Rozdział 4

3.2K 172 3
                                    


Camila POV

Ten dzień od razu zaczął się pechowo. Znowu spóźniłam się na pierwszą lekcję, mimo że mama znowu podwiozła mnie do szkoły. Wszystko przez to, że ponownie nie mogłam znaleźć właściwej sali. Dlaczego ta szkoła musi być taka ogromna? Jak inni mogą tu cokolwiek znaleźć? Gdyby tego było mało, oczywiście pierwszą lekcją była matematyka. Od zawsze miałam kłopoty z tym przedmiotem, a nauczycielka wydawała się bardzo surowa i wymagająca i nie spodobało jej się moje spóźnienie, mimo że przeprosiłam i wytłumaczyłam w czym był problem. Ona tylko popatrzyła na mnie znad swoich okularów i stwierdziła, że jeśli nie potrafię się odnaleźć w tej szkolę, to może powinnam przepisać się gdzie indziej, a ja usłyszałam tylko pojedyncze chichoty i szepty rozchodzące są po klasie.

Cóż może ma rację, ale moi rodzice na pewno się z nią nie zgodzą. To najlepsza szkoła w okolicy i nie ma możliwości, że przepiszą mnie do innej. Wiem jedno, póki nie poznam lepiej szkoły, muszę przyjeżdżać wcześniej, aby na spokojnie móc znaleźć właściwe sale.

Właśnie zadzwonił dzwonek na przerwę obiadową, a ja powoli zebrałam swoje rzeczy i podążyła za innymi uczniami w stronę stołówki. Znowu byłam sama, ponieważ przez cały dzień nie udało mi się z nikim nawiązać dłuższej rozmowy. Ja naprawdę nie wiem, jak inni to robią. Niektórzy widzą się drugi raz w życiu, a rozmawiają ze sobą jakby znali się całe życie.

Może byłoby mi łatwiej gdybym znała kogokolwiek z poprzedniej szkoły, ale przecież ja nie mogę być normalną nastolatką i jestem w szkolę pierwszy raz, więc nie znam tu zupełnie nikogo.

Pozostało mi tylko znowu usiąść samotnie. Kiedy rozglądałam się po sali w poszukiwaniu wolnego miejsca, w oczy rzuciła mi się ta sama dziewczyna co wczoraj. Siedziała sama, a ja ponownie nie odważyłam się do niej podejść. Usiadłam więc dwa stoliki dalej, gdzie znalazłam na szczęście wolne miejsce.

Gdy zajęłam się swoim jedzeniem, poczułam czyjąś obecność obok mnie. Kiedy poniosłam wzrok, nade mną stały trzy nieznajome dziewczyny. Z ich wyrazu twarzy wnioskowałam, że raczej nie chcą się zaprzyjaźnić, a wręcz przeciwnie. Świetnie, jeszcze tego brakowało...

- Hej, jak masz na imię? – Zapytała jedna z nich.

- Camila – odpowiedziałam nieśmiało.

- Super, a teraz Camila, bądź tak miła i znajdź sobie inny stolik – rozkazała, nie siląc się nawet na uśmiech.

Już chciałam wstać i po prostu odejść, jednak kiedy rozejrzałam się po sali, nie zobaczyłam żadnego wolnego miejsca, gdzie mogłabym się przenieść. Nie wiedziałam co zrobić, ale nie chciałam niepotrzebnych kłopotów.

- No co się tak guzdrzesz, szybciej.

- Nie mam gdzie usiąść, to ostatnie wolne miejsca – powiedziałam cicho, mając nadzieję, że jednak pozwolą mi zostać.

- No co ty nie powiesz – powiedziała, patrząc na mnie, jak na głupią. – No co się ta gapisz. Głucha jesteś? Spadaj stąd!

- Ja...

- Może jeśli sama nie umiesz to ci pomogę – powiedziała, podchodząc do mnie jeszcze bliżej i biorąc w ręce moją tacę, której zawartość chwile później wylądowała na podłodze.

- Dla-dlaczego to zrobiłaś? – Zapytałam słabym głosem. Camila naprawdę teraz musiałaś okazać swoją słabość? Brakuję tylko, żebym zaczęła płakać na środku sali... Pomyślałam o tym w momencie, gdy poczułam łzy formujące się pod moimi powiekami. No nie, tylko nie to... - To nasz stolik! Czego jeszcze nie rozumiesz? – Odezwała się po raz kolejny blondynka, wyglądała jakby traciła już cierpliwość, a ja nie mogłam się ruszyć, czując, że zaraz się rozpłaczę.

The only exception - Camren ff Where stories live. Discover now