Rozdział 31

2.3K 131 5
                                    

Lauren POV

Był mój ulubiony dzień tygodnia, czyli poniedziałek i to w dodatku rano. Czujecie ten sarkazm? Mój dzień w szkole zaczęłam od standardowego papierosa, który miałam nadzieję podniesie mnie nieco na duchu. Obiecałam Camili ograniczyć palenie, ale obecnie mnie to nie obchodziło. Czekał mnie długi dzień w tej beznadziejnej szkole i chyba złapałam poniedziałkowo doła, bo zdecydowanie byłam teraz ze wszystkim na nie. Bez Camili obok mnie nie mogłam zasnąć, co skutkowało tym, że przeleżałam większość nocy, patrząc się w sufit z dręczącymi mnie myślami, które potrafiła ode mnie odpędzić tylko brunetka.

- Więc jak ci minął weekend Jaguar? - Zapytał Zayn.

- Dobrze - odpowiedziałam krótko, zaciągając się papierosem.

- Żałuj, że nie byłaś z nami. Skoro nie dałaś się przekonać, poszliśmy z chłopakami na imprezę, TY dał nam jakiś nowy towar, mówię ci totalny odjaz, musisz koniecznie spróbować następnym razem - mówił dalej chłopak.

- Raczej sobie odpuszczę, nie mam ostatnio ochoty na imprezy.

- Nie no, musisz się z nami gdzieś wybrać, może w ten weekend?

- Chyba, że masz już plany? - Wtrącił się Louis.

- Na razie nic mi o tym nie wiadomo.

- To lepiej nic nie planuj, bo idziesz z nami - powiedział chłopak, klepiąc mnie po ramieniu.

- Zobaczymy - powiedziałam, aby dali mi spokój i pomachałam im, zbierając się na lekcje.

Wchodząc do szkoły, natknęłam się na Ashley, za nią oczywiście szła Dinah. Zmierzyłam je surowym spojrzeniem, widziałam że DJ również zwróciła na mnie uwagę, ale za wszelką cenę próbowała to ukryć. Przeszłam obok nich i na szczęście obyło się bez zgrzytów, między nami. Cieszyłam się, że ostatnio dały sobie spokój, a przede wszystkim, że zostawiły Camilę. Ja sobie poradzę, ale nie chciałam, aby dziewczyna przez nie cierpiała.

***

Po swoich lekcjach tradycyjnie miałam spotkać się z Camilą na stołówce, zdążyłam się już za nią strasznie stęsknić, co więcej była ona moją jedyną nadzieją na poprawę humoru, dzisiejszego dnia.

Kiedy przepychałam się korytarzem przez tłum ludzi zmierzających na stołówkę, zobaczyłam Camilę wychodzącą ze swojej klasy. Na mojej twarzy zagościł niekontrolowany uśmiech, na sam jej widok, czułam się lepiej. Dziewczyna podążała za tłumem, w ogóle mnie nie dostrzegła, nic dziwnego przy takiej liczbie osób. Przepchałam się przez tłum i znajdowałam się teraz za Kubanką. Objęłam ją dłońmi w pasie i lekko przytuliłam, poczułam jak jej mięśnie się spinają, była przestraszona. Jednak tak szybko jak pochyliłam się nad nią, ona mnie rozpoznała i od razu się rozluźniła, wtulając się we mnie.

- Lauren, nie strasz mnie tak - powiedziała, marszcząc brwi i odwracając się do mnie przodem.

- Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć - było mi trochę głupio, nie chciałam jej nastraszyć, ale musiałam ją jakoś zatrzymać. Najchętniej przytuliłabym ją ponownie i wycałowała te piękne usta, jednak wiedziałam, że może nie być na to gotowa. Byłyśmy w szkole i dookoła było pełno ludzi.

Wzięłam ją za rękę i poprowadziłam na stołówkę, gdy wybrałyśmy coś do jedzenia, usiadłyśmy przy wolnym stoliku.

- Nie obraź się Lo, ale nie wyglądasz najlepiej - odezwała się Camila. Nic nie umknie jej uwadze.

- Prawdę mówiąc nie spałam za dobrze - powiedziałam, przeczesując ręką swoje włosy i mierzwiąc jej jeszcze bardziej.

- Co się stało? - Zapytała zmartwiona.

The only exception - Camren ff Where stories live. Discover now