przez bramy zamku nigdy nie mogłem zakosztować tej nutki szaleństwa, która przeżywał każdy poza mną samym.

Jednak niektóre wydarzenia i tak pojawiaja się w naszym życiu. Wystarczy, że tylko nadarzy się okazja.

Taka jak ta. Kiedy to obudziłem się z pulsującym bólem głowy, suchoscia w gardle i w całkiem mi obcym łóżku.
Zerwałem się przestraszony zaraz opadając na poduszki.
Uderzyła we mnie niewidzialna siła, która rzuciła mną na dzięki bogu miękki materac.
-Cholera-zaklnąłem przecierając oczy. Po chwili sięgnąłem po swój telefon w celu sprawdzenia godziny kiedy mój umysł zarejestrował jedna ważną rzecz. Pianino.
Tym razem powoli uniosłem się na łokciach nasłuchując granej melodii.
Na początku jej nie rozumiałem. Dopiero po chwili wszystko do mnie dotarło.

Tęsknota i ból wisiały w powietrzu. Uczucie wyraźnego braku dawało o sobie znać gdy piękna aczkolwiek smutna i melancholijna pieśń wypełniała ściany dużego domu.

Jednak to było w pewien sposób intrygujące.

Było niczym wypowiedziane zaklęcie przyciągające mnie do siebie.

Krzyczało  "Podejdź bliżej! Nie bój się".

Może też dlatego pomimo złego stanu fizycznego jak i psychicznego podniosłem się. Mój świat zawirował jednak nie powstrzymało mnie to przed cichym opuszczeniem sypialni, w której się znajdowałem.
Zamknąłem za sobą drzwi, opierając się o nie.
Chłód otaczał mnie z każdej strony, gdy bosymi stopami, otulony kocykiem kierowałem się w stronę granej melodii.
Podazałem za nią nie patrząc na nic innego.

Liczyła się tylko ona.

Była zupełnie jak przewodnik, ktory szedł ze mną przez labirynt i starał się odnaleźć wyjście.

Oparłem się o framugę rozgladając się po spowitym w mroku salonie.

Jedynie słaby blask księżyca wpadający przez okno rozświetlał to wnętrze.

Tworzył tym samym cienie, które wyglądały z jednej strony przerażająco co niesamowicie intrygująco.

Tak samo wyglądał człowiek siedzący przy fortepianie.
Mleczno biała skóra była widoczna z daleka, a roztrzepane miętowe włosy mieniły się w blasku księżyca.

Smukłe palce sunęły po klawiszach niczym zaklęte w symfonii dźwięków.

Dotarło do mnie teraz jaki piękny jest ten widok.

YoonGi z Pianinem byli jednością.

Symfonią idealnego układu pomiędzy człowiekiem a muzyką.

Westchnąłem z zachwytu, czym niestety dałem o sobie znać.

Dom pogrążył się w ciszy, a czekoladowe oczy YoonGi'ego lustrowały moją sylwetkę.
-Czemu nie śpisz ?-Spytał cicho, bardzo łagodnym tonem głosu.
Nieznanym mi dotychczas.
-To było piękne-wyszeptałem nie przerywając naszego spojrzenia.-Ale smutne-dodałem podchodząc w jego stronę-Tęsknisz za mamą prawda?-Spytałem, a w oczach chłopaka pojawił się szok oraz ogromny ból.
-Tęsknie-przyznał-Ale to chyba jest normalna kolej rzeczy. Jeśli kochasz to tęsknisz-wyszeptał. Usiadłem obok niego, poruszając bezgłosnie ustami.
-Ona jest przy tobie. Cały czas Yoongi hyung-oświadczyłem niepewnie-Patrzy na Ciebie z dumą.
-Raczej z rozpaczą-wtrącił. W jego głosie nie brzmiał gniew był po prostu smutek-Jeśli mnie widzi to zastanawia się czemu tak się niszcze.
-A czemu to robisz?-Zapytałem.
-Bo tęsknię-powtórzył-Bardzo.

My Little Prince||YoonminWhere stories live. Discover now