Rozdział 36

2K 134 13
                                    

Camila POV

Znowu był poniedziałek i znowu kroczyłam szkolnym korytarzem. Tym razem jednak coś się zmieniło. Wiedziałam, że przy moim boku nie zobaczę osoby, która skradła moje serce i rozerwała je na kawałki.

Pan Jauregui odezwał się do mnie w niedzielę rano, mówiąc, że nie wiele udało mu się dowiedzieć od swojej córki, unikała rozmów i nie chciała powiedzieć co ją trapi. Miałam nadzieję, że dziewczyna się w końcu do mnie odezwie, ale ona skutecznie mnie ignorowała przez cały weekend. W końcu w niedzielę wieczorem wysłała mi krótką wiadomość.

Nie możemy się dłużej spotykać, tak będzie lepiej, przepraszam

Ta wiadomość całkowicie złamała mi serce, nasz związek ledwo się zaczął, a teraz dziewczyna tak po prostu wszystko skończyła. Nic z tego nie rozumiałam.

Nie miałam w ogóle zamiaru wstawać dzisiaj do szkoły, jednak moja matka prawie siłą zerwała mnie z łóżka i kazała nie odstawiać takich numerów - oczywiście nie miała o niczym pojęcia - a później odwiozła mnie pod sam budynek i odjechała dopiero, gdy weszłam do środka. Mogłabym uciec, ale nie miało to większego sensu, musiałam to jakoś przeżyć.

Podczas długiej przerwy usiadłam samotnie przy wolnym stoliku, czułam się jakbym cofnęła się w czasie, znowu do początku roku szkolnego. Jednak teraz samotność doskwierała mi jeszcze dosadniej, pogłębiona o złamane serce, które walczyło o przetrwanie z każdym kolejnym uderzeniem. Byłam ciekawa, czy zobaczę ją dzisiaj w szkole, ale do tej pory nigdzie jej nie dostrzegłam. Podejrzewałam, że będzie unikać tego miejsca przez dobry tydzień, jak nie dłużej. Jej ojciec ciężko pracował całe dnie, podobnie do mojego taty, ale on był z tym sam i w przeciwieństwie do mojej matki nie był wstanie upilnować swojej córki, więc mogła ona robić co chciała. Musiałam coś z tym zrobić, tylko nie wiedziałam co.

Gdy siedziałam sama przy stoliku, grzebiąc w swoim talerzu, podeszła do mnie Dinah we własnej osobie. Nie chciałam z nią gadać, tym bardziej, że widziałam za jej plecami Ashley, która wszystkiemu się bacznie przyglądała. Na pewno wysłała ją na przeszpiegi, aby sama nie musiała brudzić rączek.

- Gdzie podziałaś swojego Jauguarka? – Zapytała blondynka, przysiadając się do mnie, jak gdyby nigdy nic.

- Nie twoja sprawa – odpowiedziałam oschle, nawet na nią nie patrząc, tylko spoglądając uparcie w swój talerz.

- Tylko tak pytam. Camila, daj spokój, nie możesz taka być, chcę ci tylko pomóc – mówiła dalej Jane.

- To ty daj spokój, wiem, że Ashley cię tu przysłała, żebyś wyciągnęła ode mnie jakieś informacje, ale nic z tego, więc możesz już do niej wracać.

- Dobra, jak chcesz, ale słyszałam, że podobno Jauregui nieźle zabalowała w weekend z chłopakami.

- Co? Z kim?

- Z Zaynem, Louisem i paroma znajomymi, nic nie wiesz? – Zdziwiła się blondynka, marszcząc brwi.

- Nie, nie wiedziałam, nie ważne – powiedziałam podnosząc się ze swojego miejsca i ignorując kolejne słowa dziewczyny. Musiałam szybko znaleźć Zayna i dowiedzieć się czegoś więcej.

Znalazłam ich oczywiście za szkołą, gdzie palili, śmiejąc się w najlepsze.

- Hej chłopaki, widzieliście dzisiaj Lauren? – Zapytałam od razu.

- Nie, dlaczego? – Zapytał Louis.

- Nie widziałam jej dzisiaj.

- Nic dziwnego, wczoraj nie było z nią najlepiej, pewnie leczy kaca w domu – zaśmiał się Zayn.

The only exception - Camren ff Where stories live. Discover now