Rozdział 47

2.1K 126 33
                                    

Lauren POV

Święta minęły mi bardzo szybko i w miłej atmosferze, a dzisiaj był dwudziesty ósmy grudnia i właśnie wysiadłam z samolotu w Nowym Jorku wraz z moim tatą i dziewczynami. Tutaj panowały znacznie odmienne warunki niż w Miami i od razu po wyjściu na zewnątrz poczułam chłód owiewający moją twarz. Przez te lata zdążyłam zapomnieć jak tu potrafiło być zimno o tej porze roku, za to zawsze lubiłam klimat i słoneczną pogodę w Miami.

Na szczęście nie musiałyśmy się martwić o nocleg w tak gorącym okresie między świętami a Sylwestrem, bo Normani zgodziła się nas wszystkie przygarnąć do siebie. Trochę mnie to zdziwiło, zważywszy na niechęć jej matki do mojej osoby, ale widocznie córka zdążyła już ją przekonać, aby zmieniła swoje nastawienie. Mój tata miał natomiast przenocować u mojej matki, aby nacieszyć się moim rodzeństwem. Cieszyłam się, że ich stosunki były na tyle znośne, że potrafili się tolerować przez te parę dni w roku, ale niestety tylko dopóki mnie nie było w pobliżu. Nie ukrywam, że mnie to bolało, że własna matka nie może na mnie patrzeć, ale musiałam się z tym pogodzić. Cieszyłam się, że znalazłam w swoim życiu osoby, które nie obchodzi moja orientacja i lubię mnie po prostu za moją osobowość i oczywiście miałam też Camilę. Nie mogłam prosić o lepszą dziewczynę.

W tajemnicy przed matką skontaktowałam się już z moim rozdeństwem, umówiliśmy się na spotkanie po południu, natomiast teraz miałyśmy jeszcze czas, aby pojechać do domu Mani i się rozpakować.

Mój tata zadzwonił po taksówkę, a my udałyśmy się na parking, gdzie miała czekać na nas Normani. Nie mogłam się już doczekać, aż ją zobaczę.

- No kogo ja widzę! – Krzyknęła uradowana Noramni, gdy tylko mnie zobaczyła.

Od razu rozłożyła szeroko ręce, czekając na mój uścisk. A ja natychmiast do niej podbiegłam, zostawiając moją walizkę. To było coś niesamowitego, zobaczyć ją po tylu latach.

- Nic się nie zmieniłaś Laur – powiedziała wypuszczając mnie z uścisku.

- Ty też Mani – odparłam, pokazując swoje zęby w szczerym uśmiechu.

Za swoimi plecami usłyszałam teatralne chrząknięcie Dinah, co zapewne miało znaczyć, że czeka, aż ją przedstawię.

- Mani, to Dinah, znamy się jeszcze od podstawówki – powiedziałam, przedstawiając wyższą blondynkę.

- Cześć, Dinah Jane, miło mi się poznać – przedstawiła się Hansen, ściskając rękę brunetki.

- To jest Ally – przedstawiłam następnie niższą blondynkę, która również ścisnęła dłoń Normani. Teraz przyszedł czas na najważniejszą osobę.

- Mani, a to właśnie Camila – powiedziałam, biorąc Camilę za rękę i podchodząc bliżej czarnoskórej.

- Camila, miło mi się poznać, tyle o tobie słyszałam. Muszę ci podziękować – powiedziała, mocno ją ściskając i szeroko się uśmiechając. Camila była chyba zaskoczona taką reakcją, ja natomiast cieszyłam się widząc tą scenę przed sobą.

- Za co? – Spytała Camila.

- Słyszałam, że to ty przekonałaś Lauren do kontaktu ze mną, bez ciebie pewnie nie byłoby nas tutaj – Camila na jej słowa trochę się zawstydziła.

- To nic wielkiego – odpowiedziała nieśmiało.

- Daj spokój, nie bądź taka skromna. – odparła Normani, na co Camila odpowiedziała tylko nieśmiałym uśmiechem. - Zapakujcie swoje walizki do bagażnika i wsiadajcie – zarządziła Normani.

Gdy dziewczyny zabrały się za pakowanie swoich walizek, Normani podeszła jeszcze do mnie i ponownie mnie uściskała.

- Camila jest jeszcze ładniejsza, niż na zdjęciach, cieszę, że kogoś znalazłaś – powiedziała mi na ucho, a ja uśmiechnęłam się do niej dumnie.

The only exception - Camren ff Where stories live. Discover now