Rozdział 37

1.9K 147 4
                                    

Lauren POV

Siedziałam właśnie w salonie, w wielkim domu Tyrona na kolejnej imprezie. Zastanawiałam się skąd on miał tyle kasy, ale wiedziałam, że raczej nie dorobił się tego legalnie, dlatego wolałam nie pytać o szczegóły. Dookoła było pełno ludzi, impreza trwała w najlepsze, jednak ja czułam się samotna. Minęło dopiero kilka dni, jednak ja potwornie tęskniłam za Camilą. Jej obrazy, jej głos i śmiech, jej wspaniałe szczere oczy cały czas nawiedzały moje myśli, za równo we śnie jak i podczas zwykłych czynności. Oczywiście od tego czasu prawie nie zmrużyłam oka. Nie dość, że moją głowę nawiedzała Camila, to jeszcze cały czas słyszałam w głowie słowa matki Normani, które odbijały się w środku jakby echem, nie dając mi spokoju i bezustannie przypominając mi o swojej wartości. Chciałabym wszystko naprawić, ale nie potrafiłam tego zrobić, podjęłam decyzję i chciałam się tego trzymać.

- Jauregui pijemy! Nie ociągaj się! – Wyrwał mnie z zamyślenia głos Zayna.

Dopiero teraz zauważyłam, że przede mną stał pełny kieliszek z jakimś trunkiem. Sięgnęłam po niego ręką i wypiłam na raz, czując od razu ostre pieczenie w przełyku, skrzywiłam się nieco, jednak nie dałam za bardzo po sobie poznać, jak nie chciałam tu być.

- Co się dzieję Lauren, wyglądasz nienajlepiej – zapytał Tyron, przysiadając się obok mnie na kanapę.

- Nie chcę mi się gadać Ty – powiedziałam, biorąc tym razem łyk piwa, z plastikowego kubka, który cały czas trzymałam między nogami. Wiem, że nie powinnam mieszać alkoholu i wiem, że wypiłam już dosyć, ale chłopaki ciągle polewali nowe kolejki, a ja nie miałam nawet siły się im sprzeciwiać. Jutro odchoruję swoje, ale później będę gotowa na nową imprezę.

- Jak chcesz, ale możesz się mi wygadać, jeśli chcesz, umiem słuchać – powiedział Tyron.

Nie mogłam powiedzieć o nim nic złego. Murzyn był całkiem w porządku, mimo że praktycznie zawsze widziałam go zjaranego lub pod wpływem, nigdy nie był dla mnie chamski, nie narzucał się i wydawał się bardziej dojrzały od moich kumpli - szczególnie teraz, gdy wszyscy byli pijani jak świnie. Jednakże nie mogłam zapomnieć, że to on sprzedawał i rozprowadzał używki wśród moich znajomych. Urządzając takie imprezy, pewnie mógł nieźle na tym zarobić. Słyszałam też, że miał swojego kontakty w policji, więc lepiej było z nim nie zadzierać.

Starałam się go trzymać na pewien dystans, ale ostatnio kiepsko mi się to udawało, zważywszy na to, że był jedyną osobą, z którą mogłam porozmawiać, gdy reszta towarzystwa ledwo trzymała się już na nogach.

- To jak będzie? Powiedz o co chodzi – zagadał do mnie z powrotem mężczyzna.

- Mam pewne problemy, ale nie chcę o tym pamiętać, chciałabym na chwilę zapomnieć - powiedziałam zamyślona.

- Myślę, że w tym będę mógł ci pomóc – powiedział tajemniczo, a ja spojrzałam na niego nie rozumiejąc o czym mówi.

Wtedy Murzyn wyciągnął z kieszeni jakiś woreczek. No tak, mogłam się tego spodziewać.

- Gwarantuję ci, że po tym zapomnisz o wszystkich problemach i będziesz się czuła znacznie lepiej.

- No nie wiem, po tych twoich skrętach miałam straszny zjazd, nie chcę się pakować w nic gorszego.

- Zapomnij o skrętach, które wam dawałem, to jest znacznie lepsze i daje kopa na dłużej – przekonywał mnie dalej.

- Nie, jednak podziękuję.

- Tylko spróbuj, dla znajomych pierwsza działka gratis – zaproponował. Nie mogłam się dać na to nabrać. Chciałam zapomnieć, ale nie mogłam być tak głupia, żeby mu uwierzyć. Co ja tu robię? Muszę wrócić do domu.

The only exception - Camren ff Where stories live. Discover now